Osoby które starają się o zasiłek po powodziowy muszą wypełnić kilkunastostronicowy formularz. Między innymi ujawnić i udokumentować swoje dochody, lub ich brak i odpowiedzieć także na takie pytania jak to z kim utrzymują kontakty rodzinne, a także czy ktoś z rodziny siedział w więzieniu poinformowały „Wiadomości” z dnia 26.05.2010, w swoim głównym wydaniu.
Z tychże „Wiadomości” dowiedzieliśmy się również iż o tym taki formularz będzie obowiązywał również w przypadku strat po powodziowych zadecydowała Warszawa. Równocześnie wiadomo że ani dochody i ich wysokość, ani ich brak nie ma mieć znaczenia, jak i wiele innych pytań zawartych w formularzu.
Zatem czemu miało to służyć?
Odnieść można wrażenie jakbyśmy żyli w państwie quasi policyjnym. Po co rządowi te informacje o ponad 100 tysiącach polskich obywateli polskich? Demokratyczne władze zbierają tylko te informacje o obywatelach, które są niezbędne. Do wychodzenia przed szereg mają tendencje służby specjalne wszystkich krajów demokratycznych, ale te są trzymane dzięki demokratycznym normom za pysk, są jak pies na smyczy.
Powtarzając, po co rządowi ta wiedza. A może nie tylko jemu? Może jeszcze komu innemu?
Do tego dołącza się nieodpowiednie, też quasi policyjne zachowanie niektórych przynajmniej urzędników czego też mieliśmy przykład w tychże „Wiadomościach”. Przedstawiona pani z zalanego domu zgłasza się po nagłaśnianą medialnie pomoc. Pierwsze pytanie które słyszy: to czy ona i mąż pracują? Jeśli nie ma to mieć żadnego znaczenia to nawet gdyby takie pytanie było w formularzu to urzędnik nie powinien go zadawać po pierwszych słowach zgłaszającej się osoby. Takie pytanie jest zwłaszcza nieodpowiednie wobec osób znajdujących się w sytuacji skrajnej. Oczywistym jest że w pierwszej chwili może rodzić sugestię że z uzyskaniem pomocy mogą mieć problem bo mają dochody mimo że mówi się że kryterium dochodów ani ubezpieczenia mienia nie będzie wpływało na otrzymanie pomocy po powodziowej, ani na jej wysokość. Nawet gdyby urzędnik musiał je zadać przy wypełnianiu formularza to powinien to zrobić przepraszającym tonem informując równocześnie że nie ma to wpływu na uzyskanie pomocy, wcześniej informując że aby uzyskać świadczenie trzeba wypełnić formularz, który jest standardowym formularzem opieki społecznej (o ile jest to standardowy dotychczasowy formularz opieki społecznej, a nie jego rozszerzona wersja bo tego w chwili obecnej nie wiem) i w tym przypadku do uzyskania pomocy po powodziowej został zatwierdzony przez ministerstwo. Urzędnik winien minimalizować dyskomfort obywatela w każdej sytuacji wobec urzędu i jego zbytniej dociekliwości odpowiednimi słowami i zachowaniem. Urzędnicy powinni być uczeni zachowań etycznych i empatii i kultury osobistej – co oczywiście wszystko nie przeszkadza odpowiedniej stanowczości kiedy ta jest potrzebna i jak najskuteczniejszemu wykonywaniu swojej pracy.
Niektórzy jednak urzędnicy zachowują się tak jakbyśmy żyli w państwie quasi policyjnym. Inna sprawa że urzędnik który by podzielał niejako zdziwienie powodzianina co do niepotrzebnych pytań i stwierdzał że właśnie taki formularz zatwierdziła Warszawa narażałby się zapewne na niezadowolenie zwierzchnika, lub innego lokalnego urzędnika z PO lub PSL.
Powodzianina traktuje się jak innego petenta opieki społecznej. Kogoś kto nigdy nie był w opiece społecznej traktuje się jak każdego jej petenta. Dla wielu ludzi którzy z niej korzystają stale jest to uwłaczające, ale nie mają innego wyjścia. Jako upokarzającą jałmużnę traktują to też osoby które nigdy z niej nie korzystały. I oto stawia się ich w tej samej sytuacji jak osoby bez dochodów czy ze znikomymi dochodami każąc im wypełniać te same formularze. Opieka społeczna musi przeprowadzić pełny wywiad środowiskowy.. Doprawdy, czyżby pełny? Bo w wywiadzie środowiskowym opieki społecznej są też pytania do sąsiadów czy zgłaszają jakiś skargi na daną osobę, rodzinę, czy słychać awantury itd.
A tak w ogóle to Polska przyciąga ostatnio wszelkiego rodzaju kwestie związane ze słowem „wywiad” .
Przed „katastrofą” Bronisław Komorowski mówił że Jarosław i Lech Kaczyński pożałują tego co zrobili, czyli likwidacji WSI - wywiadu wojskowego.
Teraz mamy od czasu 10 kwietnia niewątpliwą wzmożoną aktywność wywiadu rosyjskiego w Polsce i nie tylko rosyjskiego bo żadne wywiady nie kierują się zasadami miłosierdzia chrześcijańskiego i nie mówią sobie: „Polacy ponieśli taką wielką stratę, bolejemy i my z nimi, odpuścimy sobie na razie, niech dojdą do siebie, a jak już dojdą to wtedy będziemy na tym polu znowu działać.”
Niedawno mieliśmy do czynienia z innym wywiadem przy okazji, również w stosunku do osób w sytuacji skrajnej i jeszcze psychicznie gorszej. Mam na myśli przesłuchania w Rosji przez członków rodzin pasażerów TU-154. Zadawali im Rosyjscy prokuratorzy o to z kim się kontaktowali nieżyjący, co robią, czym się zajmują członkowie ich rodzin itd. Widać nie jesteśmy tak daleko od Rosji jak się wydaje. Jeśli nawet to była kwestia „przyzwyczajenia” ze strony rosyjskiej, to nam mówi się że takich przyzwyczajeń w Polsce już nie ma. A jednak.
Przed wejściem do Wspólnoty Europejskiej Niemcy płonąc w ramach pojednania polsko- niemieckiego pragnieniem jak największego poznania swojego nowego partnera w jednoczącej się Europie zażądali spisu powszechnego w Polsce. I dostali go. Od tej pory zbliżenie nasze wzrasta. Rosja posiadła też różne nasze dane i od razu zaczęło się większe pojednanie i zbliżenie. Rząd posiądzie dane o ponad stu tysiącach osób których do tej pory nie miał i inaczej by nie zdobył i wiedza to zbliży go przynajmniej do części narodu bo będzie o niej wiedział więcej. Rząd to wprawdzie liberalny i chce jak najmniej państwa, ale równocześnie chce jak najwięcej wiedzieć o swoich obywatelach, co jedno drugiemu jak widać nie przeszkadza.
Damy radę,panie pułkowniku! Scenariusz filmu o Powstaniu Warszawskim Publikatornia.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka