dedalus dedalus
767
BLOG

Jezus w Warszawie czyli parę myśli o Węgrach

dedalus dedalus Polityka Obserwuj notkę 15

 Cały dzień jezdziłem po Warszawie. Z Bemowa na Ursynów. Z Kabat do Warki w sprawie części samochodowych do mojego auta, które jest obłożnie chore u mechanika. Chcę mu ratować życie, bo spędziliśmy razem na drogach blisko trzysta tysięcy kilometrów. Zasługuje na ratowanie w razie zawału. Jeżdżę więc autem pożyczonym, sprawnym...japońskim. Nie mam specjalnych odczuć. Jest czerwone, niezawodne i mało pali... lecz człeka w tym aucie nie dostrzeżesz :) Gdybym przejechał nim tysiące kilometrów może bym się zachwycił lecz po krótkim romansie sentymenty znikają. Dlatego krążę po mieście pełnym brudnego śniegu, cwanych kierowców i krzyczących przechodniów biegających od marketu do galerii, z choinkami i torbami. Jak to w przededniu Bożego Narodzenia. Gdyby Jezus Chrystus pojawił się przy drodze to pewnie nikt by go nie przepuścił na pasach i dodatkowo zostałby obryzgany brudnym śniegiem zmieszanym z uliczną solą. Mogłyby się jego kruczoczarne, izraelskie włosy zrobić plamisto siwe i wówczas nie byłby takim przystojniakiem jak w filmach Franco Zefirellego czy na obrazach Andrieja Rublowa.

Cały czas miałem włączony Tok FM, żeby posłuchać, co myślą w III RP na temat świata, świąt i Polski, ale z perspektywy całodniowego słuchacza odczułem, że stacja jest strachem kaczorowym podszyta. W każdej audycji punktem odniesienia jest Jarosław Kaczyński czy rozmowa jest o obyczajach świątecznych, czy o kolei czy o Węgrzech. Zresztą o Madziarach było najciekawiej. Politolog z Newsweeka opisywał jakie zachodzą zmiany w ogarniętym kryzysem państwie nad Dunajem i Balatonem. Mówił o pełnym poparciu, ponad sześćdziesięcioprocentowym dla rządu Orbana i jego parti Fidesz. Redaktor Tok FM często przyrównywał Orbana do Prezesa Kaczyńskiego i szukał podobieństw. Między innymi ustalili panowie, że Fidesz podczas pierwszych krótkich rządów przegrał z Gyurcsanym z powodu sojuszu dawnych skorumpowanych partyjniaków z mediami. Drugie podejście do rządzenia Orbana okazało się strzałem w dziesiątkę i Węgrzy zaufali mu w ogromnej większości. Gdy prowadzący zapytał, czy Kaczyński ma szansę jak Orban, to politolog z Newsweeka powiedział coś, co mnie rozbawiło w japońskim aucie do łez. Rzekł ten wydawałoby się myślący człowiek, że Polska jest zupełnie odmiennym krajem i u nas nie doszłoby do sytuacji, że w gazetach piszą propagandyści rodem z poprzedniej epoki...a na Węgrzech taka sytuacja doprowadziła Fidesz do zwycięstwa.

Chciałem redaktorom Tok FM i Newsweeka wykrzyczeć, że Paradowska, że Passent, że Walter, że Urban, że Miller, że Kwaśniewski, że Jaruzelski w BBN!!!...ale czarny kot mi przebiegł drogę i wróciłem do rzeczywistości. 

Pomyślałem, że przed Wigilią muszę uratować moją Lagunę, że trzeba jakoś zabezpieczyć się przed kryzysem na wypadek, gdyby sytuacja w Polsce była jeszcze gorsza niż na Węgrzech. Pomyślałem, że w przyszłym roku pewnie znów zagłosuję na Jarosława Kaczyńskiego, bo w przeciwieństwie do podszytych strachem redaktorów Tok FM nie uważam go za szaleńca, lecz kogoś sensownego jak Orban. 

Gdy po kolejnym okrążeniu zobaczyłem na przejściu przy Narbutta Jezusa bez czapki, w szarej obryzganej szacie, stojącego przy przejściu dla pieszych, zatrzymałem Toyotę i przepuściłem go wzbudzając nienawiść jadących za mną trąbiących cwaniaków. Przeszedł wolno i dostojnie, a gdy był przy końcu pasów, spojrzał na mnie i dostrzegłem na jego ustach narodziny uśmiechu. Gdy ruszyłem ręka sama wyłączyła mi radio i przez następną godzinę do domu miałem czas aby pomyśleć o tych których kocham, o prezentach, o kraju, Jezusie i o moim autku, które muszę uratować.

Potem zamarzył mi się wyjazd na Węgry, aby chociaż tak pomóc naszym bratankom w kryzysie...

 

dedalus
O mnie dedalus

Uśmiech wędruje daleko

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka