unukalhai unukalhai
1339
BLOG

Pięciogwiazdkowa kostnica

unukalhai unukalhai Kultura Obserwuj notkę 40

                Coraz oporniej przychodzi mi napisanie własnego tekstu  na potrzeby prowadzenia bloga, choćby z grubsza regularnie.  Trochę wątków  pozaczynałem, ale  końca ich nie widać. Ostatnia część tryptyku o Ukrainie ślimaczy się nadal („Kresowe  Westerplatte”), pomimo że  zgromadziłem  cały potrzebny mi materiał. W ramach podtrzymania akcji serca tego bloga tym razem porcja wyimków z  prozy  jednego z trzech moich ulubionych współczesnych pisarzy rosyjskich.  Nazywa się on Wiktor Jerofiejew (vide poprzednia notka),  ale nie należy mylić  go z jego imiennikiem Wieniediktem Jerofiejewem. Ten ostatni stał się ikoną w  pewnym  segmencie przestrzeni symbolicznej z uwagi na głosny sukces jego pijackiego poematu zatytułowanego „Moskwa – Pietuszki”. I chyba nie tylko w Rosji. I także nie tylko literackiej.  Trochę podobnym symbolem jak poeta-pieśniarz Włodzimierz Wysocki.

Natomiast  ja cenię Wiktora Jerofiejewa sporo wyżej od Benedykta.  Dlatego właśnie zamieszczam  wybór kilku   jego refleksji zawartych w głośnym i okrzyczanym „skandalicznym” oraz  „obrazoburczym” zbiorku zatytułowanym „Encyklopedia duszy rosyjskiej”.  Zbiorek ukazał się  w Rosji w 1999 r., zaś w Polsce wydała go, oficyna „Czytelnik” w roku 2003 (w tłumaczeniu Andrzeja de Lazari).

Gwoli prawdy Wiktor Jerofiejew uważa swój utwór za powieść, ale jeśli nawet zgodzimy się na tego rodzaju sygnaturę, to jest ona napisana w bardzo specjalnej formie i specjalnej także konwencji. Wygodniej było traktować ów roman(s) z encyklopedią  jako zbiór refleksji Rosjanina i erudyty w jednej osobie nad współczesną Rosją i Rosjanami.

A  dlaczego  akurat taki tytuł dla tej notki?  „Pożyczyłem”  go sobie z jednego z rozdziałów zbiorku, gdyż   bardzo mi przypadł do gustu, jakkolwiek do wyboru było sporo   innych,  także adekwatnych wobec prezentowanych  treści.  Dla przykładu wymienię: „Kraj w którym nadzieja umiera  jako pierwsza”, „Nachuizm”, „Dlaczego Rosjanie boją się Żydów”, „Połowa Rosji to Murzyni”,  i temu  podobne. A  i niewykluczone,  że wszystkie byłyby  bardziej „chwytliwe”. Jednak  wybrałem tytuł  kojarzący się z klimatem  surrealizmu. Bo w takim  właśnie  klimacie snuje Wiktor Jerofiejew swoje  refleksje  o  konającej rosyjskości.

    Opuściłem tytuły  dla prezentowanych fragmentów, rzecz jasna ich tytuły znajdują się  w  książce. Ale tytuły swoją sugestywnością w pewien sposób narzucają odbiór tekstu, ja zaś  jestem przekonany, że wybrane fragmenty są wystarczajaco jednoznaczne, dlatego zamiast tytułow nadałem jedynie numery. Natomiast przypisy są mojego autorstwa.

……………………………………………………………………………………………………………………………………………………

1.

„Lena  jest rosyjską Murzynką.  Teraz prowadzi nocny program o seksie, ale był czas, gdy nie miała o tym pojęcia,  myliła męską masturbację z sennym drapaniem pachwiny. Poznaliśmy się w Nowym Jorku. Chciałem zobaczyć Harlem i ona pomogła mi znaleźć odpowiednich ludzi. Jechaliśmy taksówką i biały  łysy taksówkarz zapytał:
- W jakim języku rozmawiacie?
- Po rosyjsku  -  odpowiedziałem.
- Jest pan Rosjaninem?
- Tak.
-A dlaczego ona mówi po rosyjsku?
- Też jest Rosjanką.
- Jak to?
Mrugnąłem do Leny.
- Połowa Rosjan to Murzyni  -  powiedziałem.
- Jak to?
- A tak to  -  odpowiedziałem spokojnie.
Kierowca ostro zahamował i zaklął.
- A mówi się, że mamy wolną prasę!  -  krzyknął.  -  Nawet nie mogą napisać, że połowa Rosjan
 to Murzyni!

Najpierw opowiedziałem tę historię jako anegdotę, ale okazało się, że miałem rację.

2.
           Lecimy z Saszą na kolokwium do Bukaresztu. Lotnisko w Bukareszcie jest zamknięte. Lądujemy w Sofii. Na lotnisku rozpoczynamy poranne pijaństwo. Zalewamy się wódką. Sasza chce do domu. Podtyka mi pieniądze.
- Wsadź mnie do taksówki. Do Czertanowa.[1]
- Tu nie ma Czertanowa. To Sofia.
- Chcę do Czertanowa!
Wybiega na plac. Wsiada do taksówki. Taksówkarz odwozi go do Czertanowa. Jestem sam. Wpadam w Rumunii na kolokwium, stoję sobie, piję wino i wywołuję zainteresowanie swoją osobą.
- O, Rosjanin.
Stoją Francuzi, Niemcy, Polacy  -  i nic. A stanął Rosjanin  -  od razu ciekawiej. Rosjanin obowiązkowo czymś się wyróżni. Albo się spóźni. Albo o czymś zapomni. Albo zgubi. Albo uszy odmrozi. Albo rozumem błyśnie. Albo kogoś weźmie i wyjebie. Albo zarzyga podłogę.

                I jako zagadkowy Rosjanin wiem: jestem nieodgadniony. Nie podlegam analizie. Analizie podlegają istoty rozumne. Sam nie wiem, czym zadziwię, kierując się nieracjonalnymi przypuszczeniami. Mogę rzucić się w ogień i uratować dziecko. Mogę przejść obok. Niech się pali! Niechaj wszystko spłonie! Ja, daltonista moralny, nie widzę różnicy pomiędzy  tak i nie.

(…)

[1] Czertanowo – jeden z dwunastu okręgów miasta Moskwa. Jest to południowy okręg administracyjny.

3.
        Nie na próżno Rosjanie zmieszali się z Tatarami i teraz nie wiadomo, czy na Polu Kulikowym [2] była bitwa czy wojna domowa. A gdybyż istotnie nie spodobało się Rosjanom Bizancjum, można byłoby od biedy przemalować się na katolicyzm. Problem, czy Rosjanie wezwali czy nie wezwali Waregów[3], by nimi rządzili, nie jest istotny. Istotne jest to, że w rzeczy samej mogli wezwać, nie radząc sobie ze sobą.

(…)

Jak ważna jest umiejętność nieradzenia sobie z samym sobą, niebycie żandarmem własnej osobowości! Wszyscy radzą sobie ze sobą, przyczesują instynkty, obcinają paznokcie, czytają gazety, a my sobie nie radzimy. Ani ze sobą, ani ze sobą nawzajem. Jesteśmy ponad to.
     Jednak i inni też sobie z nami nie radzą. Waregowie nie poradzili sobie. Carowie byli nieroztropni. Nawet Piotr Pierwszy nie poradził sobie. Brody golił, strzelcom głowy ścinał, chuj mu stał, a i tak nic nie wyszło.

Nadszedł czas, by Rosję wreszcie skolonizować. Jak Afrykę. Afryce kolonizacja pomogła. Zbudowano drogi, słupki postawiono, czerwono-białe, jak we Francji. Nauczono się mówić „dziękuję”  i  „proszę”. Do sklepów dostarczono normańskie sery. Nie wszystko oczywiście się udało, nie wszyscy polubili sery, wielu jak dawniej ledwo wiąże koniec z końcem, lampą naftową przyświeca, coś jednak mimo wszystko wyszło.

