44 Czterdzieści i Cztery 44 Czterdzieści i Cztery
61
BLOG

Wencel: Dwie Polski, dwie Rosje

44 Czterdzieści i Cztery 44 Czterdzieści i Cztery Polityka Obserwuj notkę 1

To była dziwna noc. Pierwszy raz od wielu lat nie mogłem ani pisać, ani spać. Siedziałem w swoim pokoju pełen niepokoju, słuchając “Pieśni ciszy” ukraińskiego kompozytora Valentina Silvestrova. Przy nostalgicznych dźwiękach fortepianu Siergiej Jakowienko wyśpiewywał barytonem wiersze rosyjskich poetów: Aleksandra Puszkina, który najpierw za krytykę carskiej tyranii trafił na zesłanie, by później komentować wybuch powstania listopadowego słowami: “Nasi starzy wrogowie zostaną wytępieni”, Michaiła Lermontowa, zesłanego na Kaukaz, gdzie w 1841 roku zginął w pojedynku zaaranżowanym przez carską policję, Sergiusza Jesienina, który w 1925 roku miał się powiesić na rurze grzewczej w leningradzkim hotelu Internacjonał (ale trumna z jego ciałem została zalana betonem w celu uniemożliwienia ewentualnej sekcji zwłok), wreszcie Osipa Mandelsztama, zmarłego w 1938 roku w łagrze pod Władywostokiem, dokąd trafił za działalność antyrewolucyjną. Na płycie były też dwa utwory do wierszy Fiodora Tiutczewa, który Polskę nazywał “Judaszem Słowiańszczyzny”, ze względu na jej katolicką tożsamość i opór wobec imperialnej Rosji. Dlaczego właśnie tej nocy odsłoniła się przede mną szalona rosyjska dusza, niezrównoważona, rozdarta na części, upokarzana i upokarzająca? Czemu znalazłem się w zaklętym kręgu rosyjskich dramatów, tuszowanych zbrodni i rozpaczliwych buntów? Nie wiem. Wiem tylko, że przesiedziałem w tym stanie do rana. Do chwili, gdy na jednej ze stron internetowych zobaczyłem informację o katastrofie polskiego samolotu pod Smoleńskiem.

Dla mojego i – podejrzewam – dla kilku innych pokoleń Polaków tragedia, która wydarzyła się 10 kwietnia 2010 roku, jest apokalipsą. Zmienia wszystko. Przywraca naszej świadomości doświadczenie zbiorowej ofiary, które mieli świadkowie II wojny światowej. Wprowadzając eschatologiczny niepokój, pozwala naprawdę zrozumieć uczestników kampanii wrześniowej, powstańców warszawskich, żołnierzy wyklętych. Ten powrót żywej pamięci narodowej, potwierdzony pochówkiem prezydenckiej pary na Wawelu, buduje pomost między Polską dawną a dzisiejszą. Jest potwierdzeniem wspólnoty polskiego losu, który jednoczy żywych i umarłych. Każe na nowo uwierzyć, że wielkie wydarzenia z udziałem Boga nie odeszły bezpowrotnie w przeszłość, ale dzieją się również tu i teraz. I wymagają od nas zajęcia stanowiska. [...]

Nie ma sensu tracić sił na przekonywanie tych, dla których Polska jest tylko miejscem do mieszkania, a jej dziejową misją ma być upodobnienie się do sprawnej firmy, koncernu pomnażającego majątek i święty spokój. Trzeba raczej zadbać o to, by w sobie ocalić rozbudzoną w ostatnich tygodniach pasję, świadomość historyczną i eschatologiczną wyobraźnię. Nie możemy ponownie dać się uśpić medialnymi peanami na cześć materializmu, pragmatyzmu, wygodnictwa. Tym bardziej że – wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi – jeszcze raz zostaliśmy wydani na pastwę Rosji.

Prawda jest bowiem taka, że dla świata, który przez miesiąc zdążył zapomnieć o Smoleńsku, wciąż jesteśmy kłopotliwym państewkiem, komplikującym stosunki ze wschodnim mocarstwem. Jeśli zwycięży u nas “polityka miłości”, automatycznie znajdziemy się w strefie rosyjskich wpływów. Jeśli nie – znów będziemy musieli toczyć nierówną walkę o niepodległość; niekoniecznie zbrojną, na pewno jednak polityczną i gospodarczą. Co lepsze? Dobrowolnie podporządkować się Rosji i cieszyć się jej protekcjonalnym uznaniem czy zdecydować się na trudną, ale godną kontynuację historycznego konfliktu? Niestety, zawsze znajdą się w Polsce ludzie, dla których to pytanie pozostaje otwarte.

Kłopot z Rosją polega na jej rozdwojeniu jaźni, którego symboliczną figurą jest dwugłowy orzeł. Można uwielbiać przeciętnych Rosjan za ich biesiadną naturę i niezwykłą wrażliwość, ale nigdy nie wiadomo, co im strzeli do głowy. Cyniczna władza i duszoszczipatielnyj lud od wieków pozostają bowiem w tym kraju w chorobliwym związku. Tylko tam poczucie krzywdy nagle potrafi się przerodzić w ślepą wierność bezdusznemu imperium. Być może właśnie przed taką Rosją usiłowały mnie przestrzec niespokojne duchy dawnych poetów.

Wojciech Wencel

----------

Fragmenty felietonu, opublikowanego w bieżącym wydaniu “Gościa Niedzielnego” (nr 18 / 2010), przytaczamy za stroną internetową tygodnika.

Blog redagowany przez zespół Czwórek w składzie: Nikodem Bończa-Tomaszewski, Michał Dylewski, Marek Horodniczy, Łukasz Łangowski, Michał Łuczewski, Filip Memches, Rafał Tichy, Wojciech Wencel, Jan Zieliński.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka