długodystansowiec długodystansowiec
3203
BLOG

Niech mnie Fronda w ramiona lewicy nie wpycha

długodystansowiec długodystansowiec Społeczeństwo Obserwuj notkę 203

Jest taki pisarz, do którego wracam nieustanie. I jest książka, którą uważam za jedno z największych światowych arcydzieł literackich, jakie kiedykolwiek powstały. Tym pisarzem jest Bohumil Hrabal a tą książką „Zbyt głośna samotność” – wspomnienie, analiza polityczna, nostalgiczne pożegnanie przeszłej epoki spalonej wojną i krytyka nowej. Wyrafinowany literacko filozoficzny traktat, elegancki intelektualnie a zarazem emocjonalnie obezwładniający.

Dwadzieścia jeden Słoneczników(Van Gogha) świeciło w ciemnej szarzyźnie piwnicy i kilka myszek, które trzęsły się z zimna, bo nigdzie nie było już papieru, jedna z tych myszek podeszła blisko i zaatakowała mnie, maleńka myszka doskakiwała do mnie na tylnych łapkach i chciała ugryźć mnie albo może przewrócić, możliwe, że chciała mnie jedynie zranić, całą siłą swego mysiego ciałka skakała i kąsała moją mokrą podeszwę, za każdym razem odsuwałem ją delikatnie, ale myszka wciąż od nowa rzucała się na moją podeszwę, aby wreszcie całkiem bez tchu przysiąść w kątku i patrzeć na mnie, patrzeć mi w oczy, i zacząłem dygotać, widziałem, że w tych mysich oczach jest w tej chwili coś więcej niż gwiaździste niebo nade mną, więcej niż prawo moralne we mnie. Uderzeniem pioruna oznajmił mi Artur Schopenhauer, że najwyższym prawem jest miłość, a ta miłość to współczucie […] s. 66-67

Jakżeż wysublimowany odnośnik do Kanta i Schopenhauera! Perełka tak filozoficzna jak i literacka.

Ten fragment rzucam jak te przysłowiowe perły przed wieprze… (Nie, nie, nie o Państwo tutaj chodzi, proszę się nie zniechęcać i czytać dalej)

Przypadkowo natknęłam się na wypowiedź Pana Terlikowskiego dotyczącą praw zwierząt. Idąc dalej tym tropem dotarłam do Frondy gdzie artykuł katolickiego dziennikarza podsumowano wyjątkowo perfidnie: "Zwierzęta, które osobami nie są i nie mogą być podmiotami moralnymi,praw nie mają" - pisze w "Rzeczpospolitej" Tomasz Terlikowski. I od razu spadła na niego lawina krytyki ze strony lewicy! http://www.fronda.pl/a/tomasz-terlikowski-zwierzeta-praw-nie-maja-nawet-w-wigilie,45506.html 

Zastanawia mnie to kryterium przynależności do lewicy ustanowione przez Frondę. Jeżeli twarzą prawicowych i katolickich przekonań ma być Terlikowski odmawiający praw zwierzętom to ja zdecydowanie, pomimo moich politycznych przekonań, do tej prawicy nie przynależę i pozwolę sobie stwierdzić, że nie prawicę Terlikowski reprezentuje ale prawactwo. A nawiasem mówiąc Panie Terlikowski, jest Pan jedynym rozmówcą, który na mnie wymusił abym zgodziła się ze Stokrotką. Swojego rodzaju osiągnięcie.

Myliłby się ktoś twierdząc, że Terlikowski jest odosobniony w swoim prymitywnym, religijnie motywowanym antropocentryzmie. Chociaż nie, źle to ujęłam – nie jest to religijnie motywowany antropocentryzm. Jest to używanie religii w celu uzasadnienia swojego prymitywnego antropocentrycznego światopoglądu.

Zdaniem postępowego i jakże medialnego ostatnio dominikanina, o. Gużyńskiego z cierpieniem mamy do czynienia wtedy, gdy ból jest przepracowany intelektualnie i literacko – zając bowiem, nie pisze poezji o doświadczanym przez siebie bólu co stwierdził ów zakonnik z porażającą wprost wnikliwością.

Usuwane płody również nie są zdolne do intelektualnej refleksji nad doświadczanym bólem fizycznym jak i nie są zdolne do takiej refleksji osoby z trwałym uszkodzeniem mózgu czy ciężko psychiczne upośledzone. W wypadku płodu możemy przyjąć, że wraz z jego rozwojem zdolność takiej refleksji może się pojawić. U osób z uszkodzeniem mózgowym zdolność do samo refleksji nie pojawi się nigdy. Czyżby więc osoby takie nie cierpiały? Zresztą, tu muszę duchownego poinformować gdyż wydaje się nie zauważać faktu, że zdecydowana większość homo sapiens nie reflektuje poetycko czy filozoficznie żadnego doświadczenia i jak ten zając wierszy ani traktatów filozoficznych nie pisze. Olbrzymia część ludzkości nie rozwinęła nawet języka pisanego a i ten mówiony jest tak ubogi, iż nie można nań przetłumaczyć nawet Harlequina, o Hamlecie czy traktatach filozoficznych nawet nie wspominając.

Wszystkie badania nad emocjami u zwierząt przeczą temu jakoby doświadczały one bólu tylko na płaszczyźnie fizjologicznej. Im bardziej jest rozwinięty układ nerwowy tym większa jest zdolność odczuwania cierpienia.  Od kilkudziesięciu lat prowadzone są badania nad emocjami u zwierząt. Słonie bardzo długo i głęboko przeżywają żałobę, szympansice po śmierci potomstwa rozpaczają przez długi okres czasu nosząc przy sobie martwe maleństwo. Psy cierpią po śmierci właściciela i tęsknią, gdy są od niego oddzielone. I jest to wszystko cierpieniem niewynikającym z bólu fizjologicznego a psychicznego.

Miałam kiedyś psa, który po śmierci swojego wieloletniego towarzysza popadł w stan głębokiej depresji. Leżał w rogu kanapy nie reagując na żadne bodźce, odmawiał przyjmowania pokarmu i wychodzenia na spacer. Dopiero obecność nowego psa, którego przyprowadziłam do domu, powoli zaczęła wydobywać go z depresyjnego stanu. Psy, o małpach człekokształtnych nawet nie wspominając, popadają w depresję i są leczone Prozakiem tak samo jak człowiek.

Podejście Terlikowskiego czy o. Gużyńskiego do kwestii cierpienia zwierząt nie jest dla mnie żadnym novum. Podobnie prymitywne podejście bez cienia empatii reprezentuje znakomita większość polskiego duchowieństwa. Ile razy ta kwestia pojawiała się w moich licznych rozmowach z księżmi to padał argument, że zwierzęta nie mają duszy. I to ma być koronnym argumentem i usprawiedliwieniem dla podłego traktowania braci mniejszych lub kompletnej obojętności na to cierpienie? Prymitywizm tego rozumowania jest porażający. Zwierzęta odczuwają ból fizyczny i psychiczny i to jest wystarczający powód, aby nie traktować ich jak przedmiot i aby im tego bólu nie zadawać. Dusza jest kategorią religijną i posługiwanie się nią w przypadku dyskusji nad prawami zwierząt do życia zgodnie ze swoją naturą i bez zbędnego cierpienia zadawanego przez człowieka jest głębokim nieporozumieniem. Nie niepokoi wyrafinowanego katolickiego sumienia redaktora Terlikowskiego, jak pisał, cierpienie zwierząt w hodowlach przemysłowych. Żadne cierpienie braci mniejszych go nie niepokoi gdyż przecież wszystko ma służyć człowiekowi i ma on sobie czynić ziemię poddaną. No cóż, każdy filtruje religię przez swój poziom wrażliwości, wyobraźni i empatii. Jedni znajdują w Biblii potwierdzenie dla swojej żądzy dominacji nad światem zwierząt, innym są bliższe słowa Koheleta:

19 Los bowiem synów ludzkich jest ten sam,
co i los zwierząt;
los ich jest jeden:
jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego,
i oddech życia
4 ten sam.
W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt,
bo wszystko jest marnością.
20 Wszystko idzie na jedno miejsce:
powstało wszystko z prochu
i wszystko do prochu znów wraca
5.
21 Któż pozna, czy siła życiowa synów ludzkich idzie w górę,
a siła życiowa zwierząt zstępuje w dół, do ziemi?
6

I czy doprawdy trzeba emocjonalnej i intelektualnej wrażliwości Hrabala, aby patrząc w oczy cierpiącego zwierzęcia zadygotać wewnętrznie i poczuć, że istnieje coś więcej niż kantowskie prawo moralne w nas i niebo gwiaździste ponad nami?

Nigdy, ale to nigdy nie udało mi się przekonać choćby jednego księdza, aby w swoim kazaniu poruszył problem właściwego traktowania zwierząt. Podczas ogólnokrajowej dyskusji nad ustawą o uboju rytualnym, o. Gużyńskiego stać było tylko na infantylny komentarz na swoim vlogu, w którym zaprzeczał, że zwierzęta cierpią, a użycie terminu „humanitarny” rezerwował tylko dla człowieka. Zdaniem obu panów miłość jest zarezerwowana tylko w stosunku do człowieka.  Jednakowoż miłość w ujęciu chrześcijańskim jest postawą, świadomym wyborem czynienia dobra. Dlaczego więc nie ma się rozciągać na wszystkie żywe istoty? Dlaczego tak często promowana przez większość duchowieństwa i osoby wierzące postawa wobec zwierząt pozbawiona jest miłosierdzia i współczucia? Odpowiedź na to jest długa i skomplikowana i wymagałaby długiego i odrębnego wpisu.

 

Przed świętami straciłam moją ukochaną huskicę więc nawet nie wysyłałam żadnych życzeń Bożonarodzeniowych. Pod tym wpisem więc, chciałabym wszystkim blogerom a zwłaszcza tym, z którymi zaprzyjaźniłam się dzięki S24 złożyć najserdeczniejsze życzenia noworoczne. Również p. Jankemu i całej Redakcji (nawiasem mówiąc obiecana ksiażka o SW nie doszła ale mimo wszystko dziękuję za chęci).

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo