TVP w likwidacji podpisała 10-letnią umowę – prawnie niemożliwe, a jednak prawdziwe. W wyborach 2025 ta stacja nie była telewizją, lecz sztabem wyborczym jednego kandydata. Czy to już czas, by naprawdę zlikwidować TVP i stworzyć media, których nie będziemy się wstydzić?
Kiedy w grudniu 2023 roku minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz ogłosił likwidację TVP, wielu z nas – może naiwnie – uwierzyło, że to początek końca pewnej epoki. Epoki, w której telewizja publiczna, zamiast służyć społeczeństwu, służyła politykom. Ale dziś, 5 czerwca 2025, kilka dni po zakończeniu wyborów prezydenckich, dowiadujemy się, że TVP – rzekomo w likwidacji – podpisała 10-letnią umowę. Prawnie? To nie powinno być możliwe. A jednak jest faktem. I wiecie co? Nie jestem zaskoczony. W Polsce pozory zawsze były sztuką, a społeczeństwo – znów – zostało oszukane.
Wybory prezydenckie 2025 były dla TVP swoistym requiem – ale nie w sensie końca, lecz hańby. Ta stacja, która statutowo ma wypełniać misję publiczną, stała się czymś zupełnie innym: sztabem wyborczym jednego kandydata, Rafała Trzaskowskiego. Oglądając relacje, debaty i materiały TVP, nie trzeba było być Sherlockiem, by zauważyć, że Trzaskowski jest przedstawiany jako rycerz na białym koniu – dobry, wspaniały, niemal bez skazy. Reszta? Obrzydzana i zohydzana. Karol Nawrocki, który ostatecznie wygrał wybory z wynikiem 50,89%, był pokazywany jako symbol wszystkiego, co w polityce złe. Sławomir Mentzen z Konfederacji? Jeszcze gorzej. To nie były półsłówka, niedopowiedzenia czy subtelne manipulacje – to był dosłowny, bezpośredni przekaz: nasz kandydat jest idealny, reszta to zło wcielone.
Co najgorsze, dziennikarze TVP wcale się z tym nie kryli. Nie było wstydu, nie było zażenowania – tylko jawna stronniczość, która urągała wszelkim standardom. Gdzie misja publiczna? Gdzie obiektywizm? Gdzie Karta Etyki Dziennikarskiej, która – jak przypomina Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich – jasno mówi o konieczności unikania konfliktu interesów i wykorzystywania wolności prasy dla partykularnych korzyści? Te standardy istnieją, ale ich przestrzeganie w TVP to fikcja. Poziom tej stacji w czasie kampanii był tak niski, że czasem zastanawiałem się, czy to jeszcze telewizja, czy już kabaret – tyle że nikt się nie śmiał.
Wybory 2025 pokazały, że TVP nie tylko nie wypełnia swojej roli, ale wręcz szkodzi społeczeństwu. Debata prezydencka, o której pisałem wcześniej, była tego kwintesencją – prowadząca Dorota Wysocka-Schnepf została oskarżona o brak obiektywizmu, a głosy krytyki, jak ten Krzysztofa Stanowskiego, tylko podkreślały skalę problemu. I choć Nawrocki ostatecznie wygrał, to TVP i tak osiągnęła dno – bo jak inaczej nazwać sytuację, w której media publiczne stają się narzędziem jednej opcji politycznej, zamiast służyć wszystkim obywatelom?
A teraz ta 10-letnia umowa. TVP w likwidacji, które podpisuje długoterminowe zobowiązania, to kpina z prawa i zdrowego rozsądku. W 2023 roku minister Sienkiewicz postawił TVP w stan likwidacji z powodu braku pieniędzy – tak przynajmniej twierdził. Daniel Gorgosz został likwidatorem, a proces miał być nadzorowany przez sąd rejestrowy. Ale gdzie tu logika, skoro podmiot w likwidacji nagle zachowuje się, jakby miał przed sobą dekadę działalności? To nie likwidacja – to pozory, które mają uspokoić społeczeństwo, podczas gdy w rzeczywistości nic się nie zmienia. TVP wciąż działa, wciąż jest tubą polityczną, a misja publiczna pozostaje pustym hasłem.
Marzy mi się telewizja, której nie będę się wstydził. Taka, w której nie domyślę się, jakie przekonania polityczne ma dziennikarz, bo będzie on tak samo rzetelnie rozmawiał z każdym politykiem – niezależnie od opcji. Za złe zgani, za dobre pochwali, ale nigdy nie będzie uniżony wobec jednej strony. Chciałbym standardów na poziomie BBC – ale nie tylko zapisanych na papierze, lecz realnie przestrzeganych. Bo w Polsce mamy piękne dokumenty, jak Karta Etyki Dziennikarskiej, ale co z tego, skoro nikt nie traktuje ich poważnie?
Może nadszedł czas, by przydomek „w likwidacji” stał się faktem? Zlikwidujmy TVP – naprawdę, a nie na niby – i stwórzmy na jej gruzach media, które będą służyć społeczeństwu, a nie politykom. Bo czas telewizji, jaką znamy, i tak się kończy. Media internetowe wygrywają – i to one są przyszłością. Ale nie dajmy tradycyjnej telewizji umrzeć w hańbie. Niech jej ostatnie dni będą przykładem rzetelności, obiektywizmu i tego, co powinno być jej istotą: służby obywatelom, a nie władzy.
Inne tematy w dziale Kultura