Ciągle wielu ludzi ma kłopoty z tym rozróżnieniem i dotyczy to zarówno przeciwników jak zwolenników Jarosława Kaczyńskiego.
Zmiana stylu jego wystąpień w kampanii prezydenckiej skomplikowała przede wszystkim zadanie przeciwników. Nic dziwnego zatem, że przeciwdziałają. Kaczyński musi być taki, żeby nim można było straszyć!
Do tego można sprowadzić antykaczystowskie narracje, które mnożą się jak zwierzęta futerkowe.
Nakazują owe narracje, aby robić takie rzeczy:
1) bez przerwy wyciągać i stosować do ilustracji wiadomości dawne obrazkowe karykatury, jakże dopracowane w negatywnych szczegółach, z kątem rozwarcia ust włącznie
2) ignorować fakt że Prezydent musi być kimś innym niż lider partii, wobec tego i kandydat musi mówić inaczej niż szef partii
3) bo gdyby był taki sam, i mówił tak samo, to byłby prezydentem jednej partii, nie do zaakceptowania dla osób o innych poglądach; JK przezornie zarejestrował się jako kandydat niezależny i nie jest własnością PIS ani żadnego ugrupowania które gio poparło. W odróżnieniu od BK, który się w sądzie wyparł się związków programowych z PO.
4) i za to, że JK nie ułatwia oskarżania go o jednopartyjność - należy go niszczyć pod hasłem "nie zmienił się naprawdę" lub hasłem "zmienił się zupełnie, zdradził siebie, żeby się przypodobać lewicy".
Obliczone są te wojenne narracje na tych, którzy już zapomnieli, co się wydarzyło 10 kwietnia, a zapomnieli, bo bardzo chcą zapomnieć, żeby móc nareszcie wrócić do swojej dawnej "polityki miłości".
Zatem zmiana stylu JK dostosowana do pojednawczego nastroju okresu narodowej żałoby tylko chwilowo powstrzymała napór antykaczyzmu, który nie może się odnaleźć wobec odmienionego przeciwnika.
Korzystający z większych przydziałów czasu antenowego Przeciwnik zdołał pokazać narodowi swoją prawdziwą twarz, dotąd trudno widoczną zza przyprawianej mu gęby, i zdołał przemówić - oraz został usłyszany - bezpośrednio, w dłuższych własnych wypowiedziach, nie w karykaturalnych wyrywkach i wycinankach.
Łagodny styl, właściwszy w nowej sytuacji życiowej i w nowej roli (prezydentura) pozwala na całkiem naturalne otwarcie się na wszystkich wyborców - lewicy, PO (do nich też przemawia), gdyż każdy kandydat w wyborach prezydenckich powinien przemawiać do wszystkich Polaków, nie tylko do swojej partii. To jest obowiązek kandydata. Zwłaszcza w drugiej turze, gdy liczba opcji do wyboru drastycznie spadła. Nie można traktować ludzi przegranych w pierwszej turze jako nieistniejących. Czynienie z tego zarzutu jest chore.
Wielkie kontrowersje wzbudza szczególnie złagodzenie tonu wobec lewicy. Potraktowano to jako świętokradztwo.
Jak on mógł! Jemu nie wolno.
Przecież to tylko wolno ponoć skrajnie liberalnej PO, to IM wolno się za parę procentowych srebrników prowadzać z Cimoszewiczem i starym komandem Kwaśniewskiego (Belka), ba - spijać charyzmę z liberalnych ust Jaruzelskiego, dorzucać lód Dukaczewskiemu chłodzącemu szampana.... I TAK DALEJ
Natomiast w przypadku JK stosownie nowy styl , aczkolwiek konieczny w powszechnych wyborach prezydenckich i uzasadniony niepodważalnie autentycznymi przesłankami psychologicznymi – okazał się trudny do zniesienia dla antykaczystów. Jak tu prowadzić politykę, jeśli nie można będzie straszyć Kaczyńskim? Oto jak rekonstruowała tamtą sytuację A. Wojciechowska w dzienniku "Polska"
Zmieniony Jarosław to fakt. I jak długo nie zdemaskujemy tego, tak długo trend spadkowy PO będzie się pogłębiał - padła w skrócie konkluzja. A za nim pierwszy, już widoczny, front kampanii: błyskawiczne kontrowanie każdego ruchu sztabu PiS, który przedstawiałby Kaczyńskiego inaczej, niż ludzie pamiętają go sprzed katastrofy.
Premier, zamiast rządzić krajem pustoszonym przez powódź i kryzys, dał swoją twarz akcji unicestwiania wizerunku łagodnego Kaczyńskiego. Musiał wiedzieć z góry o haniebnej akcji "Janusz to ty", gdyż był ze swoim sponsorem w mieszkaniu Komorowskiego w przeddzień jej wylansowania.
Ofiara wymknęła im się z zasadzki, a już dzielny Myśliwy-Snajper miał ją na muszce jak małe zwierzątko futerkowe...
Inne tematy w dziale Polityka