Specyficzna sytuacja, prawda? Obywatel, jak ja, dla którego państwo polskie jest czymś ważnym, któremu zależy na jego pomyślności i rozwoju nie tylko z powodów osobistych, ale z poczucia wspólnoty z resztą narodu polskiego, a także płynącego chyba z genów poczucia odpowiedzialności za naród, słucha przemówienia prezydenta obcego państwa zamiast swojego. Więc nie nawet oprócz, tylko zamiast.
Ktoś niezorientowany w tym co się w Polsce działo i dzieje (a takich jest większość w społeczeństwie) pomyśli, (jeśli natrafi przypadkiem na ten wpis i przeczyta go) taki ma kaprys gościu, i nawet go rozumiem. Ma dość naszych polityków czy to Kaczyński, czy Komorowski.
Słuchałem noworocznych przemówień Kwaśniewskiego (nie wszystkich oczywiście), Za czasów Wałęsa był u szczęśliwy u mnie okres nieposiadania telewizora, choć jakieś tam pewnie musiałem odnotować. Słuchałem więc noworocznych przemówień towarzysza o pseudonimie operacyjnym "Alek" choć uważałem go za szkodnika, choć wiedziałem że przeprasza Żydów i Niemców za nieistniejące polskie winy, że jest z układu. Był dla mnie nie do przyjęcia, ale go słuchałem, żeby wiedzieć, próbować wywnioskować jakie Siły Wyższe (jak pisze Michalkiewicz) mają zamiary wobec Polski, jakie ma postkomuna. Chociaż, jak wie każdy myślący niezależnie który go słuchał – to słowa wata: „A pan gada, gada, gada” jak pisał wieszcz.
W wypadku Komorowskiego, niestety prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej (czy mogło być gorzej?... no może jakby Polacy na przykład wybrali pułkownika Humera torturującego patriotów polskich, ojca Magdy Umer – bo przy odpowiedniej kampanii...) posiadam jednak odruch podobny do odruchu pani Anieli Merkel, która w sposób niebywały w zwyczajach dyplomatycznych wyrwała rękę z jego ucisku, nie mogąc powstrzymać tego odruchu.
Zerknąłem na przemówienie raz i dwa, obejrzałem scenerię ze ściszonym telewizorem, włączyłem raz i dwa na kilka, kilkanaście sekund fonię.
Jak każdy niezależnie myślący i ani trochę niepoprawny politycznie Polak nie mogłem być też zadowolony do końca z przemówień śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Gdy żył prezydent mawiałem żartobliwie: Oddam dwóch Lechów Kaczyńskich za jednego Wacława Klausa.
Nie znam dobrze czeszczyzny. Czeski rozumiałem lepiej gdy w czasach, kiedy w Czechach było znacznie taniej niż w Polsce bywałem tam często. Rozumiem jednak wystarczająco dobrze aby objąć najważniejsze rzeczy o których mówił prezydent Klaus. Nie było w przemówieniu żadnych fajerwerków, jednak z politycznie niepoprawnych warto wynotować jedną rzecz (była jeszcze druga, ale do czasu napisania tej notki uleciała mi z pamięci) : Ograniczenia emisji spalania co 2, nie mają w żadnym wypadku podłoża ekologicznego a tylko i wyłącznie biznesowy.
Przyjemnie jest posłuchać Wacława Klausa. Gdy mówi o sprawach czeskich widać autentyczną dbałość o nie. Większą niż u śp. Prezydenta Kaczyńskiego.
Prezydenta Kaczyńskiego jednak słuchałbym, towarzysza Kwaśniewskiego mimo wszystko także. Do słuchania Komorowskiego jednak się nie zmogłem (owszem przeczytam to w druku, przeczytam i komentarze). Nie mogłem dłużej niż kilka sekund.Pojawiał się u mnie niekontrolowany odruch, jak u kanclerz Niemiec.
Damy radę,panie pułkowniku! Scenariusz filmu o Powstaniu Warszawskim Publikatornia.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka