Pola śmierci Pierwszej Rzeczypospolitej
Czasopismo wiedeńskiego Institut fur die Wissenschaften vom Menschen „IWMpost” w numerze 104 (kwiecień – sierpień, 2010 roku zawiera szereg interesujących artykułów poświęconych roli religii we współczesnym, świeckim świecie. Mimo, że taki też jest tytuł przewodni tego numeru przynoszącego sprawozdanie z konferencji „Poszanowanie innych” zorganizowanej przez Instytut w Mediolanie 8 czerwca 2010 roku z udziałem Adama Michnika, Giuliano Amato, Giovanni Reale, Charlesa Taylora, Alberta Melloni i Krzysztofa Michalskiego, treść numeru zapełniają bardzo interesujące artykuły dotyczące także naszej części Europy: Środkowej i Wschodniej.
„IWMpost” otwierają dwa artykuły poświęcone Prof. Tony Judtowi, zmarłemu we wrześniu 2010 roku w Nowym Jorku najwybitniejszemu historykowi pierwszego dziesięciolecia XXI wieku. Tony Judt często bywał w Polsce, miał tu wielu znajomych i przyjaciół, ale przede wszystkim pisał o naszym kraju w oparciu o głęboka wiedzę i zrozumienie polskich dziejów, zawikłanych i pełnych sprzeczności; rzecz rzadko spotykana w świecie anglosaskim. Jego spojrzenie na historię Europy jest całkowicie odmienne od intelektualnych standardów, które obowiązywały w historiografii światowej w XX wieku, dzielące dzieje naszego kontynentu na dwa odmienne, równoległe opisy zdarzeń na wschodzie i na zachodzie, rzadko zazębiające się nawzajem. Judt, w swoim opus magna, „Powojnie” traktuje historię Europy, jako jednorodną całość. Wydarzenia, zdawałoby się w jednym odległym krańcu kontynentu, na przykład w Hiszpanii, miały wpływ na wydarzenia na drugim krańcu – Polsce, Rosji, na Węgrzech. Dla niego historia to zapis zmagań ludzkich idei, które opanowują powszechną wyobraźnię, budując nowe relacje międzyludzkie i niszcząc dorobek przeszłych pokoleń – i niezbyt często przynosząc pozytywne efekty.
Kontynuacją tekstów poświęconych Judtowi jest artykuł prof. Timothy Snydera „Europejskie pola śmierci”.
„Pola śmierci” to nazwa, zastosowana przez zachodnich dziennikarzy dla rozległych, ryżowych, równin Kambodży, gdzie reżim Czerwonych Khmerów wymordował kilka milionów swoich rodaków, którzy ich zdaniem stanowili przeszkodę do urzeczywistnienia utopii maoistowskiego raju.
„Europejskie pola śmierci” to znacznie większy obszar niż Kambodża – to tereny Polski, Białorusi, Ukrainy, państw bałtyckich i zachodnich rubieży Rosji – mniej więcej tereny zajmowane kiedyś przez Pierwszą Rzeczpospolitą. Skala ofiar jest też wielokrotnie większa – szacuje się na czternaście milionów ofiar – tylko cywilnych, nie bierze się pod uwagę poległych żołnierzy, liczonych także w miliony osób, najczęściej w jenieckich obozach, nie na polach bitew.
Snyder zwraca uwagę, że ofiarami byli mieszkańcy tego rozległego terytorium, natomiast sprawcami byli przede wszystkim Niemcy i Rosjanie, dla których ziemie między Wisłą a Donem były obszarem, gdzie wdrażano w życie szalone idee – niemieckiego nazizmu i rosyjskiej wersji komunizmu.
Ponad połowa ofiar to Żydzi – mieszkający od setek lat na tych terenach. Symbolem Zagłady, Holocaustu, jest obóz koncentracyjny w Auschwitz, ale więźniowie mieli tam znacznie większe szanse przeżycia, niż ci, których wywieziono do Treblinki, Majdanku, Sobiboru, Bełżca – tam funkcjonowały tylko krematoria, to nie były eufemistyczne „obozy koncentracyjne”, gdzie funkcjonowało fałszywe hasło „Arbeit macht frei”, to były po prostu fabryki śmierci. O ich istnieniu świat dowiedział się stopniowo, w kilka lat po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej – przede wszystkim, dlatego, że znajdowały się na terenach zajętych przez Armię Czerwoną i dostęp przedstawicieli światowej opinii publicznej był utrudniony. Miliony osób zamordowano w miejscach w pobliżu ich zamieszkania, takich jak Babi Jar na Ukrainie, czy we wsiach i miasteczkach Europy Wschodniej. Tę gehennę ludności cywilnej na terenach zajętych przez Niemców zakończyła Armia Czerwona – zbrojne ramię innego totalitarnego reżimu, odpowiedzialnego za wymordowanie milionów niewinnych ludzi, w cyfrach zbliżonych do niemieckich, choć dotyczących innych rodzajów ofiar – przede wszystkim inteligentów, zamożnych chłopów i zwykłych mieszczan – Polaków, Ukraińców, Białorusinów, Bałtów – także Żydów, choć nie na niemiecką skalę, ale też i milionów Rosjan. Obłąkana idea stworzenia „Czerwonego Imperium Proletariatu” to w rzeczywistości bandyckie państwo garstki politycznych manipulatorów, którym wiernie służyły miliony gorliwych wykonawców. Celem Stalina i jego popleczników byli przede wszystkim ludzie wykształceni, ta sól każdej społeczności. Skutki tej gehenny ponosi Środkowa i Wschodnia Europa aż do dnia dzisiejszego, odbudowa trwa przez kilka pokoleń.
Artykuł Snydera jest wprowadzeniem do książki tego Autora pod tym samym tytułem, będąca historią masowego mordu, podjętego z przyczyn politycznych wynikających z realizacji idei, które opanowały Europę w trzecim i czwartym dziesięcioleciu XX wieku. To zatrważające, że takie zbrodnie popełniono na kontynencie, gdzie rozkwitło Chrześcijaństwo i narodziło się Oświecenie, gdzie hasło „Egalite, fraternite, liberte” zrodzone z osiągnięć kultury europejskiej poprzednich wieków, miało przynieść równouprawnienie i poszanowanie każdej jednostki ludzkiej niezależnie od płci, rasy, wyznania, narodowości, religii. I że do największej hekatomby ofiar doszło na terenach, gdzie do końca XVIII wieku istniało wielonarodowe, wieloreligijne państwo, w którym religijna tolerancja była racją istnienia tej państwowości.
Polska rewolucja „Solidarności” 1981 roku stanowi zaprzeczenie idei totalitarnych – była rewolucją dla czegoś, a nie przeciwko czemuś. W artykule „Zanikająca historia” we ww. numerze „IWMpost” Roger Cohen przytacza zdanie Adama Michnika: ”My powinniśmy mieć rewolucję, która nie przypomina francuskiej czy rosyjskiej, ale raczej amerykańską, w tym znaczeniu, że jest ona dla czegoś, a nie przeciwko czemuś. Rewolucję dla Konstytucji, a nie dla Raju. Rewolucję przeciwko Utopii, ponieważ utopie prowadzą do gilotyny i gułagu”. To zdanie Michnika stanowi przesłanie rozważań Autora o współczesnych zagrożeniach totalitarnych.
Roger Cohen swój artykuł poświęca przede wszystkim relacjom Stanów Zjednoczonych i Iranowi. Państwo ajatollahów traktowane jest na Zachodzie, jako współczesna wersja totalitarnego reżimu, który winien być jak najszybciej zniszczony. Cohen uważa taka postawę za błędna, służąca przede wszystkim najbardziej skrajnym, fundamentalistycznym odłamom irańskiej elity władzy, dla której antyizraelska, i generalnie antyzachodnia retoryka to główny instrument, jaki posiadają, a który ma na celu ślepą mobilizację mas pod ich przewodem. Cohen zwraca uwagę, że w samym Iranie istnieją ogromne rzesze ludzi, dla których demokracja na wzór europejski czy amerykański jest nadzieją na wyjście ze stanu gospodarczego i politycznego zaścianka. To miliony ludzi, dla których rewolucja islamska przeciwko szachowi była ogromną nadzieją na lepsze życie, demokratyczne i tolerancyjne, a przeistoczyła się w obskurancki reżim oferujący gorsze warunki społeczne niż osławiona wszechwładna policja polityczna SAVAK rządu cesarza Rezy Pahlaviego. Należy wziąć pod uwagę także pokolenie żołnierzy wysyłanych na śmierć przez mułłów w wojnie z Irakiem – bez przygotowania i uzbrojenia, dziś świadomych bzdurnych decyzji kleru. Iran to kraj starej cywilizacji, świadomy swych osiągnięć porównywalnych do tradycji Indii i Chin, i marzący o zajęciu godnego, porównywalnego z Pekinem i Delhi, miejsca wśród narodów świata. Oni stanowią nadzieję, że nie grozi nam kolejna bezsensowna i krwawa wojna. Nadzieję, że Iran wykorzysta swój potencjał ludzki i zasobów naturalnych do budowy demokratycznej państwowości, a nie kolejnego „pola śmierci”.
Daniel S. Zbytek
Inne tematy w dziale Kultura