Mamy nowego selekcjonera. Szybka i raczej niespodziewana nominacja. Po udanym sezonie w Wiśle Płock kadrę przejmuje Jerzy Brzęczek. Żaden Włoch, zaden Chorwat, tylko reprezentant polskiej myśli trenerskiej. Przewidywania - ?. Oczekiwania - ogromne. Wariant raczej oszczędnościowy, wariant z naciskiem - pożyjemy, zobaczymy i jakoś to będzie.
Poprzedni selekcjoner dał wiele radości tym, którzy nie pamiętają lub nie mogli być z przyczyn naturalnych świadkami sukcesów kadry Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka, wedle tych którzy pamiętają, kojarzy się raczej z niedosytem. Mam na myśli EURO 2016, rzecz jasna. O MŚ 2018 nie ma co w ogóle pisać.
Liczę, że Brzęczek dostanie od Bońka carte blanche, choć po prawdzie w to nie wierzę - w takim wypadku selekcjonerem by został kompletnie wyalienowany z polskiego piłkarskiego grajdołka trener zagraniczny. Zaawansowani wiekowo Chorwaci walczą o złoto MŚ, zaawansowani wiekowo Polacy przegrywają z Senegalem. My w pewnym momencie w kadrze mieliśmy trzech podstawowych zawodników mistrza Niemiec. I co? I nic, bowiem (jak to od lat bywa) selekcjoner postawił na minimalizm. Oby nowy trener to zmienił, oby mocno przewietrzył reprezentacyjną szatnię, bo inaczej wrócimy do czasów nie tyle Nawałki, ile Franza Smudy.
Aha'
Jeżeli P.T. Czytelnicy mają jakieś skojarzenia związane z tytułem notki, to mają je słusznie.