Jak by tu kogoś poprosić, aby Rosjan skolonizowano? Bez jakichkolwiek ceregieli. Kogo?  Byle nie Niemców. Ci mają słabe nerwy. Mogą Rosjan przetrzebić. Bardziej opłaca się dołączyć do Japonii jako nowa wyspa. Albo, na wzór Alaski, sprzedać się za siedem milionów. Wówczas Rosjanie nauczą się jeść normańskie sery i popijać je winem burgundzkim. Zmienią się niesłychanie. Ale swoistość pozostanie. Jak u Afrykanów. Ci w dalszym ciągu jedzą rękami. Wierzą w swoich niefrancuskich bogów. Paradują w boskich strojach bubu[4] z królewską godnością. Dlaczego Rosja ma być gorsza od Afryki? A jeśli gorsza  -  gdyż nie mamy bubu  i nie potrafimy z godnością paradować, nie posiadamy giętkości w palcach i tańcach  -  co wówczas?

[2] bitwa na Polu Kulikowym (wówczas równina na południe od Tuły w widłach rzek  Niepriadwy i Donu)) stoczona 8  września 1380 roku pomiędzy kilkudziesięciotysięczną armią koalicji książąt ruskich (za wyjątkiem księstwa riazańskiego) dowodzonymi przez Dymitra – wielkiego księcia moskiewskiego, a podobnej liczebności wojskami tatarskimi (Złota Orda) pod wodzą Mamaja. Sprzymierzeńcy Tatarów, w tym wojska księcia riazańskiego Olega oraz wojska wielkiego księcia litewskiego Jogaiły ( późniejszy król Władysław II Jagiełło – król Polski) nie zdążyły na czas bitwy. Bitwa zakończyła się klęską wojsk tatarskich (mongolskich) i od tego momentu rozpoczął się proces zrzucania jarzma mongolskiego przez książąt ruskich, a Wielkie Księstwo Moskiewskie uzyskało pośród nich pozycje hegemonistyczną., zaś  Dymitr, święty Kościoła prawosławnego, otrzymał przydomek „Doński”;

[3] Waregowie  -  Normanowie, wikingowie;

[4] W Afryce Zachodniej ( i Północno-Zachodniej) powszechnie używa się strojów zwanych bubu.  Strój kobiecy to suknie, uszyte z jednego kawałka  materiału,  sięgające do kostek lub do połowy łydki, z długimi rękawami. Z kolei strój mężczyzn to rodzaj krótkiej tuniki oraz spodnie z tej samej tkaniny. Obramowania (kołnierz i zakończenia rękawów ) są zazwyczaj zdobione haftem.  Niekiedy na korpusie (z przodu) wszywa się kieszenie.


4.
                To nie przypadek, że w Paryżu jest plac Stalingradu[5]. Globalnie rzecz ujmując, Hitler dopomógł Rosji. Stworzył dla niej status nietykalności moralnej, może nie tak żelbetonowy jak dla Żydów, ale stworzył. W latach 30. Przeciągnął na stronę sowieckiej Rosji całą postępową inteligencję zachodnią, która stała się sowieckimi  agentami wpływu[6], zaś na początku lat 40.  -  cały świat zachodni.

                Rosja,  pozbawiona nietykalności, nie budzi już szacunku. Z reguły psuje tych, którzy się do niej zbliżą. Zostawia piętno na wszystkich, którzy ją odwiedzili. Przecież naród z „gwintem” nie rodzi się bez przyczyny?

- Odczepcie się! Nawet galaktyki milutko blow up. Znudziły mi się pouczenia.
Było w czym się pogubić.

(…)
Wchłonąłem w siebie Rosję jak dzieło sztuki.

[5]Place de la Bataille de Stalingrad  (Plac Bitwy Staligradzkiej),  ulica w Paryżu stanowiąca  fragment Bulwaru  de la Villette pomiędzy stacjami metra:  Jaurés  oraz Stalingrad;

[6] w tym miejscu tłumacz  przetłumaczył jako „szpiegami myśli”. Uważam, że określenie  „agenci wpływu” jest znacznie bardziej adekwatne.

 

5.

                Sasza pokazał mi mapę i zrobiło nam się smutno. Rosja leżała na mapie  jak rozwarta harmoszka, porzucona po pijaństwie. Długa ta ojczyzna, nie objedzie się przez sto lat.
I pojechaliśmy do Wyszniego Wołoczka[7] międzynarodowym autobusem. Nagle dużymi płatami sypnął śnieg. Wysiedliśmy na dworcu autobusowym, zjedliśmy po porcji pierogów z mięsem i przez śnieg po kolana pobrnęliśmy do wychodka.

                Wychodki publiczne w Rosji to więcej niż szlak przez historię ojczyźnianą. To są sobory.
Z kopułami nie w górę, a w dół. Należałoby je pokazywać turystom jak salę tronowa na Kremlu,
z należnym szacunkiem. Rosja, wujaszek-przerąb-okno-liberałów już nie pierwszy wiek wstydzi się swoich wychodków, uważa je za swoją bolączkę. Jednak życie społeczne ludzi najlepiej odzwierciedla autentyczna, a nie po katolicku obłudna społeczność wychodka. Naszych miejsc socjalnych schadzek za naturalną potrzebą, wiążących człowieka z przyrodą, nie zniszczyła destabilizacja historyczna, będąca wynikiem obniżenia impulsu pasjonarnego[8] w systemie etnicznym.
       Wychodki wybroniły własną samoistność, nie zważając na tych wujaszków-przerąb-okno-egoistów, którzy nie są zdolni do samopoświęceń w imię bezinteresownego patriotyzmu. Wychodki uratowała twarda pozycja nieprzejmowania obcych wpływów. Mamy z czego być dumni. Pokonaliśmy konwencjonalność. Wyszliśmy w otwarty wychodkowy kosmos. Wszyscy jesteśmy kosmonautami publicznego sracza. Powiesiłbym przed wejściem do każdego wychodka rosyjską banderę. Niechaj łopocze. Na ścianie zaś  -  ikony i portret prezydenta. Dużo widziałem cudownych wychodków. Wszystkie z jakiegoś powodu nie działały, w domyśle demaskując filozoficzną próżność Zachodu, nigdzie jednak nie spotkałem takiego bizantyjskiego dziwu jak w Wysznim Wołoczku. Tam przegródkę pomiędzy działem męskim i damskim postawiono nie na dole, a od góry, od sufitu. Głów nie widać, a cała reszta jak na wystawie. Siedzą sobie bezgłowe baby w różnym wieku w rządku i sikają-srają z wielką  pasjonarnością do dziur. Gacie, anatomia, pierdzenie i talk-show. Ktoś pali, ktoś czyta gazetę, ktoś ustala istotne sprawy, ktoś po prostu pasjonarnie napręża się, zapomniawszy o wszystkim. Teatr erotyczny, siedź ile chcesz, choć smrodu oczywiście dużo. Wyszliśmy stamtąd i postanowiliśmy nigdzie nie jechać. Po co? I tak w ojczyźnie wszystko jest pasjonarne do bólu.

 

[7]  Wysznij Wołoczek  -  miasto w obwodzie twerskim,  ponad 50 tys. mieszkańców, położone przy autostradzie Moskwa  -  Petersburg, ok. 300 km  na północny zachód od Moskwy;

[8]  pasjonarność jako kategorię etnogenezy wprowadził do rozważań historiozoficznych Lew Gumilow. Od niego przejęli ją konstruktorzy koncepcji Rosji jako Euroazji, swoistego etnosu nie będącego cywilizacyjnie ani Europą, ani Azją.  Wiktor Jerofiejew w innym miejscu  „Encyklopedii…” przeprowadza wiwisekcję tego zagadnienia.

 

6.

                Pokłóciliśmy się z Szarym, gdyż to podlec. Pisałem dla niego. Wydawało mi się, że robię to dla Rosji. Jednak on nieoczekiwanie  zaproponował mi, abym napisał, że wszyscy  Żydzi to gady.
Że nawet ci półkrwi, to też gady. Może nawet bardziej niebezpieczni od pejsatych.

- Coś ty?  -   powiedziałem.

- Pisz  -  odburknął.

- Dlaczego boisz się Żydów?  -  zapytałem.

- Są mądrzy. Piją krew chrześcijańskich dzieci.

Rosjanie siedzą jak trusie, uszy po sobie  -  boją się mędrców Syjonu. Własnych mędrców brak  -  trzeba pomóc sobie pięścią. Pogrom jest całym programem zaniepokojenia. Rosjanie mają mało owego soczystego antysemityzmu w odróżnieniu od Ukraińców i Polaków  -  po prostu kolana im się trzęsą.

- Przyjdą mędrcy Syjonu i oszwabią.

- Przestańcie sami się oszwabiać.

- Jak mamy nie oszwabiać się, skoro z nas durnie?

- Przestańcie być durniami.

- Jeszcze czego! My  -  każdy z osobna, a oni ciągle w kupie.

- Więc też wspierajcie swoich.

- My tak nie umiemy.

                Nie ma lepszego przykładu na rosyjską bezsilność. Jak z problemem płciowym. Chce się chłop pokazać, a mu nie staje. Ze złości rozwaliłby wszystko wokół. Jednak oprócz bezsilności pod skórą siedzi wstręt fizjologiczny. Kobiety boją się myszy, a Rosjanie Żydów. Przydałaby się psychoanaliza  -  skąd się bierze ten pełen obrzydzenia strach? Dla Rosjanina Żyd jest wstrętny fizjologicznie i dlatego gardzi nim. I nos, i włosy, i w ogóle. Jednak o tym w książkach się nie pisze. Antysemityzm to bieg w butach po grząskiej glinie. Rosjanin „zaklinowuje się” na Żydach. Są jak odłamki starego boga, zwalili mu się na głowę i odjęli rozum. Żądza rewanżu. Szerzenie ohydnych pogłosek. Taktyka skunksa. Niechęć do Żydów jako hasło jednoczy Rosjan. Zniknie hasło  -  zagubią się. Sens zawiera się nie w argumentach, a w sygnałach wywoławczych.

- Bogurodzica też jest  Żydówką   -  przypomniałem.

- Jeśli tak, przepadliśmy na amen  -  przestraszył się Szary.

 

7.

                Po upadku muru berlińskiego (do czego Rosjanie walnie się przyczynili, by tak rzec, swoją szczodrością, wbrew znanemu sprzeciwowi sojuszników  republiki Federalnej Niemiec) wydawało się, że powinna rozpocząć się epoka współradosnego sąsiedztwa. Rzeczywiście, był moment, gdy w powietrzu unosił się duch braterstwa. I wszystko zakończyło się niesympatycznie szybko.
        Rozczarowaliśmy Zachód i w pewnym stopniu samych siebie, gdyż okazaliśmy się „innymi” niż Europejczycy chcieliby nas postrzegać. A przecież nawet w niewyszukanych filmach amerykańskich propaguje się miłość do kogoś „innego”, zupełnie odmiennego, a to do kosmity, a to do kogoś żyjącego w związku nieformalnym, jednak Rosjan nie zaczęto kochać nawet „inaczej”. Zachód wolał raczej „innych” Chińczyków, mimo iż wedle norm społecznych jesteśmy o niebo bardziej wolni niż sprawnie represyjny współczesny komunizm chiński. Wreszcie okazało się, że w europejskim domu brak dla nas nawet takiego kąta, jaki udostępniono Rumunom i Estończykom, nie wspominając już o Polakach i Czechach. Wiele można wytłumaczyć barbarzyństwem naszego przeciągającego się okresu przejściowego, ale nie wszystko. Zachodnia norma estetyczna stała się dyktatorem nie tylko stylu życia, lecz i uprzedzeń politycznych. Rosjan nie wzięto do NATO właśnie z powodów estetycznych, nie przeszli face control.

(…)

                Jedynie idea charakteru narodowego, którą w Europie po Hitlerze uważa się za temat śliski, daje możliwość zrozumienia Rosji. Rosjanie są narodem nędznym. Nie potrafią pracować systematycznie i systematycznie myśleć. Są zdolni raczej do sporadycznych i jednorazowych akcji. Ze swoją patetyczną emocjonalnością, jaskiniową naiwnością, ślamazarnością, niezręcznością
w zachowaniu Rosjanie przez długi czas byli przeciwieństwem estetycznego stylu Zachodu  -  stylu klasy cool. Prawdę mówiąc, o czymś takim jak cool  Rosjanie nic nawet nie wiedzieli. A tymczasem to pojęcie z elitarnej mody przeszło w stan określający ostatnimi czasy kulturę zachodnią, przekroczyło granice literatury i kina, wchłonęło równoprawne „o paznokcie dbać”[9] w wyższym sensie, czyli kultura rozpłynęła się w codziennym bycie, byt zaś w kulturze. W Berlinie albo w Paryżu dokładnie wiadomo, jakie papierosy palą tylko lesbijki oraz jakimi samochodami jeżdżą tylko pastorzy. Po stronie rosyjskiej ani kultura oficjalna, ani „kuchenna” ze zrozumiałych przyczyn nie nadążała za zachodnim rozwojem wydarzeń, ale ostro zbaczała z drogi. Oglądaliśmy zachodnie filmy, kartkowaliśmy zachodnie czasopisma i czytaliśmy zachodnie książki, gdy było to możliwe, zupełnie inaczej niż zachodni  odbiorcy kultury. W każdym razie nie widzieliśmy w całej tej produkcji idei jednoczącej, czegoś ponad barierami konfliktów konserwatystów i liberałów, archaistów i nowatorów. Zagłębialiśmy się w sens egzystencjalny, nie dostrzegając powstawania nowej formy. Przegapiliśmy to, co stanowi estetyczną istotę Zachodu ostatnich pięćdziesięciu lat, co już dawno temu ogłoszono w dwóch artykułach programowych w czasopismach „Time” i „Life”
 i na co zareagowała młodzież od Los Angeles do Capetown, Tokio i nawet socjalistycznej Warszawy.

(…)

                Stopniowo cool  stawało się zwieńczeniem globalnej, amerykańsko-europejskiej sztuki mimiki, głosu, mody, reklamy, norm zachowania. Maniery dyplomatów radzieckich oraz rodzima produkcja kulturalna spotykały się na Zachodzie z dużą dozą ironii. Rozwiew miedzy zachodnią moda  i „stylem rosyjskim” sprawił, iż w świadomości Zachodu po rozpadzie ZSRR od nowa zaczęto postrzegać Rosjan jako wroga, choć już nie ideologicznego, a estetycznego, mniej niebezpiecznego, bardziej śmiesznego. Szczególnie z ekscentryczną, zrównoważenie opanowaną „The cool Britannia”, w interpretacji premiera brytyjskiego jesteśmy nerwową, szarpiąca się, wstydliwie nachalną masą. Nie ma wśród białych ludzi większych „antycoolów’ niż Rosjanie. Niemniej jednak w latach 90. Moskwa uparcie dążyła do bycia cool, chcąc nie chcąc podążając za zachodem, donaszającym tę modę z braku innej. Nawet milicjantom uszyto uniformy na modłę zachodnią. Jednak rosyjscy neofici (…) nie budzili eurozachwytów swym wyblakłym naśladownictwem.

(…)

[9]  fraza z poematu A. Puszkina „Eugeniusz Oniegin” (można  rozumnym być  człowiekiem, a przecież o paznokcie dbać….”). Przytyk do niechlujstwa Rosjan , bolączki wszystkich warstw społeczeństwa;

unukalhai
O mnie unukalhai

Na ogół bawię się z losem w chowanego

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura