Piotr Kaim Piotr Kaim
664
BLOG

Pierwszy sekretarz likwiduje demokrację

Piotr Kaim Piotr Kaim Polityka Obserwuj notkę 18

Większość sejmowa kierowana przez Jarosława Kaczyńskiego, wspierana przez prezydenta Dudę, podchodzi do finiszu obrzydliwej akcji niszczenia Trybunału Konstytucyjnego. Być może nie wszyscy rozumieją wagę tej operacji i bezrefleksyjnie powtarzają obiegowe mądrości w rodzaju: „ludzi nie interesuje Trybunał" albo „nie warto ginąć za Trybunał”. Ginąć nie warto, ale warto pomyśleć nad sensem tego, co się dzieje i odpowiednio zareagować.

Bez sądu konstytucyjnego Konstytucja jest bezbronna i w praktyce spada do rangi zwykłej ustawy. Ale skoro większość sejmowa uznała, że można podeptać Konstytucję, to z ustawami zrobi to samo i będzie to nawet łatwiejsze. Jarosław Kaczyński będzie mógł forsować każde, nawet najbardziej represyjne przepisy, i nikt mu nie podskoczy. A jeżeli obywatel znajdzie w tych przepisach jakąś ochronę (bo trudno sformułować przepis, który szkodzi w każdych okolicznościach), to władza będzie mogła taką ochronę usunąć. Tym bardziej, że po zniszczeniu Trybunału przyjdzie kolej na zwykłe sądy. Nawiasem pisząc, minister Ziobro, już za swojej pierwszej kadencji w latach 2005-2007 r., podjął pierwszą, nieśmiałą próbę w tym kierunku, kiedy przygotował nowelizację ustawy o ustroju sądów powszechnych (nowela ta, która upadła wraz z rządem PiS, dawała ministrowi sprawiedliwości pewne prawa do wskazywania prezesów sądów powszechnych, czego nie było po upadku PRL).      

Akcja PiS, prowadzona z pomocą pana prezydenta, jest połączona z wielokrotnym, rażącym naruszeniem Konstytucji. Jej cechą szczególną jest błyskawiczne tempo działań, które służy wyłącznie temu, by kompetentny organ nie był w stanie odwrócić kolejnych kroków Sejmu, czy też wyciągnąć wniosków z ich nielegalności. Komunikat Jarosława Kaczyńskiego i jego pomocników jest następujący: „rozwalimy Trybunał zanim Trybunał zdąży się wypowiedzieć, czy mamy do tego prawo”. Cokolwiek nie powiemy o wszystkich manipulacjach władzy za III RP, takiej bezczelności nigdy jeszcze nie było.

Na pierwszy rzut oka chodzi wyłącznie o to, by na miejsce 5 sędziów TK wybranych w poprzedniej kadencji Sejmu przez większość PO-PSL – wyłonić 5 sędziów wskazanych przez PiS. Ale to tylko pozory. Bo jeżeli teraz podmienią pięciu sędziów, to za miesiąc podmienią pięciu następnych. Ale nie mniej ważnym aspektem działań PiS jest usunięcie obecnego Prezesa Trybunału przez zmianę reguł w trakcie jego kadencji i obsadzenie tego stanowiska kimś innym. W listopadowej nowelizacji ustawy o Trybunale jest mechanizm, który ma pozwolić prezydentowi na powołanie nowego Prezesa TK zgodnie z wolą PiS. Tymczasem właśnie Prezes ma prawo ustalania składów sędziowskich orzekających w konkretnych sprawach. Innymi słowy, ilekroć zaskarżona będzie jakaś kontrowersyjna czy niekonstytucyjna ustawa, PiS będzie mógł zadbać o to, by orzekał skład posłuszny PiS-owi, a mówiąc precyzyjniej – Jarosławowi Kaczyńskiemu. Bo w PiS-ie jest tak, że „mówimy partia, a myślimy Kaczyński”. I niech nikogo nie zmylą bałamutne frazesy, że po dokonywanych zmianach „PiS-owscy sędziowie i tak będą w mniejszości”. De facto nie będą.

Pomijając szczególny charakter PiS (obowiązek leżenia plackiem przed Kaczyńskim i wyrzucanie każdego, kto mu się otwarcie sprzeciwi) wszystko byłoby w porządku, gdyby PiS upychał swoich sędziów zgodnie z prawem – tak, jak do niedawna robili wszyscy. Ale charakter obecnych wydarzeń jest inny. Jarosław Kaczyński, polityk sprawujący faktyczną władzę niczym I Sekretarz KC PZPR, sam sobie nadał prawo do łamania reguł i – jak dotąd – nie spotkał się ze skutecznym sprzeciwem. Oznacza to, że może hulać dalej bez większych ograniczeń. Jeżeli jego akcja zakończy się definitywnym sukcesem, będzie sprawował władzę dyktatorską. Jedyną przeszkodą będzie to, że jest zbyt krótki na rozprawę z Trybunałem Praw Człowieka (organ Rady Europy) oraz Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości (organ UE).

Mówiąc o tym wszystkim, nie można zapomnieć, że pretekstem do akcji PiS była samobójcza zachłanność Platformy i PSL. Krótkie przypomnienie: pod koniec poprzedniej kadencji Sejmu ówczesna koalicja rządowa – po uchwaleniu nowej ustawy o TK – powołała trzech sędziów na miejsce sędziów, których mandat wygasał w tamtej kadencji (trudno się do tego przyczepić), ale także dodatkowych dwóch sędziów na miejsce sędziów, których mandat wygasł dopiero niedawno (grube naruszenie dobrych obyczajów i zapewne Konstytucji). PiS przeciw temu protestował, a teraz powołuje się na precedens, kiedy usprawiedliwia działania idące dziesięć razy dalej.

Trzeba uczciwie powiedzieć, że przy akcji PO i PSL zawiedli politycy tych partii, ale także ich zwolennicy oraz autorytety prawne i sędziowskie. PiS-owcy mają częściowo rację, kiedy wskazują, że po ustawie czerwcowej ich protesty były odosobnione. Inaczej niż dziś, żadnych kroków nie podjął Rzecznik Praw Obywatelskich ani też Pani I Prezes Sądu Najwyższego.

Jako zwykły obywatel, który wpływa na sprawy kraju w ramach swoich skromnych możliwości, muszę powiedzieć dwa słowa o sobie. Nie pisałem o łamaniu demokracji w czerwcu, kiedy uchwalano pierwszą ustawę o TK i nie pisałem o tym później. Przegapiłem tę sprawę, bowiem umknęła mi ona w natłoku innych wydarzeń politycznych – tych, które były bezpośrednio związane z kampanią wyborczą. Wyjaśnienie głupie, ale prawdziwe i szczere. Jednocześnie publicznie protestowałem, kiedy Bronisław Komorowski – przy poparciu Senatu – ogłaszał niekonstytucyjne referendum w sprawie JOW. Było to jednak naruszenie mniejszej wagi, które nie przeszkodziło mi głosować na Komorowskiego, a później – już po ustawie czerwcowej – na PO. Tego drugiego dzisiaj żałuję. Gdybym w odpowiednim czasie przemyślał sprawę ustawy o TK, zrobiłbym inaczej.

Niezależnie od tego warto zauważyć, że czym innym jednorazowa i odwracalna manipulacja przy Trybunale, a czym innym zuchwałe łamanie jego kręgosłupa, robione w taki sposób, by Trybunał nie mógł tego odwrócić.

Piotr Kaim
O mnie Piotr Kaim

piotrkaim@op.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka