Sledzinski Sledzinski
77
BLOG

Węgierskie referendum nieważne...

Sledzinski Sledzinski Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Okazuje się, że węgierskie referendum jest nieważne, bo nie wzięlo w nim udziału wymagane 50% Obywateli.

http://newsroom.salon24.pl/730091,referendum-na-wegrzech-ws-imigrantow-niewazne-zbyt-mala-frekwencja

 

Zastanawiam się nad sformułowaniem takiej oceny i postanowiłem przeczytać ten artykuł. I nie zawiodłem się. Tytuł, jak najbardziej nasz, medialnie polski, jest kłamstwem. Przede wszystkim dlatego, że jest duż aróznica między słowem "nieważny" i słowem "niewiążący".

Otóż w języku polskim słowo nieważny oznacza, że coś nie obowiązuje, nie ma mocy prawnej, jest po prostu "niebyłe"...

W języku polskim jest także słowo "niewiążący" - które oznacza ni mniej, ni więcej, że owszem, wypowiedź jest ważna, wypowiedź może być istotna, ale w określonych warunkach może mieć charakter pomocniczy, doradczy, opiniujący, ale nie musi być poleceniem do wykonania...

 

Jak widać, już w samym tytule autor tego jakże ważnego artykułu na temat preferencji społeczeństwa po prostu kłamie - albo wynik referendum jest wiążący, albo nie jest wiążący, chociaż samo referendum może być ważne, jak też może być nieważne.

Tu wynik referendum jest nak najbardziej ważny, chociaż z mocy ustawy o referendach może jednocześnie być wynikiem niewiążącym rząd w dalszym działaniu w sprawie...

I tu kolejny dowód manipulacji medialnej - sądzę - już po stronie polskiej, w polskim wydaniu językowym. Posiadane informacje wskazują, że w wyniku głosowania - po przeliczeniu 99,5 % oddanych głosów ponad 98 % głosów jest przeciwnych przyjmowaniu stanowiska innej organizacji w sprawach dotyczących węgierskiego społeczeństwa...

 

Uważam, że tutaj należy zastanowić się nad ustawowym progiem frekwencji dla obligatoryjności wyniku głosowania. Gdybym był premierem, na pewno wybrałbym wolę społeczeństwa jako wiążącą do dalszego działania uwzględniając 98% głosów wyborców przy 39,9% frelwencji uczestnikó referendum.

Jako premier zleciłbym przeprowadzenie ekspertyzy w sprawie tradycji frekwencji w wyborach. Bo jeżeli w wyborach bieże średnio udział 80-90% osób uprawnionych dio udziału w głosowaniu - to 50% rzeczywiście jest wyrazem zmniejszonego zainteresowania społeczeńśtwa tematem głosowania.

Gdyby okazało się, że średnia frkwencji wyborczej waha się na poziomie 30-40% wyborców - to rząd powinien wystąpić z inicjatywą zmiany minimum kwalifikującego rangę wyniku. Tu dodatkowym uzasadnieniem jest praktyka oceniania woli społeczeństwa na podstawie sondaży. W Polsce firma zajmująca się badaniem opinii publicznej ma zadanie proste do wykonania. Na podstawie próby losowo wybranej grupy rzędu tysiąca osób przewiduje się wynik wyborczy z dokładnością do 3-5% błędu statystycznego. Jeżeli wynik wyborów zmieści sie w tych granicach z wynikami sondaży, firma prowadzące takie sondaże jest wiarygodna.

Pamiętamy sondaże przedwyborcze gwarantujące byłemu już prezydentowi B. Komorowskiemu poparcie 60% w I turze i wiemy, co z tego wyszło...

Uważam, że premier Węgier powinien dokonać analizy preferencji wyborczych, analizy przewidywanej frekwencji i przewidywanego wyniku wyborów. Gdyby okazało się - że te sondaże znalazły potwierdzenie w wynikach referendum (w granicach błędu), to wynik powinien być wiążący rząd w dalszych decyxjach podejmowanych w imieniu całego społeczeństwa. Gdyby okazało się, że według preferencji frekswencja miałaby mieć około 10-15 % - to ponad 40% jest już bardzo poważnym wotum zaufania pod adresem firmy prowadzącej sondaże...

 

I tym samym rząd w Polsce powinien zweryfikować nasze, polskie przepisy na temat mimimum frekwencji obligującej rząd do realizacji woli społeczeństwa wyrażonej wynikiem referendum. A że mam absolutną rację - świadczą chociażby aktualne oceny programu "rodzina 500+" - przecież ten pomysł miał być bankructwem państwa w trzy miesiące...

 

Myślę, że społeczeństwo mamy rozsądne. Problemem sa politycy odsunięci od władzy. Przecież sprawowali ją przez dwie kadencje i nie można im powierzyć żadnej władzy. Skompromitowali się totalnie.

Podobnie jest teraz z referendum na Węgrzech. Ktoś ustalił minimum frekwencji w sposób niewłaściwy - więc trzeba to poprawić, chyba żle sprawdzenie tego problemu wykaże, że nie mam racji...

 

Zobacz też:

http://fakty.interia.pl/swiat/news-po-referendum-na-wegrzech-viktor-orban-chce-zmiany-konstytuc,nId,2284253

Sledzinski
O mnie Sledzinski

Prawidłowe funkcjonowanie przedsiębiorstwa jest pochodną właściwych relacji społeczno-gospodarczych w państwie

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości