unukalhai unukalhai
2093
BLOG

Krymski lotniskowiec

unukalhai unukalhai Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

 Przypominam o możliwości skorzystania z zielonej ikonki na lewym marginesie z nazwą „Drukuj", która umożliwia czytanie tekstu w całości z pominięciem wyklikiwania kolejnych stron.

           Na tym blogu   dominuje  w notkach  profil  historyczno-literacki, ale  niekiedy udaje się  znaleźć  w tej konwencji temat korespondujący z bieżączką problemów społeczno-politycznych. I właśnie w obecnej notce proponuję impresje z Krymu napisane przez współczesnego pisarza rosyjskiego Wiktora Jerofiejewa po jego podróży odbytej  w tamten rejon w końcowym okresie prezydentury Wiktora Juszczenki. Nie tylko są to więc spostrzeżenia spełniające wymóg aktualności, ale mają również tę zaletę, że ani jedno słowo nie  odnosi się do Putina i Majdanu. Natomiast traktują o zwyczajnych sprawach zwyczajnych ludzi. Ale przynajmniej tytuł eseju pobrzmiewa militarnie.

Zamieszczony tekst eseju pod tytułem „Lotniskowiec Krym” pochodzi ze zbiorku zatytułowanego „Świat Diabła” opublikowanego w oryginale w 2008 roku, zaś w polskiej edycji  w przekładzie Michała B. Jagiełły ukazał się w ofercie  wydawniczej SW „Czytelnik” w 2009 roku.    

Tytuły podrozdziałów jak i ich kolejność pozostawiłem bez zmiany. Opuściłem tylko  kilka początkowych zdań ostatniego podrozdziału. Stanowiły one cos w rodzaju opisu  sennego marzenia Autora eseju bez wyraźnego związku z głównym tematem narracji. Natomiast do tekstu dodałem przypisy w tych miejscach, w których  uznałem to  za potrzebne (numery przypisów są  w nawiasach kwadratowych  […]).  Zamieściłem przypisy  bezpośrednio po tym podrozdziale, w którym znajduje się odwołanie do kolejnego numeru przypisu.

Oto tekst eseju:

„Przenieść stolicę do Symferopola, jedynego miasta imperium, za które nie trzeba się wstydzić”. Mikołaj II szedł po carskiej ścieżce w Nowym Świecie[1] (warto tam zajrzeć: skalny chaos, grota Szalapina o zadziwiającej akustyce, która przenosi terkotanie przewodnika i gwar półnagiego tłumu), w milczącym towarzystwie księcia Golicyna (twórcy krymskiego szampana, warto spróbować), i myślał właśnie o tym. Zacząć od podstaw. Odnowić naród. Oficerowie zwiozą tu piękne kobiety z całego kraju. Kobietom podobają się opaleni marynarze. Urodzi się dorodne potomstwo. Tylko czy damy nie oddadzą się uciechom?

Rewolucyjna myśl: przenieść stolicę z zakomarzonych czuchońskich bagien do błękitu nieba[2]. Mikołaj II miał już dość tytułowania go Waszą Wysokością. To p r z e z w i s k o zaczęło brzmieć dla niego jak „Wasilij Iwanycz”. Chciał dokonać wielkiego czynu. Stolica na Krymie – to ruch hetmanem. Na jachcie „Sztandar” urządzonym ze skromnym angielskim szykiem, często wpatrywał się w mapę półwyspu: Krym – to masoński znak[3]. Serce cara zamierało. Oto stanę się nowym Piotrem Wielkim. Zniweczę plany buntowników. Zadziwię Europę. Zastraszę Turcję. Z Sewastopola wszystko widać. Zbudujemy białe miasto. A mieszkać będę w Liwadii[4]. Kto włada Krymem, włada całym światem. Tu, na ziemi greckich i rzymskich kolonii, Rosja złapie nowy oddech. Odpocznie od burz. Tylko czy nie za wiele tu wschodniej egzotyki? Krym, niczym wielka cykada, dzwoni od tatarskich nazw. Poradzimy sobie. Nic nikomu nie mówiąc, car zadecydował o przeprowadzce stolicy w 1924 roku (patrz sekretne, nieopublikowane zapiski monarchy). Objąwszy wpół księcia Golicyna, Mikołaj tu, na carskiej ścieżce, zaczął tańczyć „Sewastopolskiego walca”[5].

Przypisy:

[1] Nowy Świat jest miejscowością oddaloną od Sudaka  o kilka kilometrów. Nowy Świat to niejako miniatura Sudaka. Nowy Świat warto odwiedzić ze względu na wspaniały rezerwat przyrodniczy utworzony na wystającym w morze cyplu. Dla zwiedzających zbudowano specjalną ścieżkę (szlak Golicyna), z której można podziwiać uroki tego miejsca: fascynujące skały wchodzące wprost do wody, krystalicznie czysta woda, jaskinie zamieszkałe przez nietoperze to tylko niektóre z atrakcji rezerwatu. Spacer ścieżką trwa co najmniej 2 godziny.

Sudak to niezbyt duże (13 tys. mieszkańców), ale bardzo popularne miasteczko-kurort  położone we wschodniej części półwyspu krymskiego, oddalone od Teodozji o 55 km. Dojazd do Sudaka autobusem
z Symferopola trwa ok. 2 godzin. Z Teodozji podobnie. Główną atrakcją  Sudaka jest  jego położenie. Miasteczko z każdej strony otaczają góry. Na zachodnim krańcu
miasteczka, na wzgórzu nad samym morzem, znajduje się wizytówka miasta, czyli  pięknie położona Twierdza Genueńska.
Za Wiki:

W XIV wieku działała tutaj wenecka faktoria handlowa. W 1365 roku władzę przejęli Genueńczycy, którzy zbudowali potężną twierdzę na nadmorskich wzniesieniach. Poza murami twierdzy znajdowało się przedmieście (borgo), które dało początek współczesnemu miastu.  W okresie genueńskim Sudak (nazywał się wówczas Soldaia) zajmował, obok Kaffy, czołową pozycję gospodarczą i strategiczną w strukturach genueńskiej Gazarii. Władza Genueńczyków skończyła się w 1475 roku, z chwilą opanowania miasta, wówczas już ostatniego bastionu Genui na Krymie, przez Turków osmańskich.

www.rosjapl.info/ukraina/krym/sudak_nowy_swiat.php

http://kalejdoskop.h2.pl/krym/krym.php#krym8

[2] stolica na czuchońskich bagnach  -  chodzi o Sankt Petersburg (potocznie Piter), który był do rewolucji 1917 r. stolicą Imperium Rosyjskiego (Moskwa była stolicą Księstwa Moskiewskiego i Wielkiego Księstwa Moskiewskiego w  wiekach XIII - XVI oraz  stolicą Carstwa Rosyjskiego w latach od 1547 do 1712);

[3] kontury półwyspu krymskiego odwzorowane na mapach przypominają pentagram;

[4] Liwadia - osiedle typu miejskiego na Krymie, liczące obecnie niecały tysiąc stałych mieszkańców znajduje się około 3 km w kierunku południowo-zachodnim od Jałty, czyli na jej przedmieściach. W pałacu Romanowów w Liwadii odbywały się obrady konferencji jałtańskiej w 1943 r. (obecnie kompleks sanatoryjno-uzdrowiskowy). Nazwa miejscowości pochodzi od greckiego słowa "libadion", co oznacza "łąka";

 [5]To licentia poetica Autora eseju. Taniec z operetki „Sewastopolski walc”, która została skomponowana
w 1962 r.  przez Konstantina Jakowlewicza Listowa (ur. w Odessie w 1900 r., Saratowskie konserwatorium muzyczne ukończył on w 1922 r. , zmarł w 1983 r.). Zatem car Mikołaj II nie mógł znać tej melodii;

Fitoncydy

Za patriotę Krymu uważa się tego, kto bez namysłu powie, ze Krym jest piękniejszy od Włoch, jeśli nawet nigdy nie był we Włoszech. To ryzykowne stwierdzenie zawiera w sobie cząstkę prawdy. Włochy – to ukształtowany kraj i ostatecznie sformowana kultura. Uroki Włoch trwają pod kopułą passé composé , czasu przeszłego dokonanego. Wymieszane są z uniwersalnym duchem architektury. Cyprys staje się przedłużeniem marmurowej kolumny, krzew różany, gaj oliwny pełne są trwałych ludzkich znaczeń.
Na Krymie nic nie zostało doprowadzone do końca, niczego nie zebrano w całość, wiele zarzucono
w połowie drogi, przerwano, rozbito, czegoś w ogóle nie rozpoczęto. Nie ma nawet kolei wzdłuż wybrzeży.
Dzikie, nieujarzmione przez człowieka piękno, które nie podporządkowało się nieszczęsnej historii – oto czym jest Krym.

Wszyscy mówią o aurze, aurze, aurze. Ale tylko na Krymie pochłania cię ten temat. W słoneczny majowy dzień między Simeizem i Forosem[6] schodzisz z góry, w otoczeniu fitoncydów, kroczysz po nierównej ścieżce ku morzu wśród drobnolistnych kamiennych dębów, które rosły tu zawsze i wszędzie,
i czujesz, jak pogłębia ci się oddech, rozszerzają źrenice – jesteś we władzy pierwotnej aury. Z czymś takim zdarzyło mi się spotkać nas południowym, skalistym wybrzeżu RPA, ale gdzie jest kraina Limpopo, a gdzie jesteśmy my?

Przypis:
[6] Simeiz, Foros  - osiedla podjałtańskie.

więcej:
www.krymklub.com

http://nocleginakrymie.pl/krym/simeiz-simeiz


Wyspa Krym

Moja największa tajemnica, związana z Krymem, jest wstydliwa. Wiele lat temu przyszedł do mnie w gości Wasilij Aksjonow, jeszcze przed Metropolem [7]. Powiedział, że chce napisać książkę Wyspa Krym.
Przeraziłem się. Dlatego, że sam nosiłem się z podobnym zamiarem. O rosyjskim Tajwanie. Ale on powiedział o tym głośno – i koniec, było już za późno. Rozmawiałem o tym z żoną – ze tematy spływają
z niebios. Kto pierwszy złapie, ten lepszy. Do dziś nie przyznałem się Aksjonowowi. Napisał – Krym
w książce błysnął złotymi naramiennikami, okazał się playboyem.

Przypis:
[7] Wasilij Pawłowicz Aksjonow  ur.1932 r.  Kazań, Tatarska ASRR, zm. 2009r., Moskwa.  
Rosyjski i amerykański pisarz, dramaturg filmowy, scenarzysta. Syn pisarki Jewgieniji Giznburg.

Od 1972 roku cenzura w ZSRR zakazywała publikacji jego utworów literackich (np.: powieści „Wyspa Krym”, „Oparzenie”). W 1978r.  wsparł pomysł Wiktora Jerofiejewa i włączył się do opracowania, a następnie wydania w samizdacie bezdebitowego almanachu Metropol(1979 r.). 
Po wykluczeniu 
Jewgienija Popowa i Wiktora Jerofiejewaze Związku Pisarzy ZSRR,  pisarzy współpracujących przy  wydawaniu  ww. almanachu,  Aksjonow wystąpił z tej organizacji. Po wyjeździe w 1980 r.  na zaproszenie do USA został wraz z żoną Mają Karmen,  pozbawiony został  obywatelstwa ZSRR;

Walka liliputów

Podobni są do liliputów Swifta, dzielących się na tych, co jedzą jajka od cieńszej strony i tych, którzy zaczynają od grubszej. Krymosceptyk wyśmieje i Krym, i krymofila. Walka obu stronnictw nasila się. O ile w czasach radzieckich miała d r o b n y  -  bytowy, estetyczny, klimatyczny  -  wymiar, dotyczyła głownie  przewag i walorów uzdrowiskowych, o tyle teraz pogłębiła się, przeniknęła do sfery polityki, nostalgii, kwestii narodowościowych, i wszystko zaogniło się.

Dzisiejszy krymofil  -  to gatunek reliktowy. Jego wierność Krymowi opiera się na staromodnej gadaninie: Krym jest niepowtarzalny, unikalny, wyjątkowy, ma najbogatsza historię, bajeczną archeologię, samorodne plaże, mistyczna atmosferę legend, pieczar, grot, klasztorów. Jednakże starowiercom nieobce są myśli imperialne: Krym to ziemia święta. Tu, w Chersonesie[8] ochrzcił się kniaź Włodzimierz, tu pierwszemu rosyjskiemu turyście, Puszkinowi, przyszła do głowy myśl o Eugeniuszu Onieginie, tu porucznik Tołstoj bronił Sewastopola, tu toczyły się krwawe walki z faszystami, i Stalin podczas konferencji w Jałcie skutecznie przeforsował ideę powojennego imperium radzieckiego. Krymofilem może być i poetyczny miłośnik Cimmerii[9], i mer Moskwy, przyjaciel Sewastopola, i zwyczajny amator dostępnego wypoczynku, i zwolennik seksturystyki. Ale u podstaw krymofilstwa leży z reguły rodzinne wspomnienie wakacji: tu pierwszy raz zobaczyłem morze!

Portret krymosceptyka na pierwszy rzut oka przypomina portret jego antagonisty. Krymosceptyk tez jeździł w dzieciństwie na Krym, możliwe, że do „Arteku”[10], potem na bulwarze w Jałcie pił portwein z cysterny, i tej samej nocy stracił cnotę. Ale minęły lata, romantyk rozczarował się. Z wysokości dzisiejszych czasów dostrzegł mankamenty Krymu: bulwar  -  nie ten, jedzenie  -  nie to, klimat tez się zepsuł. Takiego krymosceptyka, jeśli jest jakąś znakomitością, wykorzystują do werbunku klientów biura turystyczne, specjalizujące się w kierunku kaukaskim. Na tym się nie kończy. Mankamenty oferty Krymu, zrujnowana infrastruktura uzdrowiskowa skłaniają do rozważań o historycznej niepewności półwyspu i jego fałszywości, od wsi potiomkinowskich do roli ogólnozwiązkowego kurortu, od bandytów z lat 90, do dzisiejszego chaosu, związanego z ukrainizacją i roszczeniami Tatarów.


Przypisy:
[8]
Chersones/Chersonez – (Korsuń), kolonia grecka od Vi wieku starej ery (miasto-państwo Milet). W II wieku starej ery Chersonez dostał się w orbitę władzy króla Pontu (Mitrydates). W II wieku nowej ery był tutaj obóz kohorty legionu rzymskiego. Potem były to terytoria Cesarstwa Bizantyjskiego. W 988 r. książę ruski Włodzimierz zajął Ch., następnie zwrócił go cesarzowi Bizancjum, uprzednio przyjmując tu chrzest. Chersonez i jego mieszkańców zniszczyły najazdy Mongołów powtarzające się w wiekach XII-XIV. Potem były to tereny Imperium Osmańskiego. W 1783 r,. Rosja podbiła Krym, w tym  Chersonez. który  po raz kolejny
w swojej historii zmienił przynależność polityczną.  Ruiny Ch.  znajdują się obecnie w granicach administracyjnych Sewastopola;

[9]Cimmeria  -  mityczna kraina barbarzyńców, ojczyzna Conana Barbarzyńcy.
Na ogół utożsamiana z prehistoryczną celtycką Walią (Cymru – Cymbrowie);

[10]„Artek”  -  kompleks obozów pionierskich utworzony w 1925 r.  po konfiskacie  w 1918 r. terenów wsi Charta należących do łódzkiego przemysłowca Gustawa Biedermanna. To były tereny u podnóża Aju Dah (Ajudag - Góry Niedźwiedziej) obok miejscowości Gurzuf, znajdującej się ok. 12 km na północ od Jałty.
Kompleks obozów pionierskich  został  zlokalizowany  na przylądku  Suuk-Su;

Z góry na dół

 Jak spojrzeć na Krym bez założonego z góry manicheizmu, stosując metodę wyodrębnienia, nie zadając gwałtu pamięci i równocześnie z niej nie rezygnując? Krym jak dawniej pozostał „perłą” o lokalnym znaczeniu, jego czar nie wychodzi poza granice WNP. W świadomości obcokrajowców Krym istnieje jako cos w rodzaju zamazanej plamy: ktoś cos słyszał o wojnie krymskiej jako balonie próbnym wojen światowych, ktoś pił krymskiego szampana, ktoś cos czytał o Jałcie, o Czechowie. Krym  -  to kołdra ze skwarków. Obcą mowę słyszy się na Krymie rzadko, oglądasz się na takich gości. Przeważnie są to Polacy. Niezbyt bogaci, młodzi ludzie. Czasem Niemcy. W pojedynczych przypadkach zdarza się angielski. Nieczęsto. Cudzoziemcy, z którymi rozmawiałem w Europie czy Ameryce o Krymie, wyobrażają sobie, że leży na końcu świata  -  jak tam się dostać?

Dzięki strefom czasowym zyskuje się godzinę, do Jałty lub Koktebelu[11]  -  jeśli wylecisz z Moskwy rano  -  dotrzesz przed obiadem i po południu możesz już być na plaży. Do niedawna na Krym latały tylko radzieckie samoloty, które znakomicie nadają się do rozmyślań o przedwczesnej śmierci. Teraz pojawiły się alternatywne połączenia, i dajmy na to, do Symferopola lecisz zdezelowanym boeingiem. Sam lot  -  jeśli jest bezchmurnie i siedzisz przy oknie  -  to bezpośrednia ucieczka z lasów  ku wolnym stepom Południa. Przy podejściu do lądowania zagarniasz wzrokiem nieoczekiwane srebro morza, którego nie widać w dole, i widzisz ziemię o barwie jaskrawego bakłażana.

                Ze względu na zniszczone mundury pogranicznicy w Symferopolu wyglądali jak dezerterzy z Armii Radzieckiej. Teraz ich amerykanizowane uniformy (szczególnie ciemnozielone teksaskie kapelusze o szerokich rondach na głowach funkcjonariuszek) staja się pierwsza namacalna oznaką ukraińskich dążeń do Zachodu. Nawiasem mówiąc, te pierwsze oznaki na Krymie mogą okazać się ostatnimi. Jeśli posiadasz zbędne dolary, możesz, omijając kolejkę, skorzystać na lotnisku z przejścia dla VIP-ów. Zapadając się w miękki fotel, wsłuchany w stukot obcasów długonogich kelnerek, które rzucają się przynieść ci miejscowe piwo, łowisz nosem napływający przez lufcik zapach wiecznie zielonych krzewów (w twojej młodości nie wiadomo dlaczego pachniały o wiele bardziej upajająco), czujesz pierwszy napływ wakacyjnego rozleniwienia.

Przypis:

[11]Koktebel  (tur.  Kok-tepe-el – Kraj Błękitnych Szczytów), kurort w okręgu administracyjnym Teodozji.  Liczba stałych mieszkańców nie przekracza trzech  tysięcy. Jest tu kilka atrakcji turystycznych jak np. rezerwat geologiczny Karadag (Kara Dag - Czarna Góra), czyli krater wygasłego wulkanu, plaża dla nudystów („Nudik”), wytwórnia winiaków (najbardziej znany „Kutuzow”);

Symferopol

               Na Krymie bywali wszyscy., od Homera po Mozarta i niemieckich faszystów. Ale wypożyczyć samochód i pojechać na zwiedzanie Symferopola[12], to nieroztropność. Jeśli tak zrobimy, czeka nas gorzkie rozczarowanie. Symferopol (w skali domniemanego przewodnika  -  minus trzy gwiazdki) jest wyjątkowo pozbawiony wyrazu. Administracyjna podszewka Krymu, zaprzeczenie uroków półwyspu. Zbieranina tandetnej sowieckiej architektury, która zmęczyło sterczenie na wietrze i słońcu, może być udana scenografia tego „nieudacznego kraju”, o którym jeszcze w roku rewolucji śpiewał Wertyński[13]. Symferopol  -  to szkielet biurokracji, snującej się po długich korytarzach republiki autonomicznej. Ani zieleń sadów, ani wesołe twarze symferopolskich studentów nie są w stanie złagodzić wrażenia marności egzystencji. Przypadek sprawił, ze musiałem odwiedzić pacjenta wielkiego szpitala w Symferopolu. Był to oddział urazowy, gdzie wszyscy leżeli w ciasnych salach z wysoko uniesionymi nogami. Zawistne spojrzenia rekonwalescentów o kulach, palących papierosy na schodach, smród szpitalnej kuchni i kostnicy… Nie łamcie nóg w Symferopolu!

Przypis:

[12] Symferopol  -  administracyjna stolica Autonomicznej Republiki Krymu - ok. 350 tys. mieszkańców.
Miasto założone w 1784 r. przez carycę  Katarzynę II.

http://www.eastway.pl/symferopol
[13] Aleksander Nikołajewicz Wertyński (1889-1957), poeta, aktor, kompozytor. Wyjechał z Rosji w 1919 r. powrócił do kraju w trakcie  Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w 1942 r.;

Sztuczne kwiatki

Wszystkie drogi na Krymie prowadza do morza. W samochodzie można zawczasu włożyć kąpielówki. W stronę Teodozji? Nie najlepsza szosa, nie rządówka jak do Jałty, ale da się dojechać, o ile się nie rozbijesz po drodze. Na poboczach, na całej długości trasy, napierając na siebie, tłoczą się krzyże ze sztucznymi kwiatami, spalonymi oponami, owalnymi fotografiami ofiar: ci ludzie zginęli w wypadkach, spłonęli w zderzeniu czołowym, pijani czy trzeźwi  -  pazerni taksówkarze wieźli ich jak uzdrowiskowy chłam.
                Początkowo twoja podróż  -  to h i n d u s k i wariant niekończącego się przedmieścia; migają kury, mężczyźni siedzący w kucki, cmentarze, stacje benzynowe, białe lepianki z niebieskimi ramami okien. Dalej zaczynają się nowinki religijne: imponująca przydrożna rywalizacja chrześcijańskich krzyży i meczetów. Każde wyznanie podsuwa ci swoja jedyna prawdę. Na betonowych płotach, na murach niedokończonych domów, widać hasła polityczne o treści promoskiewskiej. Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, ze na rogatkach Symferopola dostrzegłem grupę ludzi ze spłowiałymi pomarańczowymi flagami  -  wyglądali jak złoczyńcy: krymska rzeczywistość wypchnęła ich za przydrożny rów.

Za niemożliwie rozciągniętym w przestrzeni Biełogorskiem[14] droga staje się weselsza. Przemiana jest nagła. Nad czymś się zamyślasz, aż nagle, kiedy spojrzysz w okno samochodu, widzisz, ze dobrały się do ciebie góry i doliny. Przyroda przeistacza się w p r z e s t r z e ń  o b i e t n i c.  Za zakrętem gotowa jest zalśnić odnoga Amazonki, za chwilę pojawi się chmara słoni. Ale, obnażywszy się, przyroda skromnie zamienia się w leśna przełęcz, na której rosną grzyby i białe dzwoneczki, a dalej pojawia się osada Stary Krym, łączący w sobie nieznana oku, kwitnącą tatarska przeszłość, skrzypiące podłogi muzeum Aleksandra Grina[15] i eksstolicę radzieckich gruźlików, której granice wyznaczają zrujnowane ogrodzenia sanatoriów. Zaczynają się winnice i stepy. W końcu stukilometrowa droga proponuje prosty wybór: w lewo  -  do Teodozji; w prawo  -  na plaże Koktebelu. Na rozwidleniu  -  zlot  milicyjnych radiowozów, pilnujących tatarów. Od czasu do czasu pojawia się tu tatarski zagon. Ludzie ci chcą zająć dla siebie zatokę cichą  -  dumę Koktebelu. Z niewiadomych powodów nie pozwala im się na to.

Przypisy:
[14]
Biełogorsk  -  ok. 15,0 tys. mieszkańców, położony na północnym przedgórzu Gór Krymskich, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Symferopolem a Teodozją. Dawna osada o nazwie Karasu Bazar zamieszkała do czasów Rewolucji Sowieckiej  głównie przez Krymczaków.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Krymczacy

[15] Aleksander Grin , wł. Aleksander Stiepanowicz Griniewski (1880-1932), pisarz rosyjski, syn polskiego zesłańca postyczniowego (1863) Stefana Hryniewskiego i Rosjanki.  Utwory o tematyce fantastyczno-przygodowej. Uznanie dla swojej twórczości zyskał pośmiertnie. Pochowany na cmentarzu w Starym Krymie;

http://www.kuriergalicyjski.com/index.php/redakcjapoleca/1216-czowiek-ktry-wyprzedzi-czas?showall=&start=1


Ajwazowski

                Teodozja [16]  -  to nie Symferopol. Ma przynajmniej firmowe srebrzyste topole. Miejscowi chodzą po ulicy Włoskiej z opalonymi, lecz z niewiadomych powodów zmizerniałymi twarzami. Z reguły są ordynarni i strachliwi. A ten mały człowieczek, pyszniący się wąsatym obliczem  -  to subtelna zagadka natury ludzkiej. Uszczęśliwił Teodozję koleją, galeria dziewiątych fal i katastrof okrętów.. Obrazy wiszą w jego własnym p ó ł p a ł a c u, będącym w opłakanym stanie. Ajwazowski[17] to większy prymitywista niż Pirosmani. Twórca kiczu jest niepowtarzalny: klasycystyczne rzemiosło i nadworny konformizm zapewniły mu wieczna przyjaźń światowego snobizmu, który skowyczy z pragnienia dotknięcia jego arcydzieł przynajmniej w reprodukcjach. Snobi widza w morskim prymitywizmie nieskończone horyzonty ludzkiej ograniczoności.

Z Krymu, jak z zakurzonego dywanu, wytrzepano całą historię. Widziałem rysunek średniowiecznej Teodozji: portowe miasto, przypominające włoskie. Nic z niego nie zostało. Historia tak wyprasowała Krym, że ocalały jedynie skorupy i odłamki. Wspomnienia wspomnień. Jest, co prawda, Chersones. Z kilkoma kolumnami. Usiłuję wyobrazić sobie , jak kniaź Włodzimierz przyjmował tu chrzest. W greckim mieście. Przyjechał do greckiego miasta, w którym stoją pogańskie świątynie[18], kwitną maki, i ochrzcił się… Informację, że Teodozja ma ponad dwa i pół tysiąca lat, należy natychmiast wyrzucić z pamięci, za to wille, szczególnie producenta tytoniu Stamboli  -  to materialny dowód utraconej przyszłości.
                Po wycofaniu się białych z Teodozji[19] zebrano wszystkich niedobitych kucharzy, innych posługaczy -  i rozstrzelano 18 tysięcy ludzi. To więcej niż polskich oficerów w Katyniu. Jesteśmy jednak zdumiewającym narodem, który zapomniał o własnym unicestwianiu. Dopiero teraz wzniesiono pomnik rozstrzelanej służbie jako ofiarom czerwonego terroru, ale w ostatniej chwili na wszelki wypadek wyrzucono słowo „czerwonego”.

Teodozja  -  to nie tylko port, ale także klimatyczny happy end. Półpustynia zaczyna się już na wschodnich przedmieściach i ciągnie aż po Kercz. Jeśli jednak zawrócić i pojechać w stronę Koktebelu, Krym szybko przeistoczy się w pejzaże kwitnącej krainy z wierszy Wołoszyna.

Przypisy:

[16]Teodozja  –  wcześniej Kaffa.  Port handlowy i kurort we wschodniej części Płw. Krymskiego, ok. 80 km na płd. zach. od Cieśniny Kerczeńskiej, ok. 75 tys. mieszkańców. Po zdobyciu Krymu przez Rosję w 1783 r. (poprzednio Krym stanowił dominium  Imperium Osmańskiego), powróciła do greckiej nazwy („dany od boga’, albo „dar bogów”).

http://www.eastway.pl/teodozja

http://www.krajoznawcy.info.pl/miasto-podarowane-przez-bogow-18143

http://www.odyssei.com/pl/travel-article/18609.html

[17]  Iwan Konstantynowicz Ajwazowski,  malarz – marynista pochodzenia ormiańskiego (Gajwazowski), urodzony i zmarły w Teodozji (1817 – 1900).Był jednym z inicjatorów i fundatorów budowy linii kolejowej
z Symferopola do Teodozji. Za własne pieniądze otworzył  muzeum historyczne,  Szkołę Plastyczną i Muzyczną.  Również z własnych środków wybudował 25 km wodociągu doprowadzającego wodę do Teodozji aż spod Starego Krymu.

http://www.eastway.pl/iwan+ajwazowski

http://www.emonety.pl/page/iwan-konstantynowicz-ajwazowski-1817-1900-p159.html

[18] por. przypis [8]. Licentia poetica Autora eseju. W końcu X wieku Chersones znajdował się w Cesarstwie Bizantyjskim, czyli panującą religia był greko-katolicyzm.  Świątynie pogańskie nie mogły wówczas pełnić swojej funkcji z czasów przedchrześcijańskich, czyli kniaź Włodzimierz mógł oglądać ruiny takich świątyń;

[19] listopad 1920 r. , po ewakuacji oddziałów armii gen.  Piotra Wrangla do Turcji (Konstantynopol). Łącznie uciekło wówczas z Krymu przed bolszewikami  ok. 150 tysięcy ludzi  (wojsko i cywile);

Koktebel

               W naszym niedokończonym domu obok Góry Wielbłąda zorganizowaliśmy w sierpniu pierwsza imprezę. Zasiedzieliśmy się. Około trzeciej nad ranem Sasza Sokołow przywołał mnie do okna. W świetle księżyca pobliskie góry były i d e a l n i e  s r e b r n e. Koktebel słynie z teatralności przyrody. Gdy nad Karadagiem wschodzi księżyc, ma się wrażenie, ze za chwile minerały zaczną śpiewać. Otoczony przez nagie biblijne góry od wschodu i południowokrymską „zieleninę” od zachodu,  Koktebel wchłania w siebie zbyt wiele, by być jednym dla wszystkich. Każdy wymyśla go po swojemu, hołubi w duszy. Kto nie ma fantazji, poddaje się tradycji kulturalnej. Ona nie śpi. Profil Wołoszyna[20], wyrzeźbiony wiatrami na Karadagu tysiące lat przed narodzinami poety, jest nie tyle symbolem tożsamości Koktebelu, co jego gwiazdą przewodnią. Koktebel zaczyna się od tego profilu, biegnie dalej poprzez dom Wołoszyna (dopiero co go odremontowano, czyli zbudowano od nowa) na bulwarze i kończy się na mogile poety na szczycie góry, do którego to miejsca podążają tysiące pątników, z których wielu nigdy nie słyszało o Wołoszynie.

                O ile na Południowym Wybrzeżu Krymu (PWK) chodzisz pionowo, gramoląc się w zaułki Gurzufu, o tyle tutaj  -  bierz konia i galopuj za horyzont. Suche morskie powietrze zapewni ci dziarskość i energię na rok. Pewnego razu ostra zima wymroziła w sadach figowce, drzewa granatu, cyprysy i wiecznie zielone krzewy. Ale żadna zima nie unicestwi dzieła Wołoszyna. Andriej Bieły[21] pisał, że jedna piąta poetów i malarzy Srebrnego Wieku[22] bywała w Koktebelu; jestem przekonany, ze kultura rosyjska dzięki Koktebelowi stała się mniej północna i o wiele bardziej słoneczna, niż było jej sądzone. Koktebel to jedyny kurort Krymu, gdzie nie ma prostytutek. Tu każdy znajdzie sobie d a r m o w ą  przyjaciółkę. To najgorętszy nocny klub Krymu, do którego zwieziono tony młodego kobiecego ciała. Kazantip[23] nad Morzem Azowskim tez rozpala, ale tylko w dniach festiwalowej cyganerii  -  Koktebel hula przez cały sezon. Wszędzie się całują, a od rana jedzą białe brzoskwinie. Ci, którzy lubią sporty ekstremalne, latają po niebie i morzu, na czym tylko się da. Przyszły los głęboko jeszcze sowieckiego Koktebelu, da się przewidzieć  -  drogie hotele, nadmorskie luksusy. Dobrze, ze buduję się w górach, z dala od przyszłości.

Przypisy:

[20]Maksymilian Aleksandrowicz Kirijenko-Wołoszyn (1878-1932) -  poeta i malarz, od 1917 r. mieszkał na Krymie (emigracja wewnętrzna – ostatni utwór poetycki wydał w 1923 r.), pochowany w Koktebel.  Związany ideowo z futuryzmem, symbolizmem i akmeizmem. Na studiach w paryskiej Sorbonie dostał się pod wpływy antropozofii Rudolfa Steinera;

[21]Andriej Bieły,właśc. Boris Nikołajewicz Bugajew (1880-1934) – rosyjski poeta, prozaik, krytyk literacki, filozof, teoretyk symbolizmu, mistycyzmu i antropozofii;

http://pl.wikipedia.org/wiki/Andriej_Bie%C5%82y

[22] Srebrny Wiek – nazwa okresu kultury rosyjskiej od początku XX wieku do 1934 r., tj. do czasu wprowadzenia w literaturze , filmie i teatrze  „socrealizmu”,  jako jedynej poprawnej stylistycznej maniery twórczości;

http://pl.wikipedia.org/wiki/Srebrny_wiek_(Rosja)

[23]Kazantip  -  przylądek na Krymie nad Morzem Azowskim

http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazantip

Goła Liska

               Szkoda, ze Fellini zmarł tak wcześnie! Mógłby przyjechać do Zatoki Lisiej -  jest tam wszystko, co niezbędne do filmu: piękno i brzydota, śmiech i grzech, smutek i muzyka. Ale nawet bez Felliniego dzień i noc, od maja do października, trwa tam reality show, zgodny z zasadami jego estetyki. Nawet nie trzeba daleko jechać. Z Koktebelu czterdzieści minut w stronę Szczebietowki. Droga, prawdę mówiąc, jest okropna. Nieprzejezdna. I chwała Bogu! Gdyby była dobra, Zatoki Lisiej już by nie było. Byłaby zwyczajna krymska plaża. A tak, kiedy spojrzy się z morza na Liskę, jak ją nazywają bywalcy, to wydaje się, ze na brzegu rozbiło obóz jakieś nieznane plemię. Prehistoryczne. Łopoczą na wietrze flagi, płótna, namioty  -  mieszkają jakieś dzikusy, poganie. Wałęsają się tam i siam przeważnie goli, nic nie robią, na kupę chodzą gromadą do „doliny snickersów”. Pogańskie nieroby.

                I jeszcze pytają: czym bogata jest dzisiejsza Ukraina? Przecież już sama tylko Liska wejdzie do historii kraju jako do niczego niepodobny pogański sabat! Dawniej hippisi dużo pili i palili wszelkie świństwa, smażyli konopie na patelniach. Teraz poganie wygolili sobie genitalia i wszyscy odkryli trasy energii. Kobiece wygalanie, ujawniające podstawę podstaw, wywołało przewrót w miejscowej astronomii, podobny do odkrycia Kopernika. O ile wcześniej mężczyźni chodzili z opuszczonymi głowami, o tyle teraz ich teleskopy znajdują się w pozycji roboczej. Gwiazdy przybliżyły się i stały się dostępne obserwacjom. Niektórzy nawiązują z nimi bezpośredni kontakt: jedni  -  na ziemi, inni  -  w morzu. Ci w morzu bratają się nawet z meduzami. Ale stopniowo wymiera archaiczna republika rastamanów. Coraz mniej jest flag jamajki. Wydoroślawszy, chłopcy i dziewczęta z gitarami i bębnami okazali się ludzką przeciętnością. Ostatnimi czasy w Lisce zaczęła dominować drobnomieszczańska publika ze swoimi samochodami, szukająca odosobnionych miejsc, dla której Tatarzy otworzyli bazar oraz małe kawiarenki. Są to głównie zakochane pary, początkowo w kostiumach kąpielowych, powiedzmy, przez pierwsze pół godziny, lecz szybko się wyluzowują i zaczynają dawać sobie dowody miłości na oczach wszystkich. Wracają do Liski już z dziećmi. Ich dzieci są kędzierzawe i pogodne, zaś potomstwo rastamanów wysiaduje na brzegu z głodnymi oczami i rozkwaszonymi nosami. Spytałem rastamana o ksywce „Nef” (od „nieformalny”), co się stało z jego ruda przyjaciółką. Jak się okazało, nie mogła znieść, ze Nef spędza zimę w Woroneżu na złomowisku samochodowym; niejako zezłomowało go.

                Linią podziału jest nie tylko bogactwo,  lecz także geografia. Ludzie przyjeżdżają do Liski z różnych krajów postsowieckich, o polityce dyskutują mało, ale Białorusini i tak się obrażają. „Dla was wszystkich  -  powiadają  -  Białoruś to diagnoza”.  Prowincjuszki przyjeżdżają do Liski z rozpuszczonymi włosami, kobiety stołeczne  -  z krótkimi fryzurami.  Są też samotne dziewczyny, być może kijowianki, które, wysmarowawszy się starannie olejkiem, opalają się, wystawiając pupę i książkę. Są ładne, możliwe, że czekają na was.

W stronę PWK

               Obiecałem przyjaciołom odwiedzić ich w Simeizie, gdzie wskrzesili organizację pionierską; można stamtąd wyruszać na wycieczki w różne strony. Chociaż między wschodnim Krymem i PWK  trwa konflikt duchowy, pojechałem tam bez uprzedzeń.

Każda góra na Krymie jest do czegoś podobna: m o j a  do wielbłąda, druga  -  do niedźwiedzia, trzecia  -  do tyłka. Droga przez Siudak i Nowy Świat wymaga kolejnych metafor.  Niejednokrotnie widzisz, jak ze stojącego samochodu wypełza udręczony malowniczymi zygzakami cień dziecka lub kobiety. Genueńska twierdza w Sudaku porosła wewnątrz trawą. Ale w sezonie na jej dziedzińcu odbywają się pojedynki rycerzy, wszyscy na wszystkich. Strzela armata, konie i jeźdźcy krążą po polu, płaczą dzieci w zbrojach. Wszystko, jak wszędzie, psuje tandetna architektura sanatoriów i uzdrowisk.

Miejscowa ludność i większość letników czuje się oszukana i okupowana. Wprawdzie marionetkowa Republika Krym jest swoistym buforem, ale to tylko dolewa oliwy do ognia. Czynnikiem, do czasu hamującym wybuch, są roszczenia Tatarów. Przejawiają się w obłudnych formach oburzenia ekonomicznego i moralnego. Moi znajomi Tatarzy są niezadowoleni, ze ich stepowe pomidory ustępują nadmorskim, i gorsza się ma widok wczasowiczek z gołymi pępkami. Młode tatarki założyły długie suknie i ukryły włosy pod chustkami  -  na wybrzeżu Krymu wygląda to modnie. Ale co się kryje za tym wszystkim  -  pozostaje tajemnicą, której Tatarzy sami nie rozumieją. Czy przejmowanie ziemi przez Tatarów to posunięcie przyszłego gospodarza? Jedni bagatelizują zagrożenie, inni je wyolbrzymiają, widząc w Tatarach jutrzejszych właścicieli Krymu, ale już teraz jest jasne: Krym to beczka prochu.

Willa  „Ksenia”

               Krym rozpada się na cztery strony świata. Każda z nich ma rację. Rację ma przemysłowa północ, której przemysł uznano na Krymie za upadły. Rację ma egzotyczne południe, potomek chanów. Rację ma rosyjski wschód, opłakujący utratę Krymu. Rację ma zachód, pragnący dla Krymu europejskiej normalności. Paradoks polega na tym, że na PWK wszystkie pomniki, pałace i parki należą do ustrojów, których już nie ma i nie będzie. To wycieczki [po luksusowym niebycie. Podczas tej podróży zrozumiałem wreszcie, co znaczy dla mnie PWK. Przechadzka w poszukiwaniu straconego czasu. Co mi tam Proust? Liwadia, Ałupka, Mischor, była dacza Breżniewa, w której do dziś mieszkają delfiny[23]. To  -  jaskółcze gniazdo,  z którego wyleciały wszystkie jaskółki. Breżniew  -  to nasza największa jaskółka! Pozostały stare wróble. Zaś obiekty radzieckie  -  to fontanna łez!  Oto ukończyli budowę sanatorium Akademii Nauk, zamontowali nawet instalacje wodno-kanalizacyjne, wykopali tunel, żeby można było schodzić prosto na plażę  -  patrzę z plaży, a w środku dziura  -  w  wodzie pływają badyle. Obok obserwatorium z cyprysami. Tez ruina. I przedrewolucyjna willa „Ksenia” w centrum Simeizu  -  z byłymi mieszkaniami komunalnymi, szyby powybijane[24].  Moi znajomi pionierzy mówią: w willi „Ksenia” są duchy. Jakie duchy! Martwe dusze! Wszystko podupadło. Daty na starych budynkach krzyczą: 1908, 1911, 1913. Niezbyt długo zażywali luksusów właściciele mauretańskich willi, środkowoazjatyckich bungalowów, kupieckich dacz z wieżyczkami. Zaledwie trzy lata dłużej niż w Pitrze  i w Moskwie. Rozbiórka jest kosztowna, remont jeszcze droższy.

           Jednakże żyjący Krym znów się poruszył. Piękno szuka nowych ofiar. Wszędzie kwitnie budownictwo indywidualne, każdy buduje się, jak może. W Simeizie gościli mnie pionierzy ze wszystkimi tego konsekwencjami: pobudką, apelem, przeglądem lekarskim, zaprawą poranną, sztandarami i pionierskimi pieśniami. To nie tylko nostalgia za czasami młodości: ludzie sukcesu w średnim wieku, głownie z Moskwy, znajdują przyjemność w powrocie do pionierskiego rygoru, będącego dla nich ideałem radosnego kolektywizmu. W nadmorskim Krymie stopniowo powstaje komuna moskiewskiej elity, która nasyciła się już rozkoszami Lazurowego wybrzeża i Toskanii, więc wraca tu w nadziei na odpoczynek wśród swoich
i p o  n a s z e m u.

                Gdy nasz oddział pod czerwonym sztandarem odwiedził Sewastopol, witano go entuzjastycznie. Gdyby na nadmorskim bulwarze uruchomiono punkt naboru do pionierów, chusty zawiązałaby dobra połowa miasta. Co więcej, w ty samym towarzystwie zwiedziłem „Artek”, święcie chroniący swoje ogrody i legendy. Przewodnik w natchnieniu opowiadał o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, o Gagarinie. Nic nie zostało zapomniane.

                Miałem w dzieciństwie taki znaczek  -  byłem z niego bardzo dumny: pomnik w Sewastopolu poświęcony zatopionym okrętom. W istocie rzeczy  Krym ze swoimi nazwami, zwyczajami  -  to tatarska jadłodajnia, pierogarnia. W jednej pierogarni karmią smacznie, ale wszystko jest obce, manierystyczne, na ścianach malowidła  -  kobiety w przezroczystych szarawarach, odaliski. W drugiej  -  strujesz się, pobiegniesz do toalety, a tam tez wszystko obce, nie ma sedesów, w Turcji są   -  a tu rób „na orła”. Prowincja.  I myślisz sobie: tam siedzi piękna dziewczyna z kawalerem  -  ona tez musi na orła? W którą stronę patrzy Juszczenko?  W dziurze wychodka znikną wszystkie marzenia o odrodzeniu Krymu.

Przypisy:

[23]Ałupka – miejscowość  wypoczynkowa (8,5 tys. mieszkańców,  położona  17 km na płd.-wsch. od Jałty. Pałac feldmarszałka, wicekróla Kaukazu, księcia  Michaiła Siemionowicza Woroncowa (książę żonaty był
z Elżbietą z Branickich, córką hetmana Franciszka Ksawerego Branickiego)  został siedzibą brytyjskiej delegacji na czele z W. Churchillem podczas konferencji jałtańskiej w 1943 r.

Mischor –kurort położony u stóp góry Aj-Petri, uważany jest  za najcieplejsze miejsce na południowym brzegu Krymu. Od końca XIX w. ta osada stała się   miejscem pielgrzymek pisarzy, artystów, malarzy i uczonych (m.in., Maksym Gorki, Fiodor Szalapin);

http://www.eastway.pl/mischor+koreiz+gaspra

[24]Willa „Ksenia” , Simeiz

http://nocleginakrymie.pl/krym/simeiz-simeiz


Flota czarnomorska

               Byłem na jednym z  n a s z y c h  okrętów liniowych w Zatoce Sewastopolskiej. Na jego rufie czerwieni się herb nieistniejącego już państwa. Barczysty kapitan nie ukrywa, że jest dumny z tego herbu. Miałem mieszane uczucia. Szybko zrozumiałem, że ten zmęczony okręt  -  to cud techniki wojennej. Wszystko zostało zaprojektowane prosto i funkcjonalnie. W Kalifornii  amerykański astronauta opowiadał mi, jak był wstrząśnięty prostota urządzeń w Bajkonurze. Przypomniała mi się ta historia. Wszedł do hali, a tam leży rakieta, co to za rakieta? Jutro poleci w kosmos. Świat rosyjski zbudowany jest nie na mazgajstwie, lecz na pełnym zaufaniu do prostoty świata jako takiego, bez komplikacji. Tak samo jest z okrętem. Działo  -  sto wystrzałów na sekundę może zamienić nieprzyjacielski okręt w opiłki, a wygląda jak samopał[25]. Rakiety  -  chyba osiem, skrzydlate, mogą unicestwić połowę Ziemi, jądrowe, a popatrzysz na nie  -  żelastwo.  I kapitan  -  taki miły, czyściutki. Absolutnie radziecki, przezroczysty od stóp do głów. I oficerowie  -  tacy nieśmiali! Co prawda, trochę klęli, kiedy myśleli, ze ich nie słyszę  -  ale poczciwie, jak niekulturalne dziewczęta. I wszyscy chudziutcy. Chociaż, jak mówią, jadają dobrze. Ale chudziutcy. Aż żal. A marynarze tez chudziutcy i tez nieśmiali, nawet uciekają wzrokiem. Wszystko czyściutkie, łóżeczka zaścielone, jak u dziewczynek. Kapitan poskarżył się jednak, ze z wykształceniem u marynarzy  -  nie bardzo. Nie umieją czytać i pisać? -  zaniepokoiłem się. Odpowiedział mądrym uśmiechem. Umieją, oczywiście.  Lecz mają dwadzieścia pięć procent tego intelektu, jaki mieli marynarze w czasach radzieckich.

                Na korytarzu powiesili własnoręcznie wykonana mapę: w ciągu ilu minut rakiety nieprzyjaciela dolecą do Moskwy. Jakiego nieprzyjaciela?  W mieście podobały mi się plakaty. „Witaj NATO!”. Na nich marynarze Dejneki[26] z całych sił rzucają granatami w  -  lecz ten fragment plakatu był ucięty. Faszystów nie widać. „Witaj NATO!”. Znów zrobiło mi się żal i floty, i kapitana, i całej reszty. Ależ powiodło się tej Ukrainie! Zabrała wszystko, co najlepsze. I polski Lwów, i rosyjski Sewastopol, i żydowska Odessę. Za co spotyka ją takie szczęście? Oczywiście powiedzą: za Wielki Głód. I co odpowiedzieć? Ale wszystko jedno: było mi żal n a s z y c h. Są samotni, bez sojuszników, a NATO  -  jest ich tam dwudziestu sześciu, jak bakińskich komisarzy[27].  I jeszcze Ukraina z nimi sąsiaduje. Jak sobie poradzą marynarze, skoro wymieramy ze względu na niski przyrost naturalny? A tuż obok jest Bałakława  -  też we krwi skąpana[28]. Poszliśmy tam nadmorskim bulwarem, który przekształca się w południowofrancuskie komfortowe zadupie z rozmaitymi sklepikami, a tu po zachodniej stronie dziury w skale  -  na oścież. „Znalazły tam wyborną przystań nawy nasze/ Skał niebotycznych ściana się zamyka …”  Lepiej nie da się opisać. Homer. Krymosceptycy skrzywia się: Homer pisał nie o Bałakławie, lecz o zatoce Mezanos na Krecie.  Ale i tak podobne! „Tam okręty podwodne w podziemnej przystani na remont i naprawę cierpliwie czekają…” „Obiekt nr 825 GTS”[29]. Tunele, do których wpływały supertajne okręty podwodne, skały, chroniące je przed atakiem jądrowym  -  a teraz wszystkie drzwi na oścież, jak rewizja w domu publicznym.

Przypisy:

[25] raczej chodzi o szybkostrzelność 100 strzałów na minutę. Systemy o podanej przez Autora eseju szybkostrzelności  są przeznaczone do obrony plot.  lub antyrakietowej (np. w oparciu o system Gatlinga), a  ich kaliber nie przekracza 30 mm. Do niszczenia większych jednostek nawodnych przeznaczone są systemy artyleryjskie o dużo większych  kalibrach  (np. różne warianty 76 mm armat OTO Melara);

[26] Aleksander  Aleksandrowicz  Dejneka (1899 -1969), rosyjski malarz, rzeźbiarz i grafik. Zaliczany do wybitnych malarzy radzieckich I połowy XX wieku. Stworzył  wyrazisty, plakatowy styl malarstwa. Odniesienie w eseju do znanego obrazu  „Obrona Sewastopola” (1942);

http://www.deineka.info/

[27] Komuna Bakijska – komunistyczny organizm polityczny działający w Baku  w 1918 r. od  25.04. do 25.06. Na czele Komuny, popieranej głównie przez robotników rosyjskich i ormiańskich, stało 26 komisarzy, działaczy partii bolszewickiej oraz lewicowego skrzydła socjalistów rewolucjonistów. Zadeklarowali oni podporządkowanie Rosji Sowieckiej. Komuna została obalona przez koalicję antybolszewicką, a jej przywódcy zostali uwięzieni w Baku, a następnie, po nieudanej ucieczce do Krasnowodska, rozstrzelani w nocy z 20 na 21 września 1918 r.przez oddział  interwencyjny  armii brytyjskiej;

[28] bitwa pod Bałakławą 25.10.1854  - najbardziej znany epizod wojny krymskiej pomiędzy siłami turecko-francusko-rosyjskimi i rosyjskimi, kojarzony głównie z  filmem  „Szarża lekkiej brygady”. Natomiast inny idiom o brzmieniu „cienka, czerwona linia”  również pochodzi z bitwy pod Bałakławą. Nazwa pochodzi od   dwuszeregu utworzonego przez 550 piechurów  93 Pułku Górali Szkockich (93 Sutherland Highlanders Regiment), w charakterystycznych czerwonych kaftanach, który odparł szarżę rosyjskiej kawalerii, ratując główny brytyjski obóz na Krymie;

http://kalejdoskop.h2.pl/krym/krym.php#krym8

[29] w latach sześćdziesiątych 20 stulecia w skałach zatoki wykuto sztolnie służace jako bukry do stacjonowania jednostek 11 Dywizji Okrętów Podwodnych, magazyny do skladowania głowic atomowych (Obiekt nr 820 GTS, czy pomieszczenia służące do remontu i konserwacji okrętów podwodnych- Obiekt nr 825 GTS). W latach 1993 -1996 bazę z Bałakławy przeniesiono w inne rejony Rosji , a obiekty byłego tajnego kompleksu militarnego  zostały udostępnione  jako atrakcja turystyczna;

http://gadzetomania.pl/2012/04/10/balaklawa-tajna-baza-radzieckich-okretow-podwodnych

http://www.szokblog.pl/Obiekt-825-GTS/Blog/1345031667088

Bachczysaraj

               W Bachczysaraju znalazłem się pod wieczór. Milicjant nie chciał wpuszczać do pałacu chanów za żadne pieniądze[30]. Wokół stały tatarskie handlarki i proponowały czurczchelę. Jest podobna do źródła kobiecej radości  -  zachwalały bezwstydnie. Inne radziły pójść do restauracji na pierożki-czebureki. Drzwi w końcu jednak się otwarły i połyneła fontanna łez. Tak skromny pałac, replika zbudowana na miejscu oryginału, który spłonął w XVIII wieku, ale o tym się nie pisze. Nowy pałac reklamują jako stary, autentyczny. Harem, meczet. Co brzmi w tych słowach?  Poszedłem na wewnętrzny dziedziniec, na cmentarz. Piękny muzułmański cmentarz książąt i księżniczek, nagrobki ładne, z różami. Zatruli się. Wszystko przez te czebureki. Albo zostali otruci. Czeburekami. Tolerancja. W pobliżu leży stare miasto karaimów. I rosyjski klasztor na górze. Braterstwo różnowierców. Wręczyłem milicjantowi dwadzieścia hrywien, wsiadłem do volkswagena i odjechałem. Właśnie volkswagen jest przyszłością Krymu. Czy są tam jakieś oznaki europeizacji? W Symferopolu w biały dzień szukaliśmy księgarni  -  wszystko zamknięte. W Bachczysaraju  -  zamknięte. Za to dolina w drodze powrotnej do Jałty  -  wspaniała! Ale trasa przez Aj-Petri[31] zamknięta, i słusznie: nadchodzi wieczór. Zatrzymałem się w restauracji niedaleko Forosu. Znów szaszłyki  -  notabene tatarskie słowo  -  i czebureki! (już obrzydły).A vw dole pod sztuczna dachówka  -  obiekt „Zaria”  -  do dziś męczy się w nim więzień Chillonu[32] Gorbaczow. Oczywiście, na zdrowy rozum, Jelcyn niepotrzebnie oddał Krym, tak nie wolno. Z drugiej jednak strony powstaje świat bez granic, co za różnica, w jakim kierunku pójdzie? Tylko dlaczego ma iść z n a s z y m  nieprzewidywalnym krajem, już lepiej z NATO. Efekty: po stronie rosyjskiej  -  nieustraszeni emeryci, populacja , która daje posłuch plotkom i jutro wymrze, po stronie przeciwnej  -  dorastające pokolenie, ekipa rosyjskojęzyczna, ale niezbyt rosyjska. Wręczyłem milicjantowi dwadzieścia hrywien  -  nie, o tym już wspominałem. W gruncie rzeczy to łapownicy.

Przypisy:

[30] Bakczysaraj (Bachczysaraj),  miasto na Krymie ok. 30 tys. mieszkańców, położone w połowie drogi między Sewastopolem a Symferopolem. Dawna stolica państwa Tatarów, czyli Chanatu krymskiego (1449-1783).  Do dziś zachował się jeden z trzech muzułmańskich kompleksów pałacowych w Europie – Pałac Chanów krymskich, w którym znajduje się najważniejszy na Krymie meczet – Wielki Meczet Chan-Dżami. 

http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=517692

[31] Aj-Petri -Góra Św. Piotra  ( tur.: ay – święty, aya  - święta);

[32] Chillon -  zamek nad Jez. Genewskim w okolicach Montreaux (w szwajcarskim kantonie Vaud). Miejsce uwięzienia François Bonnivarda w latach 1530-1536,  bohatera poematu Lorda Georgesa Byrona pod tytułem „Więzień Chillonu”;

Diabeł podkusił

               Diabeł podkusił  -  powiedziała następnego ranka dama z pieskiem.  -  Diabełek.

Anno Siergiejewno, co z panią  -  wpływ klimatu, olejku różanego, czy amoralnej duszy? Współcześni imperium pisali, że kiedy w Nicei wszystko zamykano o dziesiątej wieczorem, Jałta dopiero się rozkręcała. Tatarscy przewodnicy, którzy pokazywali damom góry, zostawali ich kochankami. Stołeczne gazety informowały o tym ze szczegółami. Dama z pieskiem to nie wyjątek, lecz jałtański cudzołożny styl życia.

                Teraz, gdy zabrakło arystokracji, zasady moralne uległy znacznemu uproszczeniu i nikt nie robi z tego tajemnicy. Wysyłając zonę sama na wypoczynek na Krymie, można być stuprocentowo pewnym, że ktoś ją wyjebie. Mężczyźni też niekoniecznie muszą tu przyjeżdżać z małżonkami. Na Krymie spędzają wakacje dziewczęta ze wschodnich rejonów Ukrainy, niektóre całkiem ładniutkie, szybko wydają swoje skromne pieniądze na owoce i plażowe przyjemności (nawet taksówki są dla nich za drogie). Kłótnie dziewczyn o pieniądze słychać na każdym krymskim bulwarze, potem dziewczyny stają się łatwą zdobyczą dla mężczyzny z pełnym portfelem. Restauracja  -  pieniądze  -  seks  -  to alfabet uzdrowiskowego marksizmu. Krym stopniowo stanie się magnesem światowej seksturystyki.

Pijany lotniskowiec

(…)
                O podobieństwie Krymu do lotniskowca po raz pierwszy mówił mi stary Krymianin Lonia Pietrow, były dyrektor koktebelskiego Litfondu[33], i nie od razu mu uwierzyłem. Zawsze wyolbrzymiamy geograficzne znaczenie miejsca, w którym żyjemy. Jednak im więcej myślę o jego słowach, tym bardziej uświadamiam sobie ich słuszność. Krym stał się jednym z nielicznych miejsc na Ziemi, gdzie może wybuchnąć konflikt, który doprowadzi do nowej wojny światowej. Przyszłe starcie na linii Północ  -  Południe jest równie realne, co niedawne napięcia na linii Wschód  -  zachód. Nie bez powodu Krymowi śnią się koszmary.

                Wieczornego apelu nie będzie. Będzie pijaństwo. Ukraińska wódka zwyciężyła jako pierwsza, to ważny podbój. O rosyjskiej ani widu, ani słychu. Ajudah z wiekiem coraz bardziej przypomina niedźwiedzia. Trzeba kupić dwie palmy w Nikitskim ogrodzie botanicznym. Suuk-Su. Powiesić się na Suuk-Su. Budowano tam kasyno, a powstał Artek  -  taki jest cały Krym. Hitler rozkazał przydzielać krymskie ziemie swoim najlepszym esesmanom. Po kawałku tortu. Już się zadomowili, myśleli, ze to na zawsze, widziałem na zdjęciach ich uśmiechnięte twarze na plażach: wypoczynek oficera. A jednak dziwnie wygląda półwysep Krym (popatrz na mapę). Podobny jest do ryby głębinowej, która ma ogon tam, gdzie jest Kercz.
Albo do tajemnego znaku: r o z g n i e c i o n e g o   p e n t a g r a m u.  Arbacka wskazówka trwożnie dygocze, jak żyłka na szyi. Pionierskie pieśni przed snem. Lotniskowiec. Pijany lotniskowiec. Dokądś płynie.

Przypis:

[33] Litfond (Litraturnyj Fond)  -  Fundusz Pomocy Literatom, instytucja powołana przy udziale M. Gorkiego
(w latach trzydziestych 20 wieku) w celu dystrybuowania środkami przeznaczonymi dla pisarzy. Dla wybrańców systemu stalinowskiego utworzono w podmoskiewskiej miejscowości Pieriedełkino największy w świecie rezerwat dla literatów (57 jednopiętrowych dacz). Litfond posiadał oddziały w terenie. Jeden z nich funkcjonował  w Koktebelu na Krymie.

…………………………………………………………………………………………………………………………………….

Na deser dodatkowo dwa linki z bardziej aktualnymi reportażami z Krymu:

http://www.dziennikizpodrozy.republika.pl/Krym2013_opis.htm

http://pawelkrysa.wordpress.com/2013/09/23/krym-chrzescijanski-1/

               

 

               

 

 

 

               

 

 

 

               

 

 


     








 



 

 

               

                 

unukalhai
O mnie unukalhai

Na ogół bawię się z losem w chowanego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości