Urlopy macierzyńskie przysługują z tytułu zatrudnienia i opłacania składek chorobowych, a nie tytułu urodzenia dziecka. Macierzyństwo samo w sobie okazuje się być dla rządu zupełnie bezwartościowe. Kobieta, która zostaje matką przed podjęciem zatrudnienia stoi od razu na straconej pozycji, bo nie przysługuje jej zupełnie nic: ani urlop macierzyński, ani wychowawczy, ani nawet zwykłe ubezpieczenie zdrowotne, a w razie chęci posłania dziecka do państwowego przedszkola, szanse na to spadają praktycznie do zera. Takie przepisy dotyczą kobiet niepracujących, ale jeszcze bardziej pokrzywdzone czują się matki, pracujące na bardzo obecnie popularne umowy o dzieło, którym w przypadku urodzenia dziecka również nie przysługuje zupełnie nic. Ciąża, połóg i laktacja sprawiają, że muszą one zaprzestać swojej działalności i tym sposobem zostają odcięte od środków utrzymania.
Konserwatywny-liberalizm zakłada, że państwo nie powinno wypłacać nikomu urlopów macierzyńskich, wystarczy obniżać podatki i zostawiać ludziom pieniądze w ich własnych kieszeniach, bez przyznawania zasiłków, czy to macierzyńskich, czy jakichkolwiek innych. A jeśli ktoś musi już koniecznie funkcjonować w systemie socjalnym, to niech promuje wszystkie kobiety rodzące dzieci, a nie tylko te, które wykorzystują głupotę urzędników, nadużywają „hojności” państwa i korzystają z niedoprecyzowanego prawa.
Media donoszą, że Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej zabiera się za nadużycia w przyznawaniu zasiłków macierzyńskich dla samozatrudnionych. Osoby prowadzące własne przedsiębiorstwo przy opłacaniu maksymalnej składki chorobowej około 3,4 tys. przynajmniej przez miesiąc, nabierają prawa do zasiłku macierzyńskiego nawet do 6,5 tyś złotych netto miesięcznie, po zmianach zasiłek ten będzie wynosił: 5,2 tys. przez 12 miesięcy. Tym sposobem poniekąd państwo „zmusza” matki do kombinowania: zakładania na szybko firm lub do fikcyjnych zatrudnień na umowę o pracę, bo tylko one dają gwarancję dopływu łatwej gotówki, jakże potrzebnej przy zajmowaniu się niemowlakiem. Takie działanie to nic innego jak naciąganie podatników, tyle, że legalne, bo państwo wyraża na to zgodę. Wystarczy na krótko przed urodzeniem dziecka założyć firmę lub nie przyznając się do odmiennego stanu, zatrudnić na etat, popracować miesiąc (albo i mniej), a resztę wszystko „ciągnąć” już na zwolnieniach i urlopach. Nie mówiąc już o możliwościach jakie dają fikcyjne zatrudnienia w firmach u znajomych lub rodziny. Oczywiście w takim przypadku wszelkie zobowiązania finansowe wobec kobiet przejmuje ZUS. Nic więc dziwnego, że z roku na rok przyśpiesza się moment jego bankructwa.
Na facebooku założyłam stronę: „Matki I, II, III i IV kwartału bez urlopu macierzyńskiego”
Jest to strona zrzeszająca kobiety pracujące na umowach śmieciowych, bezrobotne lub niepracujące – wszystkie, którym pomimo urodzenia dziecka nie przysługuje prawo do urlopu macierzyńskiego.
Proszę o propagowanie tej strony, i „polubienie” jej nie tylko przez młode matki, ale przez wszystkich (również mężczyzn), którzy dostrzegają istotę problemu, aby politycy szczycący się „wspaniałą polityką prorodzinną” mogli zobaczyć ile jest kobiet zostających po urodzeniu dziecka tylko na utrzymaniu rodziny i aby dobitnie podkreślić, iż nieprawdą jest, że każde dziecko urodzone w 2013 roku będzie objęte przywilejem przedłużonego urlopu macierzyńskiego.
Inne tematy w dziale Polityka