Sytuacja na Ukrainie i reakcją państw tzw „Zachodu” dobitnie pokazują nam, że w sytuacji podobnych działań ze strony Rosji względem Polski, nie mamy co liczyć na wsparcie Unii Europejskiej. Wierząc, tak jak w '39 roku, w bezwarunkową pomoc z ich strony, po raz kolejny popełnilibyśmy błąd który kosztowałby nas niepodległość w pełnym tego słowa znaczeniu. Oportunizm i egoizm państw Zachodu pokazuje co się tak naprawdę w polityce tych państw liczy – własne interesy, a nie poszanowanie wywiązywanie się z obietnic i haseł, jakie państwa te głoszą. I choć USA zapowiedziały zwiększenie swojej militarnej obecności w regionie, to jaki to ma rzeczywiście wpływ na sytuację? Żaden.
Ani kolejny oddział USAF, nieopodal rosyjskiej granicy, ani okręt na Morzu Czarnym, nie powstrzyma tysięcy żołnierzy rosyjskich. Nie ma co się oszukiwać. Sama Flota Czarnomorska jest w stanie poradzić sobie i z jednym, i z drugim. Pozostaje więc pytanie, czy Polska powinna machać szabelką w sprawie Ukrainy, kiedy sytuacja wygląda tak, jak wygląda? Przede wszystkim sprawa winna wyglądać inaczej. Owszem, ruch oddolny, społeczny, popierać powinniśmy. Jednak nie bezwarunkowo. Tak samo, jak i pomoc względem Ukrainy nie powinna być bezwarunkowa – przynajmniej jeżeli chodzi o tą finansową/rządową. Musimy pamiętać, że na Majdanie wygrała opcja, która może zagrażać Polakom mieszkającym tuż za naszą Wschodnią granicą. Musimy pamiętać o ogromnej korupcji w tym kraju. Wydanie, czy to jednego czy kilkunastu miliardów euro na pomoc rządowi w Kijowie może nie przynieść żadnego efektu, jeżeli nikt nad tymi środkami nie będzie panował i gdy zostaną one wydane na byle co. Kijów powinien zagwarantować prawa mniejszości w tym kraju i przedstawić konkretne działania, na jakie przekazywane środki chce wydać. Popierajmy zmiany, ale tylko wtedy, kiedy mamy ich pewność. W końcu Ukraina przeżyła już choćby „Pomarańczową Rewolucję”, która zdradziła osoby o zmiany walczące. Nie można pozwolić, aby ta sytuacja się powtórzyła.
Analizując sytuację, warto też przyjrzeć się temu, jak Polska na takowe zagrożenia jest przygotowana. Cały czas musimy mieć na uwadze, że w razie kryzysu politycznego z naszym udziałem możemy zostać osamotnieni. I co wtedy?
Tu trzeba pochwalić Rząd za podjęcie działań związanych z uniezależnieniem się od dostaw gazu z Rosji. Budowa gazoportu, choć opóźniona, jest niezbędna. Tak samo jak rozwój systemu baz przechowujących gaz i umożliwienie transferu tego surowca z Zachodu. Podobne działania powinny spotkać także sektor energetyczny. Czy to w oparciu o uregulowanie Wisły i postawienie na niej kilku elektrowni wodnych, czy rozwój elektrowni węglowych, czy każdych innych. Polska powinna być w stanie zaspokoić swoje potrzeby energetyczne i paliwowe z pominięciem Rosji. Tak samo, jeżeli chodzi o sektor finansowy/bankowy.
W obecnej sytuacji warto również zastanowić się, czy rezygnacja z wojska poborowego była słuszna. Drastyczne cięcia i ograniczanie możliwości obronnych kraju mogą nam się jeszcze odbić czkawką. Może więc warto przy tej okazji rozważyć powrót do wojska poborowego? Nie musi być ono koniecznie nastawione na konflikt z Rosją czy jakimkolwiek innym państwem. Prędzej na obronę cywilną i walkę z żywiołami. Niemniej jednak, w razie sytuacji kryzysowej bezpieczniej byłoby posiadać odpowiednio przeszkolone osoby, które będą w stanie organizować się i dawać odpór. Tu warto też zwrócić uwagę na polski przemysł zbrojeniowy – czy nie powinniśmy więcej zainwestować w jego rozwój i wykorzystanie jego potencjału? Mamy w końcu kilka podmiotów, które z powodzeniem mogą nie tylko zmodernizować polskie wojsko ale i je odpowiednio dozbroić.
Wreszcie „konflikt” wokół Ukrainy pokazuje nam, że nie mamy co liczyć na zmianę sytuacji jeżeli chodzi o handel z Rosją i nałożone przez jej rząd embargo na Polskie mięso. Polskie władze muszą z wyprzedzeniem reagować na takie sytuacje i przygotowywać dla naszych rodzimych producentów miejsca na innych rynkach zagranicznych. Tylko aktywna polityka państwa, która pomoże znajdować nowe rynki zbytu dla polskich towarów, pomoże uniknąć nam sytuacji, jaka zaistniała w branży mięsnej. Pozostaje jednak pytanie, czy stać nas na tak aktywną politykę?
Kaliningrad można przecież „zablokować”. Pytanie tylko, co dalej?
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka