Dominika Ćosić Dominika Ćosić
1091
BLOG

Notoryczna narzeczona ma dość

Dominika Ćosić Dominika Ćosić Polityka Obserwuj notkę 11

No i mamy tuż przed Bożym Narodzeniem kolejny skandal dyplomatyczny. Tym razem na linii Paryż-Ankara. Francja po raz kolejny "poszła na udry" z Turcją, pod wpływem silnego ormiańskiego lobby, a Turcja poszła w zaparte.

 

Między dwoma krajami relacje od dawna nie układają się dobrze. Oficjalnie zapalnikiem jest sprawa ormiańska, czyli rzeź dokonana na Ormianach przez Turków w latach 1915-1916. Według różnych statystyk Turcy zamordowali wówczas aż 1,5 mln. Ormian. I było to pierwsze w nowożytnej erze zaplanowane ludobójstwo. Często zapomina się o tym, za czyjego panowania to nastąpiło i oskarża się cesarstwo otomańskie. Tymczasem wtedy ton polityczny w Turcji nadawali już Młodoturcy pod egidą Ojca Narodu - Mustafy Kemala "Ataturka". I to turecki nacjonalizm, który nie występował - przynajmniej na dużą skalę w sułtanacie - dał o sobie znać.

 

Nie neguję i nie umniejszam tej zbrodni, zasługuje ona na potępienie. Pytanie, dlaczego Francja jako bodaj jedyna - poza rzecz jasna Armenią - głośno się o to upomina? Odpowiedź jest oczywista - we Francji istnieje bardzo silne lobby ormiańskie. Najsłynniejszym francuskim Ormianinem i symbolem tego lobby jest Charles Aznavour (nie tak dawno temu był pomysł, by wybtnego piosenkarza wysłać jako ambasadora Francji do Armenii). Ale za Aznavourem stoi szereg działaczy społecznych, artystów i przede wszystkim biznesmenów. I to pod ich naciskiem Francja co rusz podnosi kwestię zbrodni na Ormianach. Kilka lat temu potępiło ją oficjalnie francuskie Zgromadzenie Narodowe. Teraz wprowadzono kary za "kłamstwo ormiańskie" (analogiczne do "kłamstwa oświęcimskiego"), czyli kary za negowanie tego faktu. Trudno się dziwić, że w Turcji zawrzało i w odpowiedzi nie dość, że odwołano w trybie pilnym tureckiego ambasadora we Francji, ale i pojawiły się ostre wypowiedzi premiera Erdogana, wypominające francuskie zbrodnie w Algierii.

 

Ale to jedna strona medalu. Inna to szerszy kontekst - Francja jest głównym przeciwnikiem europejskiej integracji Turcji. I casus zbrodni na Ormianach jest idealnym pretekstem, by nie dość, że torpedować ten proces, to w dodatku - wyprowadzając tureckich polityków z równowagi - pokazywać ich "barbarzyńskie oblicze".

 

Prawie co roku jeżdżę na różne konferencje do Turcji i za każdym razem obserwuję coraz większy dystans, sceptycyzm i wręcz niechęć do Unii Europejskiej. Turcja przestaje być już "notoryczną narzeczoną" Europy i dochodzi do wniosku, że to Brukseli powinno zależeć na Ankarze a nie odwrotnie. I wykorzystuje to w rozmowach o np. gazociągu Nabucco. Relacje między Turcją a Unią systematycznie się pogarszają, a przyszłoroczna prezydencja cypryjska jeszcze bardziej je pogorszy. Unii też powinno zależeć na Turcji. Zwłaszcza takiej Turcji, jaka jeszcze istnieje, a która może przestać istnieć. Coraz silniejsze są bowiem wpływy islamskie w Turcji i dojście islamistów do władzy może skierować ten kraj na inne orbity. A wówczas możemy zapomnieć o spokojnym, w miarę przewidywalnym sąsiedztwie.

 

Wszelkie prowokacje ze strony Francji są wodą na młyn dla antyeuropejskich i proislamskich sił w Turcji. Oczywiście nie można zapominać o wymordowaniu Ormian, ale też nie można ciągle grać tą kartą. Bo skutki sprowokowania Turcji mogą być przede wszystkim dla nas, a nie dla Turcji, niekorzystne. Turcja jest jedną z rosnących ekonomii i już ma świetne gospodarcze relacje z Rosją, z krajami arabskimi itp. Unia traci na atrakcyjności. Dlatego francuskie akcje, obliczone w dużej mierze na kampanię wyborczą (nie wypada zaatakować bezpośrednio muzułmańskich mieszkańców Francji z Algierii, Maroka, Tunezji, Turcji itp - więc zaspokaja się oczekiwania elektoratu Le Penów atakowaniem Francji), są po prostu nieodpowiedzialne. I mogą się odbić rykoszetem. Zwłaszcza po wypowiedzi Erdogana a propos francuskich mordów w Algierii, przedmieścia Paryża czy Marsylii mogą znów zawrzeć gniewem.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka