Bitwa pod Hodowem
Bitwa pod Hodowem
DemoklesPlus DemoklesPlus
150
BLOG

Moja Niepodległa.

DemoklesPlus DemoklesPlus Święta, rocznice Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

11 listopada.

Wiele lat temu zaszczepiony na lekcjach historii w szkole średniej przez nauczyciela z pasją założyłem sobie, że to będzie dzień szczególny. Różnie go spędzałem. Na lekturze książek o naszej historii. Na marszach. Przed pomnikami. 

W tym roku było inaczej.

Dostałem zaproszenie na uroczyste obchody tego dnia w piątek na wieczornicy. W wielkiej sali tłumy ludzi. Inscenizacja młodzieży i gromada dzieci śpiewająca patriotyczne piosenki. Występy zespołów, takich zwykłych, tworzonych przez mieszkańców. Wydawało się, że to będzie dzień radosny. Odzyskanie niepodległości to wielka radość! Mamy swoje państwo i wolność w jego kształtowaniu. Mamy możliwość uczyć się, pracować, mówić i pisać po polsku. Mamy prawo żyć. Mamy też prawo poddać się i uciec z Polski. Dzień radosny. Tak tylko mi się wydawało...

Za każdym razem i tym razem rozłożył mnie w przecudnym wykonaniu na dwa głosy Biały Krzyż . Znacie to uczucie, gdy łzy napływają do oczu i w gardle ściska? Po chwili zaśpiewali coś innego i dałem radę opanować wzruszenie. Tylko dlaczego znowu w taki smutny i sentymentalny sposób zaczynam moje ulubione święto państwowe??? Zmiana tonu. Męski chór siedmiu panów przy akordeonie wspomniał w kilku utworach zapomnianych ułanów i cała sala zaczęła śpiewać. Na koniec kilka wspominek przekazał weteran, żołnierz 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Macie w rodzinie korzenie na wschodzie? Pewnie, że tak. Tylko poszukajcie. Ci z domów z żyjącą historią i wschodnimi korzeniami wiedzą, że będzie smutna opowieść. Niestety. W naszym kodzie genetycznym jest ich dużo i często do nich wracamy jak do źródeł mocy. Długo zapamiętam słowa o doczekaniu się wolnej Polski. Czy tak samo weterani powstania styczniowego wychowywali nas w II Rzeczpospolitej? Przed końcem, salutując trzęsącą się dłonią zapomnianym towarzyszom, stojąc na baczność zaintonował Modlitwę obozową. Trzeba było tam być!

Jakże to wielka odmiana czasu, gdy w szkołach urządzano pogadanki z weteranami AL, którzy przeszli szlak bojowy od Lenino po Berlin...

11 listopada.

Wycieczka w historię na warszawskim marszu. Nie będzie o nim, lecz o duchu, który w nim jest. Nie podobały się transparenty, banery, może flagi jeszcze? Przez nie przemawia historia. Dzięki biało-czerwonemu tsunami do mnie wróciła historia radosna. Krwawa, ale radosna. Nazwana polskimi Termopilami, uczczona po królewsku i łaskawa, bo żywa! Żyje w moim sercu i dziś do mnie wróciła - historia o bitwie pod Hodowem (tylko mnie nie zabijcie za odnośnik - wersja dla nieoczytanej młodzieży :). Czyż nie widzicie w sobie tego ducha bohaterskich obrońców spod znaku Świętej Trójcy i Panny Marii? Nie widzicie w tym ręki opatrzności bożej? Ci niewierzący niech choć dojrzą znaną cechę historii - powtarzalność. Miło wyobrazić sobie bohaterską obronę kraju i rodziny. Obronę okupioną krwią, acz zwycięską. Tego ducha w sobie w tym dniu znajdować pragnę i tego Tobie czytelniku życzę na, nie daj Boże, niespokojne przyszłe czasy.


Coś tu kiedyś pisałem... jako Demokles...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura