Na podstawie wywiadu z profesorem Sławomirem Cenckiewiczem w programie "Magazyn Anity Gargas" można wyróżnić kilka kluczowych wątków dotyczących metod i narracji wykorzystywanych przez służby specjalne i powiązane instytucje w Polsce w kontekście kampanii wyborczej.
Profesor Cenckiewicz wspomina na początku wywiadu o swoim zwycięstwie procesowym z Lechem Wałęsą. Sprawa dotyczyła, jak to określa, "publicznych kłamstw" Wałęsy na temat rzekomego fałszowania przez profesora teczek tajnego współpracownika "Bolek". Profesor podkreśla, że zdecydował się na proces, bo musiał bronić swojej wiarygodności jako badacz i naukowiec, co jest dla historyka najważniejsze. Sąd Apelacyjny wydał już wyrok w tej sprawie, przyznając rację profesorowi.
Według Cenckiewicza, narracja o "wpływach rosyjskich" jest obecnie wykorzystywana jako narzędzie walki politycznej. Za rządów Donalda Tuska została ona, jak twierdzi, całkowicie skompromitowana - do tego stopnia, że "można zwolennika przeciwnika aborcji określić mianem rosyjskiego agenta". Profesor zgadza się z wicepremierem Gawkowskim, że Rosja faktycznie prowadzi działania wymierzone w Polskę, ale zaznacza, że trwają one od dziesiątek lat i były skutecznie zwalczane przez kontrwywiad (ABW, SKW) za rządów Zjednoczonej Prawicy. Zarzuca obecnej ekipie rządzącej, że "podłącza się pod cudze sukcesy", np. w sprawie rozpracowania grupy "16astki", co miało miejsce jeszcze za rządów PiS, a Tusk twierdzi, że to jego służby złapały "tych dywersantów", co profesor nazywa "jednym z większych kłamstw".
Szczególnie krytycznie odnosi się do definicji rosyjskiego wpływu przedstawionej przez Tomasza Siemoniaka, która zakłada, że "każdy krytyk Unii Europejskiej, każdy przeciwnik idei monopaństwa, wszyscy konserwatywnie myślący, odwołujący się do tożsamości, są agentami albo agentami wpływu Federacji Rosyjskiej". Takie podejście uważa za bardzo niebezpieczne i widzi w nim pretekst do manipulowania wyborami. Wskazuje na absurdalne przykłady, jak klasyfikowanie obrońców granicy jako prorosyjskich w raporcie Stróżyka czy łączenie "dezinformacji klimatycznej" lub poglądów pro-life z wpływem rosyjskim. Zarzuca też Tuskowi hipokryzję, twierdząc, że sam "realizował politykę prorosyjską, która nie ma precedensu", a dziś jest "katonem, który wskazuje palcem, kto jest prorosyjski, a kto agentem Rosji".
Profesor Cenckiewicz uważa, że pod rządami Tuska instytucje państwowe są wykorzystywane do bieżącej walki politycznej. Komisje śledcze nazywa "jednym wielkim pośmiewiskiem". Krytykuje też nagłaśnianie sprawy Pegasusa, twierdząc, że zysk z tego będą mieli "wrogowie Polski". Opisując swoje doświadczenia z prokuratorami, określa ich jako "dzikich, ideologicznych, nienawistnych", łamiących podstawowe zasady warsztatu prokuratorskiego. Krytykuje też szefa służby kontrwywiadu wojskowego, który organizuje "wywiady, wykłady czy konferencje polityczne", wykorzystując instytucję do walki z przeciwnikami Tuska i własnymi. Całą sytuację postrzega jako "ruinę" instytucji, "zniszczonych" i "skompromitowanych w oczach obywateli".
Jako propozycje naprawcze sugeruje większy pluralizm i demokrację, nawet w kwestiach dotyczących służb specjalnych, wprowadzenie kadencyjności czy powołanie zastępcy szefa służby z pozycji sędziego lub prokuratora.
Według profesora, trwa operacja służb specjalnych wymierzona w niektórych kandydatów w wyborach, w tym Karola Nawrockiego i Mencena. Cenckiewicz twierdzi, że otrzymał "ze źródeł zbliżonych do tajnych służb" informacje o aktach postępowania sprawdzającego ABW dotyczących Nawrockiego (sprawa "kawalerki" i relacje z panem Jerzym), które miały być wykorzystane przez "zespół śledczy dziennikarski". Choć służby temu zaprzeczyły, Nawrocki podobno "identyfikuje je jako te, które zostały przedstawione w postępowaniu sprawdzającym w 2021 roku". Profesor opisuje tę sytuację jako "słowo przeciwko słowu" i krytykuje brak procedur dokumentujących dostęp do akt archiwalnych ABW.
Sprawa "kawalerki" jest według niego kluczowa dla strony atakującej, bo budzi emocje. Celem tych działań ma być "zniszczenie kandydatury Mencena i Nawrockiego". Media, które profesor określa jako "kartel medialny", podgrzewają ten temat, co sugeruje, że mają badania potwierdzające jego skuteczność w budowaniu emocji wśród odbiorców.
Trwająca kontrola NIK w IPN jest przez Cenckiewicza postrzegana jako "operacja" związana z wyborami. Nazywa ją "dywanową i bezsensowną", obejmującą całość pracy IPN i wymagającą dostarczenia "prawie 40 000 stron" dokumentów. Żądania NIK, np. dotyczące recenzji naukowych książek, uważa za absurdalne. Kontrola wpłynęła też na zaprzestanie wysyłki darmowych książek przez IPN.
Profesor dzieli się też swoim osobistym doświadczeniem jako przykładem metod działania systemu. Opisuje "absurdalną sytuację" postawienia mu zarzutów przez prokuratora Marcina Maksjana. Zarzuty dotyczą wydania "wstępnej zgody na jawnym piśmie" na dostęp przedstawicieli ministra obrony do akt oraz rzekomą "korupcyjną korzyść" z wykorzystania materiałów, które minister Mariusz Błaszczak wcześniej odtajnił. Uważa to za "postawienie w stan oskarżenia całej nauki historycznej" i kompletny absurd.
Szczególnie istotny jest dla niego fakt, że prokurator Maksjan ma konflikt interesów, ponieważ jego ojciec został uznany za kłamcę lustracyjnego na podstawie ekspertyzy profesora. Mimo udokumentowanego wniosku, prokurator nie został wyłączony ze sprawy. Profesor sugeruje osobiste motywacje prokuratora i jego powiązania z osobami, które go nie lubią.
W szerszym kontekście, Cenckiewicz mówi o walce w Polsce między grupą "tożsamościową" (patriotyczną) a "kosmopolitami". Ci drudzy "szukają jakiegoś ośrodka decyzyjnego, ośrodka wpływu, ośrodka siły politycznej, który daje im możliwość wygodnego funkcjonowania w polityce" - tym ośrodkiem jest Unia Europejska, a szczególnie "lewicowo-liberalne rządy w Niemczech". Polityka "resetu" Tuska wobec Rosji często była poprzedzona "konsultacjami polsko-niemieckimi w sprawie polityki wschodniej", co profesor interpretuje jako "jeżdżenie po instrukcje".
Krytykuje też mit o "wspólnej polityce wschodniej Unii Europejskiej", twierdząc, że polityki poszczególnych państw wobec Rosji są sprzeczne i wynikają z różnej historii i zagrożeń, a kosmopolici wykorzystują ten mit w interesie Niemiec, które są "hegemonem w Unii Europejskiej".
Inne tematy w dziale Społeczeństwo