Czy wiecie czym jest butthurt? Ja do niedawna nie wiedziałem. Jeśli by napisano kiedykolwiek podręcznik psychologii Internetu, figurowałby on jako główne uczucie jego użytkowników, przede wszystkich dlatego, że ciągle jest on komuś przypisywany, najczęściej w formie donosu.
Butthurt, w tłumaczeniu na nasz <ból dupy>, to uczucie zdenerwowania, wywołane atakiem przez osobę trzecią na coś, co uważane jest za piękne, dobre i prawdziwe. Innymi słowy, jeśli oburzasz się w sieci na próbę stworzenia w Amsterdamie getta dla krytyków homoseksualizmu, dowiesz się, że po prostu masz o to „ból dupy”, co z reguły oznacza, że jesteś (w sprawie, której bronisz) w jakiś sposób gorszy od tych wszystkich, którzy się tak nie oburzają.
Uczucie butthurtu najczęściej starają się celowo wywołać tzw. trolle. Troll, to osoba bawiąca się w Internecie kosztem tych, których udało jej się za pomocą kpin i żartów, najczęściej ze świętości lub czegoś uważane za cenne, wprawić w oburzenie bądź zdenerwowanie [vide np. słynna skandalizująca strona obrażająca papieża Jana Pawła II]. Ludzie „trollujący” w Internecie specjalnie wkurzają innych, oczekując na ich pełną wściekłości reakcję, którą potem można wyśmiać. Nie chcesz śmiać się z tragedii w Smoleńsku? Masz ból dupy!
Odczuwać i wyrażać butthurt oznacza zatem nie mieć dystansu, ergo być słabym. Ponieważ społeczność internetowych trolli jest bezwzględna (głównie dla innych), słabość bliźniego jest jej ulubioną pożywką i oznaką przewagi nad atakowaną ofiarą. Innymi słowy, osobą poważaną w sieci i uznaną za dojrzałą jest ktoś, kto nie przywiązuje się przesadnie do żadnej idei czy wartości. Jeśli zaś się już przywiązał, to nie okazuje w żaden sposób gniewu czy oburzenia, jeśli są one atakowane.
Nie ma zatem „w necie” znaczenia, że istnieje tzw. słuszny gniew, że reakcja emocjonalna nie może stanowić miary oceny słuszności czyichś poglądów, że obrażanie innych było zabawne w przedszkolu. To wszystko możemy odstawić na półkę. Albo mieć ból dupy o ból dupy. Wybór należy do nas. Nie uważacie jednak, że jeśli o wygranej w dyskusji ma rozstrzygać to, kto ma większy "ból dupy", jest to jednak dziwaczne zjawisko?
Marek Przychodzeń
Komentarze