W mediach pojawiła się nazwa nowego państwa, które powstać ma na wzór Unii Europejskiej lub Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Prawdopodobnie zastąpi on cały szereg pseudopaństw zarządzanych przez polityków o tendencjach dalekich od demokracji. Szczególnym atrybutem tej "maskirowki" jest powołanie na szefa państwa wybranej osoby, która podobno jest pupilem całego narodu Moskowii. Bo ten naród przez kilkaset ostatnich lat zasiedlił liczne osady plemienne Euroazjatyckiej krainy.
I poprzez symulowane poparcie polityczne stworzono jeden, wielki organizm, który nie jest zdolny zarządzań państwem w rozumieniu międzynarodowego prawa wywodzącego się z tradycji rzymskich.
Rola wodza w tym kraju ogranicza się do wydawania oficjalnych komunikatów oraz zarządzania dyrektywami na wzór UE. A może to właśnie Unia Europejska przyjęła moskiewski system zarządzania niezależnymi państwami tworząc prawo odgórnie, z pominięciem woli plemion zrzeszonych mniej lub bardziej dobrowolnie wspólną konwencją (patrz komentarze sprzed ćwierćwiecza na temat UNIA albo białoruś).
O tym, co nastąpi w najbliższym czasie, możemy mieć znaczący wpływ albo też całkowicie zrezygnować z wyrażania własnych oczekiwań. Ostatecznie zadecyduje siła przebicia oczekiwań społeczeństw poszczególnych państw ponad oficjalną opinię tworzoną przez ponadnarodowe merdia gotowe głosić wszystko za przyrzeczone dotacje oraz bonusy.
Wystarczy tylko prześledzić komentarze na temat walizek pełnych pieniędzy dla co poniektórych urzędników mianowanych poza kontrolą społeczną...
