degustathor degustathor
1586
BLOG

WIECZNY PISUAR

degustathor degustathor Polityka Obserwuj notkę 14

Myślałem, że to już dawno za nami, niestety – myliłem się bardzo. Propaganda Goebbelsa żyje nadal i ma się całkiem dobrze.

Do rzeczy:

Pamiętacie zrzucanego z wrażych samolotów żuczka kolorado i Konrada Adenauera w płaszczu krzyżackiego komtura? Pamiętacie kułaka ciułającego efekt krwawicy głodującego ludu miast i wsi? Spekulanta też pewnie pamiętacie, siedzącego na workach z cukrem i objadającego się tłustą kiełbasą. Nikt w dzieciństwie nie straszył Was grubym bankierem w smokingu z nieodłącznym cygarem w pogardliwie wydętych ustach? A przerażający Wuj Sam, w kretyńskim cylindrze, wymachujący rewolwerem konstrukcji Samuela Colta?

Istne panoptikum, ale to mały pikuś – ot takie straszydła dla nieco krnąbrnych przedszkolaków.

Była tez inna kategoria – fabuła. Tu pominę „dzieła” polskiego socrealizmu, bowiem cóż ciekawego w pogoni prowadzonego przez hożą dziewoję traktora za imperialistycznym agentem? Gdyby jeszcze prowadziła w stroju topless, cóż – były to czasy różnych rewolucji, ale jeszcze nie seksualnej.

Stalinowska, następnie bardziej  swojska propaganda PRL-u były przaśne, ale miała jeden pozytywny (sic!) aspekt – wrogów traktowały na ogół przeraźliwie poważnie, niekiedy z ludycznym humorem, nigdy jednak nie pozbawiały ich człowieczeństwa. Co do niemieckiej propagandy dr Josepha Goebbelsa, sytuacja przedstawiała się zgoła odmiennie.

Sztandarowym przykładem filmu propagandowego, moim zdaniem w tej kategorii „filmu wszechczasów”, jest obraz „Ewige Jude” Fritza Hipplera z 1940 roku. Film, w którym Żyd przedstawiany jest jako podczłowiek. Gorzej – jak robak, wrzód czy inna zaraza na ciele zdrowej ludzkości. O ile w słynnym „Żydzie Süss” Veita Harlana z tego samego roku jest akcja i dość logiczna fabuła, jest rozbudowana scenografia, wątek miłosny, do tego (upraszam za wybaczenie, ale z faktami się nie dyskutuje) doskonała kreacja Ferdinanda Mariana itp., itd., to w „Wiecznym Żydzie” jest tylko smród, brud i ubóstwo (rzecz jasna pospolitych Żydów, jak wiadomo „od zawsze” niechętnych do jakiejkolwiek uczciwej pracy) zestawione z przepychem, godnym starożytnego Bizancjum bogactwem żydowskiej finansjery i żydowskiego businessu.

Patrzę na spot zamówiony przez „ kampanię społeczną na rzecz anonimowych roznosicieli mleka dla niemowląt i aparatów słuchowych dla niedosłyszących”, czy jak ich tam zwał i tak sobie myślę, że tworzyli go dobrzy kopiści.

Te twarze, ta zaciętość, to „czeba” zamiast „trzeba”, ta niekłamana radość ze szwindla, z powodu którego (poza, rzecz jasna, szemranym biznesmenem z koneksjami w MZ) cierpieć będą wszyscy.

Owszem, w spocie nie pada ani jedno słowo określające jakąkolwiek partię polityczną, czy jakiegokolwiek kandydata w tych wyborach. Ok., ale wieloletnia propaganda posiłkująca się tymi samymi stereotypami, robi swoje. Swoje dodaje zestawienie ukazanych w spocie osobników z piękną młoda parą na końcu, która jednak decyduje się głosować. Piękni i młodzi, jak ofiary bankiera Oppenheimera we wspomnianym „Żydzie Süss”. Piękni i młodzi jak „wszyscy dobrzy i przyzwoici”, którzy wiadomo na kogo nie będą głosować .

Gdyby twórcy tego spotu byli nieco bardziej subtelni, mogli stworzyć swojską mutację „Heimkehr” Gustava Ucicky’ego (syn Gustava Klimta?) z 1941 roku, w której piękni i młodzi samorządowcy z jakiegoś cudnego skrawka naszej ojczyzny doznawali by notorycznego ciągu drastycznych prześladowań ze strony wojewody, jak również skorych do bicia policyjnych siepaczy i wtórujących im „żołnierzy” jednostek WOT.

Ale po co? Po co się trudzić, skoro formuła „Ewige Jude” to samograj, w którego współczesnej (nadodrzańskiej ponoć) wersji zabrakło jedynie wszy i pejsów typowych dla „podludzi”.

Narracja tego spotu jest haniebna i obrzydliwa, ukazuje całą pogardę do stereotypowego „Polaka katolika”, „Polaka patrioty” (narodowca, znaczy), ale nie to jest najważniejsze w inkryminowanym przypadku. Istotny jest adresat tego spotu, odbiorcy, którzy bez wahania zaakceptują taki typ przekazu.

W nazistowskich Niemczech byli nimi czytelnicy „Der Stürmer” czy „Völkischer Beobachter”, słuchacze nadających jedynie słuszne programy „Volksempfängerów” czy widzowie „Die deutsche Wochenschau”.

A dziś w Polsce? Widzowie „Faktów” TVN, czytelnicy „Gazety Wyborczej” czy „Newsweeka”.

Bo w tych mediach tak na okrągło przedstawiani są Polacy, którzy „na pewno oddadzą głos”, czemu „wszyscy przyzwoici i uczciwi ludzie” powinni się z całych sił przeciwstawić. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że na oddaniu głosów się skończy i nie dojdzie do postulowanego „dorżnięcia watahy”. Nocną zmianę już mieliśmy i obyśmy nie mieli swojskiej „Kryształowej nocy”, bo dla „starszych pań modlitewnych”, nie wspominając o „bojówkowym ONR” nie będzie litości.

Na koniec.

Co prawda Wojciech Diduszko jednak (nieprawdopodobne….) nie zginął, ale uważam że taki np. Pan Zbigniew Hołdys mógłby popełnić „Wojciech Diduszko protest song”. Prosta i szybka robota, wzór już jest gotowy: „Horst Wessel Lied”.

Ps.

Tekst dla kumatych, nie dla cymbałów z krakówka, nie dla pogardzających szlachetną sztuką tworzenia „moving pictures”.


degustathor
O mnie degustathor

Swój. Własny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka