Mógł stać się tym symbolem przez to, że zapłacił życiem; nawet jeżeli ta śmierć była zupełnie przypadkowa, to miejsce, w którym nastąpiła, nie było przypadkowe. Nie była przypadkowa chwila spotkania ze śmiercią, ani nie były przypadkowe osoby, do których się wybierał, i te, z którymi wraz Go nam zabrała.
Paradoksalnie śmierć, gdy nas przy czymś zastaje, unicestwia ale zarazem przechwytuje i tak uwypukla sensowność tego, od czego nas odrywa. A pokazując nasze cele, osłabia swoją przypadkowość. Więc jednak robi nam przysługę uhistorycznienia, historycznego uwartościowania.
Przysługa to niemała, gdyż tylko czyn celowy staje się budulcem historii.
W przypadku życia Kaczyńskiego będzie tą materią historyczną pokonanie kłamstwa katyńskiego i obrona prawdy o Katyniu - jedno i drugie wchodzi do fundamentu polskiej suwerenności.
Znamiennie właśnie o tej prawdzie mówił - niezbyt fortunnie dobierając słowa - Premier Tusk w przemówieniu podczas swoich obchodów katyńskich 7 kwietnia.
Należy w sumie uznać, że gospodarze wawelskiego panteonu trafnie ocenili historyczny potencjał życia i śmierci Prezydenta Kaczyńskiego, i słusznie otwierają dlań jego podwoje. Nie bacząc na to, jak oburzą się Krakówek i Warszawka, czy nawet pewien wypróbowany specjalista od bydła-niebydła, który zgodnie ze swoim poczuciem przyzwoitości złożył hołd Lechowi Kaczyńskiemu (środa, 14 kwietnia) wyrazami zdziwienia, żeprezydentów Warszawynigdy nie grzebano na Wawelu.
Aby trwał lot gdy lotnik spada, pochwyćmy chociaż jego myśl o locie.
Inne tematy w dziale Polityka