Do ataku zbrojnego Rosji na Ukrainę musiało dojść. I odbyłoby się to albo samoistnie, albo z rozkazu administracji Rosji... dla mnie sprawa jest wyjątkowo prosta. Od kilku lat przygotowywano rosyjskie społeczeństwo do uporządkowania spraw wagi terytorialnej. Nie można było tolerować sytuacji, że w którejś z byłych republik Związku Radzieckiego jest lepiej, niż na terenie Rosji.
I rzeczywiście, pod przywództwem Władimira Putina udało się podnieść poziom życia wielu rosyjskich rodzin. W dużej jednak części odbyło się to podobnie, jak i w Polsce - czyli przekazaniem większości przedsiębiorstw państwowych zasłużonym dla państwa osobom powiązanym z politykami.
Powiedzmy wprost - w Polsce nie było prywatyzacji gospodarki w pełnym znaczeniu tego słowa.
Teoretycznie - na mocy ustawy - minister zarządzający przedsiębiorstwami państwowymi zadecydował o wyłączeniu majątku tego przedsiębiorstwa z nadzoru państwowego. Majątek przedsiębiorstwa został wyceniony i stał się ofertą sprzedaży.
I tu zakończył się cały proces teoretycznego przekazania środków produkcji nowym właścicielom. Majątek, owszem, wyceniony, stał się mrocznym obiektem pożądania inwestorów, czyli - zgodnie z ówcześnie obowiązującymi przepisami ustawy Kodeks Handlowy - państwo sprzedało akcje (lub udziały) majątku państwowego. Na tej bazie utworzono zarząd odpowiednio - spółek z ograniczoną odpowiedzialnością lub też spółek akcyjnych.
Każdy otrzymał prawo do ubiegania się o nabycie udziału w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością lub akcji spółki akcyjnej.
I tu zaczęła funkcjonować zasada gospodarki rynkowej. Przedsiębiorstwa nagle prywatne utraciły swoją ciągłość gospodarczą. Zaczęły rwać się powiązania gospodarcze, wynik finansowy dodatni stawał się stratą wymagającą interwencji w myśl prawa gospodarczego o upadłości spółki kapitałowej...
W tej sytuacji nowi właściciele - ratując swoje pieniądze - wyprzedawali swoje udziały. Inni przedsiębiorcy nagle uzyskali ogromne zyski i powiększali swój majątek. I tak oto doszło do zmiany struktury własnościowej, niektóre przedsiębiorstwa przestały istnieć a ich majątek powiększył stan posiadania tych "lepiej ustawionych".
Tak było w Polsce.
Nie sądzę, żeby po rozpadzie ZSRR tam było inaczej. Podobnie, jak i w Polsce, duża część majątku produkcyjnego trafiła we właściwe ręce. Te przedsiębiorstwa przetrwały i urosły w siłę. Pozostałe - podzieliły los przedsiębiorstw polskich, czyli przestały istnieć.
Obserwowaliśmy w Polsce ogromny boom gospodarczy na początku lat 90. XX w. i dość szybko przedsiębiorczość polskich inwestorów zakończyła się postępowaniem upadłościowym. Podobnie musiało być i w Rosji. A że tak było - wystarczy prześledzić licznie prezentowane doświadczenia w tworzeniu własnych narzędzi przez co zmyślniejszych konstruktorów rosyjskich, którzy w przeróżny sposób potrafią dostosować się do potrzeb - pełno tego jest na you tube.
Przyznam, że sporo tam jest rozwiązań godnych uwagi, ale jest tam jedna rzecz - która mnie niepokoi. Taki samorodny konstruktor wykorzystuje popularny sprzęt do majsterkowania importowany głównie z Chin i z jego pomocą wręcz improwizuje wykorzystanie do zaskakujących wręcz pomysłowością rozwiązań. Głębsza analiza tego materiału prowadzi jednak do gorzkiej refleksji - to, co oni wymyślają i tworzą własnym sumptem - w Polsce można kupić w sklepie...
To jest dla mnie pierwszą informacją, że handel w Rosji nie nadąża za potrzebami rosyjskiego społeczeństwa. Ono jest ciągle za biedne, by kupować gotowe rozwiązania i wykorzystywać je do działalności zarobkowej... a że tak jest - to na terenie Rosji muszą być obszary do zagospodarowania, obszary, gdzie trudno jest o pracę oraz odpowiednio wysokie zarobki. A naturalna pomysłowość konstruktorów jest dostosowywaniem tego, co można kupić do wyprodukowania tego, co jest potrzebne, ale nieosiągalne z powodu braku środków płatniczych...
No i znowu wracamy do systemu obronnego Rosji. Tam od dawna służba wojskowa trwała około 10 lat. A wojsko - przynajmniej to w PRL - było ostatnią rzeczą, której oczekiwał każdy polski młodzieniec.
W wojsku za PRL nikt nie chciał służyć. W Rosji może być podobnie. Tak więc służba wojskowa wyrywająca ileś tam lat z życiorysu musi powodować jakieś tam skutki. I je widzimy na Ukrainie. Widzimy to bestialstwo oraz złodziejstwo. Jest to skutek demoralizacji rosyjskich żołnierzy przygotowywanych do udziału w wojnie, której ciągle nie było...
A jeżeli dodamy do tego niezadowolenie rosyjskich żołnierzy ze służby z takich powodów jak kiepskie jedzenie i brak żołdu - to w takiej sytuacji wojna byłaby nadzieją na odkucie się.
Jeżeli ktoś jest przekonany, że służy dobrej sprawie, na pewno nie będzie miał skrupułów czy to w zaspokajaniu niepohamowanych żądzy (wielu Rosjan ma pochodzenie tatarskie czy też arabskie), czy też realizacji marzeń o licznych, niemożliwych do kupienia dotychczas - produktów.
Patrząc w ten sposób widać, że żołdacy sowieccy są po prostu głodni wszystkiego z uwagi na potworne braki we własnym kraju. A wielu z nich pochodzi z bardzo odległych względem Moskwy obszarów i tylko służba wojskowa oraz działania zbrojne na terytorium wroga są dla nich okazją "do odkucia się z biedy", w której dorastali...
Materiał ilustracyjny, https://wydarzenia.interia.pl/raporty/raport-ukraina-rosja/aktualnosci/news-rosjanie-zbombardowali-szkole-w-srodku-byla-cala-wioska,nId,6009293
Komentarze