Minęło 30 lat od upadku ZSRR, a okazuje się to wciąż za mało. Wciąż obserwuję nowomowę z czasów PRL, nawet na tym forum. Przykładem jest dyskusja o tym, czy wojska sowieckie wyzwoliły Warszawę, czy wyzwoliły opustoszałe ruiny Warszawy, czy po prostu zajęły te ruiny. Tymczasem największym błędem jest użycie słowa "sowieckie".
Już 30 lat obserwujemy podnoszące się z upadku Imperium Rosyjskie, chwilami wstające nawet z kolan, chwilami znów upadające ma twarz, ale przeważnie wahające się gdzieś pomiędzy pozycją klęczącą na jednym kolanie, a pozycją zataczającą się po pijaku z pomocą podparcia rękami o ziemię. Imperator z Moskwy stara się, jak może, żeby ten pijak wytrzeźwiał, a my obserwujemy te zmagania i wciąż niczego nie kojarzymy. Wciąż mamy obraz Rosji zamazany przez sowiecką propagandę.
Prawda jest taka, że ZSRR to tylko epizod w wielowiekowej historii Imperium Rosyjskiego. Wojska Imperatora z Moskwy zawsze były wojskami rosyjskimi, a nie sowieckimi. Od czasów opriczniny - od kiedy uformował się naród rosyjski w opozycji do ludów rusińskich - od kiedy Rosjanie dokonali pierwszego ludobójstwa Rusinów - od tej chwili - symboliczna data 1570 - możemy mówić o Rosji, czyli o Imperium Rosyjskim lub Imperium Moskiewskim.
Imperium Rosyjskie miało trzy momenty największej dominacji w Europie: 1715, 1815, 1945. Najwyższy szczyt potęgi Imperatora to rok 1815, kiedy Rosjanie okupowali Francję, witani przez Francuzów, wyzwolonych przez Rosjan od Tyrana-Szatana Napoleona I. To dlatego Francuzi wciąż kochają Rosję.
Słowa "sowiecki", "radziecki" itp. zostały rozpropagowane przez rosyjską propagandę imperialną, aby zasłonić fakt istnienia Rosyjskiego Imperium. 30 lat minęło, a niektórzy wciąż widzą tylko tę zasłonę - nie widzą Rosji, nie widzą Rosjan, nie widzą Imperatora.
Wojska rosyjskie wiele razy w historii zdobyły Warszawę, wiele razy okupowały Warszawę. To samo stało się w 1945
