dedalus dedalus
1283
BLOG

Duch Marii i Lecha ratuje Kolendę-Zaleską

dedalus dedalus Polityka Obserwuj notkę 18

 Nad Pałacem Prezydenckim pojawiła się chmura, a potem z tej chmury niebiesko-białej zleciały dwa anioły niezbyt urodziwe, aczkolwiek uśmiechnięte i sympatyczne. Przechodzący obok pałacu strażnik Straży Miejskiej Henryk Gronkowiec zdziwiony wielce takim zjawiskiem upadł na kolana i zaczął się bardzo służbowo denerwować. Wytyczne miał jasne w swoje pracy, że wszystko co związane z Lechem Kaczyńskim ma usuwać i niszczyć jakby to była jakaś forma dezynfekcji i deratyzacji. Komendant, który podobno podoba się prezydentowej i miał jakąś z nią formę romansu tłumaczył podopiecznym, że wszystkie znicze, wieńce, zdjęcia i wyrazy uznania dla pary prezydenckiej zasługują na wyrugowanie z przestrzeni publicznej. Strażnik Gronkowiec jako, że nie jest do końca w ciemię bity zastanawiał się dlaczego ma okazywać taki brak szacunku dla Prezydenta RP jakby był jakimś opozycjonistą lub jakimś Niemcem najezdcą...Ojciec, który służył w Stanie Wojennym w ZOMO Wojciech Gronkowiec wykonywał pracę, której nienawidził. Nienawidził Jaruzelskiego, sukinsyna Kiszczaka i wszystkich propagandystów żydowskiego pochodzenia typu Urbana czy Passenta. To oni uczynili z kraju jego ojca i dziadka kraj niewolników rusko-żydowskiej mafii i oni zmuszali go w imię czerwonego państwa i nędznej płacy do gonienia bogu ducha winnych opozycjonistów z Solidarności. Jak umierał na zawał powiedział synowi na ucho " Nie wierz swoim dowódcom jeśli nie mówią o Polsce..." Gronkowiec to samo mówił synowi "Wierz tylko tym, których rozkazy służą Polsce, a innych traktuj jak musisz milczącą, niezauważalną pogardą".

Strażnik Henio Gronkowiec, trzydziestoletni byczek  klęczał przed zjawiskiem, którego nie pojmował. Oto z chmury pojawiła się para prezydencka uśmiechając się do wszystkich przechodzących pod Pałacem Prezydenckim i nawet do niego, który z kolegami poprzedniej nocy gasił znicze i zaaresztował staruszkę tym oburzoną. Nie mógł tego zrozumieć. Duch Lecha Kaczyńskiego dotarł wprost do jego serca i Henio poczuł się jakiś odnowiony, lepszy i wzmocniony. Oczywiście rozum nie zadziałał jak trzeba, ale sprawne i mocne ręce postanowiły komuś przyłożyć. Komuś kto uraga ludzkiej przyzwoitości rozumianej według ojca i dziadka... Henio zobaczył, że przed pałacem biega dziennikarka TVN Kolenda-Zaleska z kamerzystą i przechadza się degenerat fejsbuka niejaki Taras. Podbiegł najpierw do Tarasa i wyuczonym na Polsacie uderzeniem z walk MMA znokautował gościa na oczach zdumionej publiczności, a potem skierował się szybkim i dynamicznym biegiem w kierunku Kolendy-Zaleskiej. Ta, widząc agresywnego strażnika przestraszyła się i zaczeła płakać obawiając się jakiegoś uderzenia, a Henio Gronkowiec wyrwał tylko kamerę TVN i rzucił ją przez barierki w kierunku pałacu, aż roztrzaskała się na drobne kawałki. Potem spojrzał na dziennikarkę i splunął jakby była jakąś istotą podrzędną trafiając ją pod oko. 

W tym momencie zdarzyło się coś niesamowitego. Z nieba zleciały duchy Pary Prezydenckiej i porwały w górę dziennikarkę TVN. Wyfrunęły z nią ponad chmury i potem zaczęły gwałtownie pikować w dół w kierunku Łazienek Królewskich, ale do nich nie doleciały, bo zdumioną dziewczynę zostawili na ulicy Stefana Kisielewskiego przy Agrykoli. Zanim odlecieli duch Marii Kaczyńskiej uśmiechnął się do Katarzyny i powiedział tylko " Bądz niezależna, bądz wierna, idz..."

Kolenda-Zaleska zapłakała...i tyle tej opowiesci. 

dedalus
O mnie dedalus

Uśmiech wędruje daleko

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka