Ponowny brak wyboru Prezydenta Grecji to nie tylko niepokojenie na rynku greckim (polityka i decyzje z nią powiązane są nierozerwalne z sytuacją ekonomiczną w kraju), ale i przyśpieszone wybory, w których największe szanse na wygrana ma grecka SYRIZA – koalicja greckich skrajnie lewicowych organizacji, która na fali kryzysu finansowego zdobywa coraz większe poparcie wśród mieszkańców Hellady. O wzroście popularności tej koalicji świadczą nie tylko wyniki sondażowe, ale i wynik odnotowany przez SYRIZĘ w wyborach do Europarlamentu, w których koalicja zdobyła 6 mandatów (ponad 26% poparcia). Skąd jednak tak duże poparcie dla organizacji lewicowej w kraju, w którym organizacje te niszczono latami? Warto przyjrzeć się postulatom, jakie wysuwa ta radykalnie lewicowa koalicja, a które przyswaja coraz więcej Greków.
Audyt, nacjonalizacja, podatki i kooperacja
40-sto punktowy program, który możemy znaleźć w wersji anglojęzycznej, to przede wszystkim przeprowadzenie audytu zadłużenia kraju i źródeł jego powstania, wzrost wartości podatku dochodowego dla wszystkich dochodów przekraczających 500 tys. euro, wzrost płacy minimalnej, wykorzystanie zbędnych budynków rządowych, bankowych i kościelnych na potrzeby bezdomnych, równe płace dla obu płci, wzrost roli konsultacji społecznych i instytucji referendum czy też nacjonalizacja szpitali i ograniczenie przywilejów dla parlamentarzystów i zmiana systemu wyborczego. Oczywiście nie są to wszystkie punkty programu, z całością bez problemu można zapoznać się na różnych witrynach internetowych. Problemem zdaje się tu być jedynie brak polskiej wersji językowej programu. Te kilkadziesiąt punktów wystarczy jednak, by łączyć dosyć spory elektorat i budzić obawy u politycznej konkurencji jeżeli chodzi o walkę o sprawowanie władzy w Grecji. Tym bardziej, że SYRIZA jednocześnie nie zgadza się na warunki narzucone Grecji przez międzynarodowe organizacje finansowe i UE. Co w rozgoryczonym społeczeństwie jest dodatkowym atutem.
Hellada walczy, finansiści pełni obaw
Nie dziwnym jest, że problemy polityczne Grecji przekładają się na jej kondycje ekonomiczną. Dzisiejszy brak wyboru Prezydenta również odbił się negatywnie nie tylko na wynikach giełdy. Prowadzenie w sondażach radykalnie lewicowej koalicji budzi znaczne obawy międzynarodowych inwestorów i funduszy inwestycyjnych. Przejęcie władzy przez SYRIZĘ oznaczać będzie bowiem przejście na scenariusz islandzki, jeżeli chodzi o wychodzenie z kryzysu. Wygrana tej koalicji może bowiem zakończyć Eldorado dla obu grup interesów, które funkcjonują terenie Attyki. Przecież Ateny, w chwili obecnej są na łasce konkretnych grup interesów, które od kilku lat praktycznie kontrolują ten kraj. Przyjmowanie kolejnych planów oszczędnościowych i wyprzedaż majątku narodowego nie jest wolą mieszkańców tego państwa, a wolą instytucji u których się zadłużyło. Śmiało można stwierdzić, że państwo nie jest tam już wspólnotą obywateli, a prywatną własnością konkretnych instytucji finansowych. Nie dziwi więc, że próba zmiany tego stanu rzeczy budzi niepokoje. W końcu interesy tych konkretnych grup, mało kiedy pokrywają się z dążeniami, potrzebami i interesami mieszkańców Grecji.
Ważna lekcja demokracji dla nas
Sytuacja w Grecji stanowi ważna lekcję nie tylko dla nas, ale i rządzących Polską. Pokazuje nam nie tylko czym kończą się finansowe fałszerstwa na ogromną skalę, ale i pokazują czym kończy się brak solidarności państwa ze społeczeństwem i przerzucanie całej odpowiedzialności za problemy państwa, na zwykłych jego obywateli. Jeszcze całkiem niedawno regularne bitwy na ulicach Aten nie były niczym dziwnym. Niszczono obiekty użyteczności publicznej, podpalano prywatne lokale i placówki administracji państwowej. Poziom bezrobocia wzrósł do bardzo wysokiego poziomu, problem głodu dotyczy znacznej części mieszkańców. A wszystko to ze stosunkowo błahego powodu. A tak by się przynajmniej wydawało. Wyprowadzanie pieniędzy z kraju i finansowanie z publicznej kasy prywatnych interesów zawiodło Grecję na skraj bankructwa. Przyzwolenie na oszukiwanie przy płaceniu podatków powoduje brakiem środków w budżecie centralnym, a więc i niemożność wywiązywania się ze swoich zobowiązań.
Czemu jest to jednak ważne dla nas, Polek i Polaków?
Ponieważ sytuacja w naszym kraju przypomina sytuację, w jakiej przed kryzysem była Grecja. Ogólna niechęć do płacenia podatków (w końcu dla większej części społeczeństwa podatki to zło wcielone), wyprowadzanie pieniędzy z kraju przez zagraniczne i krajowe podmioty gospodarcze (między innymi sprawa unikania podatków przez rejestrowanie działalności w rajach gospodarczych) oraz brak odpowiedzialności rządu i realizowanie prywatnych interesów ekonomicznych i politycznych może w całkiem niedalekiej przyszłości skutkować załamaniem się naszej gospodarki i zamieszkami takimi, jakie widzieliśmy na ulicach greckich miast. Oczywiście o powtórzeniu wyprzedaży mienia państwowego za pół darmo, tak jak to było w okresie transformacji ustrojowej, nie wspominając.
Czy można uniknąć scenariusza greckiego?
Aby tak się u nas nie stało, należy przede wszystkim zweryfikować swoje podejście do fundamentalnych spraw. Zarówno ze strony rządzących, jak i obywateli kraju nad Wisłą. Państwo musi pamiętać, na straży czyjego interesu stoi. Rząd musi wiedzieć i czuć, że nie reprezentuje interesów spółek WIG20, ani międzynarodowych koncernów, ale swoich obywateli. Musi przekonać i udowodnić swoim mocodawcom, że płacenie podatków nie jest dawaniem się okradać, a społecznie koniecznym i akceptowalnym zjawiskiem. Również i społeczeństwo musi dojrzeć do tego, aby korzystać ze swoich praw. Organizowanie referendum, sposoby oddziaływania na władze lokalne i centralne powinny być w powszechnym użyciu. Nie powinno także braknąć działań obu stron, których celem byłaby rzetelna edukacja – zarówno jeżeli chodzi o podstawy funkcjonowania państwa jak i w zakresie podstawowych zagadnień ekonomiczno-społecznych. Co najważniejsze jednak, tak jak Grecy czy Islandczycy, musimy nauczyć się patrzeć na to, co robią lobby finansowe i zmusić je do brania odpowiedzialności za swoje czyny. Bo to tam, gdzie w grę wchodzą ogromne kwoty finansowe, dochodzi do największych nadużyć.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka