CyprianPolak CyprianPolak
261
BLOG

Jak zostać prezydentem -zbiór porad

CyprianPolak CyprianPolak Polityka Obserwuj notkę 1

Należy zacząć od grożenia urzędującemu prezydentowi, ewentualnie jego najbliższej rodzinie jeśli bierze udział w polityce i ma tożsame poglądy. Wtedy po nazwisku, bez używania tytułu „prezydent” mówimy że Iksiński, Iksińscy pożałują tego czego zrobili.

 

W wypadku wylotu urzędującego prezydenta do zaprzyjaźnionego kraju i przelotu przez tereny okupowane przez wrogie państwo należy być po stronie wrogiego państwa i po nieudanym ostrzelaniu prezydenta pokpiwać że z trzydziestu metrów to i ślepy snajper trafi.

 

Przed kandydowaniem na urząd prezydenta dobrze jest powiedzieć że najlepszym kandydatem jest główna szycha partii i tylko wariat, albo kanalia mógłby próbować utrącić takiego kandydata. Nie musimy się obawiać że media wykorzystają nasze słowa.

 

Musimy mieć jednak pewne zdolności cudotwórcze. Zanim zdecydujemy się kandydować dobrze aby sondaże pokazywały nam tylko cztery procent szans. Gdy decydujemy się kandydować skok nastąpi do 50 procent poparcia. Możemy się czuć trochę zawiedzeni. Media nie będą doceniały naszych zdolności cudotwórczych. Przejdą do porządku dziennego nad naszym skokiem popularności i będą go traktować jako rzecz oczywistą i niemalże pierwotną.

 

Najlepiej być marszałkiem sejmu. Zgodnie z konstytucją mamy wtedy większe pole manewru w wypadku nagłej śmierci prezydenta.

 

Przed katastrofą samolotową włączamy się w chórek głosów naszych kolegów politycznych mówiących o dożynaniu watahy, wyginięciu naszych przeciwników i patriotycznych elit politycznych jak dinozaury itd. Nie obawiajmy się że zaszkodzi nam to w przyszłej elekcji. Nie, taktyka jest dobra.

 

Przydadzą się nam zdolności prorocze. Tu znów niestety będzie czekał nas zawód w postaci powściągliwości mediów. Osłodzi nam to jednak dobre przygotowanie do mających nastąpić działań. Przed mającą nastąpić katastrofą samolotową mamy już przygotowanie przemówienie jej dotyczące i komfort umieszczenia go blisko trzy godziny wcześniej na internetowej stronie telewizji. Potem wiemy co i jak robić. Jak obsadzać stanowiska i podpisywać naprędce ustawy, które nieżyjący prezydent zawetowałby. Przed kamerami udajemy że się zastanawiamy, ale mamy dobrze opracowany plan. Lud który jest skłonny nas poprzeć widzi nasza skuteczność i naszego obozu i słupki idą nam do góry.

 

Ważne jest żebyśmy zaraz po katastrofie nie mówili o konsekwencjach i nie obiecywali sprawnego śledztwa tylko mówili o tym że najważniejsze jest byśmy byli razem i że wspaniałe jest że przez to wszystko tak sprawnie i spokojnie przechodzimy i że zdaliśmy egzamin. Ludziom się to spodoba. I tak są zestresowani.

 

Nad grobami tragicznie zmarłych: prezydenta, wszystkich głównodowodzących sil zbrojnych innych ważnych osób i patriotów mówmy jak na pogadance dla harcerzy, tak że nawet nasi zwolennicy to przyznają. Nie martwmy się sondażami. Taktyka okaże się dobra.

 

Potem gdy kraj szumi z powodu znalezionych na miejscu katastrofy szczątków ciał, kawałków ubrań i dokumentów mówimy że to nie jest wielki problem. Bądźmy spokojni. Włos nam z wyborczej głowy nie spadnie. Słupek sondażowy nie drgnie. Nasi przeciwnicy myślą że sondaże to wielka hucpa i nie możemy mieć takiego poparcia wobec naszych działań. Bądźmy spokojni, nie doceniają naszego elektoratu. Nie takie rzeczy jeszcze pokażemy, a nawet ci którzy nie głosowali na nas w pierwszej turze w większości poprą nas w drugiej. My znamy wartość hasła w którym najważniejsze jest słowo „zgoda”. Wiemy że mamy przewagę nad przeciwnikiem u którego najważniejsze jest słowo „Polska”. Ludzie chcą świętego spokoju i skrobać swoją rzepkę. Słowo „Polska” niesie w sobie podświadomie jakieś wymagania, a ludzie nie lubią wymagań. Nasz przeciwnik tego nie rozumie. Mimo wszystko jest zbyt szlachetny i na tym się przejedzie.

 

Gdy na kraj przyjdzie kataklizm powodzi powiedzmy że woda to też nie jest wielki problem.  Tym bardziej że wszystkie rzeki płyną do Bałtyku, woda spłynie i wsiąknie i będzie po krzyku. Nie, nie. Nie jesteśmy przegrani w tych wyborach po takich słowach. Ni włos z wyborczej głowy nam nie spadnie. Ludzie chcą spokoju. W końcu to nie ich zatopiło. A tych zatopionych nie jest tak dużo by mogli przeważyć szalę w głosowaniu. Poza tym to region przeciwnika więc i tak głosowaliby na niego.

 

Dalej w serii wpadek przechodzimy samych siebie. Nawet nasi zwolennicy mają już dość. Wszyscy widzą i słyszą. Mylimy dług z deficytem, gazu wydobywać nie chcemy bo odkrywkowy i szkodzi to środowisku naturalnemu, choć każdy uczeń starszych klas szkoły podstawowej wie że wydobywany ma być z głębi ziemi ze skał. Obrażamy Poznań i Kraków, wpadamy w amok wypowiedzi pijanego dzieciaka. Wychodzimy z NATO i unikamy miejsc gdzie stało NATO razem z ZOMO.

Wreszcie choć wszyscy wiedzą że ze śledztwem jest coś nie tak, wręczamy odznaczenia państwowe komu się da, gdy idzie o stronę rosyjską za wzorowe działania po katastrofie. 

 

Wyborcy nasi oddychają z ulgą. Wiedzą już że jesteśmy siłą spokoju i byle co nie wyprowadzi nas z równowagi.

 

Słusznie jeszcze zdobywamy i takich co może i by głosowali na naszego przeciwnika, ale boją się „że będziemy się kłócić”, a czują że ja zapewnię że kłótni nie będzie. Moi wyborcy to zgodliwy elektorat. Nie lubią kłótni i każdemu kto zaoferuje ich brak zaufają całym zbolałym sercem.

 

Pamiętamy że społeczeństwo wcale nie jest takie jak się je przedstawia. Pamiętamy rok 80 i Solidarność. I wiemy że nie całe społeczeństwo było za nią. Nie tylko nie byli esbecy i partyjni i ich rodziny. Także wielu zwykłych ludzi którzy z partią ani konfidentami nie mieli nic wspólnego powtarzało: Co ta Solidarność wyrabia. Oni się tylko kłócą, strajkują. Dzielą!!...

A partia do zgody nawołuje. Do jedności narodowej. Do frontu jedności.  

 

Po wygraniu wyborów możemy zacząć od usunięcia krzyża. Takie działania nie zmniejszą wcale naszych szans na przyszłą reelekcję. Wszak większość Polaków która poszła głosować i nas wybrała chce zgody. A taki krzyż jątrzy. Więc nie obawiamy się spadku popularności. „Lud o twardym karku” mówi Pismo. A takim ludem dobrze się rządzi, bo kark ma twardy dla rzeczy prawych, nie dla nas – łże elit.

Damy radę,panie pułkowniku! Scenariusz filmu o Powstaniu Warszawskim Publikatornia.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka