Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski
227
BLOG

Rzecz o podatkach i planach ratunkowych.

Daniel Kaszubowski Daniel Kaszubowski Gospodarka Obserwuj notkę 2

 

Czy kiedykolwiek pomogło Wam radykalne zaciśnięcie pasa, gdy nagle znaleźliście się w trudnej sytuacji finansowej? Rozsądne ograniczenie wydatków, zaprzestanie przeznaczania środków na głupoty/zbędne wygody, bardziej przemyślane decyzje finansowe – pewnie i owszem. Ale czy drastyczne ograniczenie wydawania środków na wszystko - łącznie z wyżywieniem, transportem, czy też płaceniem swoich rachunków, poprawiło kiedykolwiek Waszą sytuację, przy braku jakichkolwiek dodatkowych środków finansowych?

 

Jeżeli nie, to jesteście na bardzo dobrej drodze do... obalenia mitu, jakoby jedynie radykalne cięcia budżetowe i oszczędzanie na wszystkim, mogło zbawić państwo wchodzące w kryzys. Bo czy dławienie gospodarki, może prowadzić do jej rozwoju?

 

Niestety, nie wszystko działa tak, jak balon – który, gdy go ściśniemy w jednym miejscu, rozkurcza się w innym.

 

Dlatego właśnie, radykalne programy oszczędnościowe i podwyższanie podatków nigdy za dużo nie poprawiło. „Za dużo”, bo owszem, w pewnych okresach czasowych – co może potwierdzić każda osoba związana z finansami – możliwe jest, jakoby wzrost stawek podatkowych i ostre cięcia spowodowały zwiększenie wpływów do budżetu państwa. Problem pojawia się z reguły dopiero na dłuższą metę...

 

Doskonałym przykładem jest tu Grecja, która wpadła w tarapaty po uszy – na dzień dzisiejszy jednak, problemem nie jest tam wysokość podatków. Problemem jest przede wszystkim ich ściągalność. Że o cwaniactwie ludzkim nie wspomnę – tego jednak nie trzeba szukać daleko, bo i w Polsce jest przykładów od groma...

 

Do czego jednak zmierzam?

 

Regularnie, gdy mówimy w Polsce o podatkach, pojawia się głos, jakoby były one złodziejstwem. Szczególny prym w tego typu hasłach, wiedzie pewien Pan z muszką. Zarówno on, jak i wielu niepełnoletnich wyznawców jego „religii”, regularnie próbuje nam wykazać, że jedną z głównych przyczyn takiej a nie innej sytuacji gospodarczej w Polsce, są zbrodnicze podatki.

 

Zresztą, podatki prawie zawsze nam się kojarzą negatywnie. Zawsze mówi się przy tej okazji o biurokratycznym aparacie, który się z tego utrzymuje. Zawsze wspomina się o bandzie, która nas okrada...

 

I nie powiem, że do końca się z tym nie zgodzę. Bo faktem jest, że na pewien sposób nas się z podatkami okrada i oszukuje – w moim jednak mniemaniu, w zupełnie innym miejscu, aniżeli w sferze zbierania podatków i skali ich wysokości.

 

W moim mniemaniu okrada nas się tam, gdzie się je rozdziela i tam, gdzie oszukuje się, aby tych podatków zapłacić jak najmniej.

 

Bo czy za złe należy uznawać, że inwestuje się w edukację kolejnych pokoleń? Czy za złe należy uznać, że finansuje się nowe i rozwijające się małe przedsiębiorstwa? Czy za złe należy uznać, że dotuje się opiekę zdrowotną tak, aby każdy z nas miał do niej dostęp?

 

Za złe można uznać dopiero złe finansowanie/rozdzielanie środków. Przeznaczanie nieadekwatnych kwot, na dane inwestycje. To tak, jak z budżetem domowym – jeżeli na wygody przeznaczymy zbyt dużo środków i w tym samym czasie będziemy je stale odejmować z puli przeznaczonej na jedzenie, to w pewnym momencie zaczniemy głodować. Złe nie będzie więc samo finansowanie wygód, a jedynie przeznaczanie na nie nieodpowiednich kwot.

 

Cały problem z podatkami, a raczej z finansami, skupia się tylko i wyłącznie w sferze redystrybucji/rozdziału. Narzekanie, że zbiera się pieniądze nic nie da. Narzekać można jedynie na to, jak są one rozdysponowywane. Bo to, że zawsze będzie ich za mało, aby sfinansować wszystko, to kwestia raczej bezdyskusyjna ;)

 

Dlatego właśnie nie uważam, że podatki są złodziejstwem. Bo nie są – są wspólną zrzutą na wspólne rzeczy. Szkoły, drogi, szpitale, kulturę itd. Nawet gospodarka dostaje swoje pieniądze z budżetu państwa (co ciekawe, tu nigdy liberałowie nie protestowali). Owszem, nie każdemu potrzebna jest przez całe życie szkoła, czy też szpital. Ale i nie każdemu potrzebna jest droga pod naszym domem, czy też dotacja dla naszej firmy. Czy byłoby więc nas stać na to, aby to sobie prywatnie załatwić? Część rzeczy pewnie tak, ale na większą skale, byłoby to bardziej czasochłonne i zdecydowanie bardziej kosztowne.

 

A co z planami oszczędnościowymi, które mają nas ochronić przed kryzysem i bankructwem?

 

A czy Argentynę cokolwiek przed bankructwem uchroniło? Czy Islandia, mimo interwencji różnych instytucji, nie ogłosiła kilka lat temu bankructwa? Radykalne plany oszczędnościowe nie pomogły jeszcze żadnemu państwu. Co najwyżej, załagodziły część skutków, jakie wiązały się z kryzysem. I niestety, w moim mniemaniu, Grecja zbankrutuje również.

 

Dlatego właśnie, że finanse się tam dławi, a nie racjonalizuje.

Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Gospodarka