Rozwijam swoją odpowiedź na komentarz blogera 35stan,który domaga się, aby nauczyciele blogerskiej moralności wykazali się przynajmniej równym krytycyzmem wobec potężnych polityków.
Zawsze ma rację ten, kto nawołuje do złagodzenia retoryki i wyciszenia wrzawy.
Jednak takie hasło bez właściwego adresata to moralizatorska łatwizna, która staje się manipulacją, gdy wybiera sobie adresata krytyki wśród ludzi najmniej wpływowych.
Dlaczegóż to szary bloger ma zmieniać retorykę po przetasowaniu na szczycie władzy, jeśli wszyscy główni opluwacze zajmują nadal wysokie stanowiska, tyle że się niektórzy przesiedli z krzesełka na krzesełko?
Czemuż to nagle od dziś wszystkich obowiązuje wielka cześć dla urzędu prezydenta, który przecież ustami Premiera został ogłoszony strażnikiem żyrandola? Czy Premier coś odwołał? Czy mamy to nadal traktować jako wzorowy wyraz szacunku dla najwyższego urzędu?
A może to: Prezydent nie jest mi do niczego potrzebny? A może to: Jarosławie Kaczyński, jeżeli jesteś mężczyzną... A może to: Nie wystarczy założyć spodnie?
Te wszystkie obelgi byłyby mimo swojego prymitywizmu czymś dopuszczalnym w ustach szeregowego wyborcy, ale są skandalem w ustach pierwszych osób w państwie. Czy ktokolwiek z nich potraktował poważnie wezwanie J. Kaczyńskiego do zmiany języka? Nikt. Oszczędzę wyliczania opinii negatywnych, a były tam niezłe kwiatki.
To uporczywe nierozróżnianie między politykami z pierwszego rzędu, którym się wybacza wszystkie wojenne gesty i nie żąda się ich powstrzymania - a zwykłymi ludźmi, którym się wymyśla od hołoty za to, że wygłaszają swoje zdanie - jest aktem dławienia opinii publicznej.
Doprawdy trzeba być bardzo zacietrzewionym politycznie, aby puszczać płazem słowa Premiera, który przenosi p. Schetynę z rządu do Sejmu bo trzeba się "uzbroić na wojnę z PISem", a obrzucać epitetami szarych blogerów za jakiś niesmaczny czy wojowniczy komentarz.
W takim stanowisku, jakie zaprezentował p. Mazurek i ci co go bronią, pojawiłby się cień racji wówczas, gdyby cała ta spalikociała wierchuszka naszego establishmentu rzeczywiście wreszcie zamilkła, zmieniła sposób mówienia - wtedy pierwszy nawoływałbym do puszczenia w niepamięć dawnych gniewów, zgodnie z maksymą Nie podnoś znowu krzyku dawnych sporów.
Ale przecież oni tylko na parę dni przycichli, na pół tygodnia, bo wulkan tej wściekłości wybuchł już w kilka dni po 10 kwietnia, gdy wywołano "problem Wawelu".
Spowodujcie, o moralizatorzy, że ONI, ci których słuchają i naśladują miliony Polaków, przestaną pluć na politycznych przeciwników ("recydywa") i na miliony obywateli, którzy właśnie im współczują i ich popierają ("nekrofilia", "krew na rękach") - i dopiero wtedy żądajcie od szeregowych blogerów, aby powściągali języki. TE ich języki są tysiące tysięcy razy słabsze od TAMTYCH. Dlatego to tamtymnie wolno, w tym przypadku nie wolno wojewodom.
Jeżeli tego nie potraficie, to uprawiacie tanie moralizatorstwo, albo realizujecie propagandowy scenariusz "atakowaliście rząd, a teraz będziecie atakować opozycję".
Inne tematy w dziale Polityka