Dorota Kania Dorota Kania
3700
BLOG

Konwencja stambulska. Czas na zerwanie z tęczowym terrorem

Dorota Kania Dorota Kania LGBT Obserwuj temat Obserwuj notkę 75

Do końca roku polski rząd ma zająć stanowisko w sprawie konwencji stambulskiej – niezwykle szkodliwej, zawierającej bardzo groźne społecznie zapisy. Środowiska konserwatywne są zgodne – konwencję należy wypowiedzieć, ponieważ jest niezgodna z konstytucją i stanowi zagrożenie dla polskiej tradycji i rodziny. Wprowadzenie tych złych zapisów „zawdzięczamy” rządom koalicji PO-PSL.

13 kwietnia 2015 r., miesiąc przed pierwszą turą wyborów prezydenckich, w siedzibie Centrum Praw Kobiet urzędujący prezydent Bronisław Komorowski złożył podpis pod dokumentem ratyfikującym konwencję stambulską.

Szczytne hasła i genderowy neomarksizm

Konwencja została ogłoszona drukiem w Dzienniku Ustaw 8 lipca 2015 r. Na dokumencie widnieją podpisy prezydenta Bronisława Komorowskiego (mimo przegranych wyborów sprawował funkcję prezydenta, ponieważ Andrzej Duda nie został jeszcze zaprzysiężony) oraz premier rządu Ewy Kopacz. O powstrzymanie się od ratyfikacji konwencji apelował do Bronisława Komorowskiego Andrzej Duda.

– Przepisy, które pozwalają na walkę z przemocą domową, na karanie jej sprawców, ochronę ofiar, w polskim prawie już są. Jeśli jest potrzeba, można je poprawić, nie trzeba ratyfikować konwencji, która wprowadza treści sprzeczne z naszą tradycją i obce wzorce ideologiczne i kulturowe – mówił wówczas obecny prezydent RP.

Konwencja o zapobieganiu i przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej została przyjęta przez Komitet Ministrów Rady Europy 7 kwietnia 2011 r. Towarzyszyły temu szczytne hasła: konwencja jest owocem inicjatyw zmierzających do przyjęcia przez państwa członkowskie standardów w kwestii przemocy wobec kobiet. W rzeczywistości naturalne role kobiet i mężczyzn, małżeństwo, religia, rodzina są w konwencji stambulskiej traktowane jako bastiony tzw. stereotypowych ról płciowych, które powinny być wykorzenione. Konwencja proponuje nam jeden świat – świat bez płci, czyli totalny genderowy neomarksizm.

Konwencja została podpisana przez 33 państwa, ratyfikowało ją zaś 11. Żadne z państw będących pozaeuropejskimi członkami Rady Europy: Japonia, Kanada, Meksyk, Stany Zjednoczone Ameryki, nie podpisało konwencji. Polska podpisała ją 18 grudnia 2012 r., premierem był wówczas Donald Tusk.

Sprzeciw konserwatystów

Co ciekawe, ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin uznał ten dokument za szkodliwy i sprzeczny z polską konstytucją. – Jestem ministrem sprawiedliwości, ślubowałem wierność konstytucji. A Konstytucja RP jasno stwierdza w art. 18, że macierzyństwo i małżeństwo, definiowane jako związek kobiety i mężczyzny, są wartościami szczególnie chronionymi. Polska nie może się zgodzić na zapisy proponowane przez organizacje gejowskie i feministyczne – mówił Jarosław Gowin.

Sprzeciw wobec konwencji wyrazili także polscy biskupi. W oświadczeniu z dnia 9 lipca 2012 r. Prezydium Konferencji Episkopatu Polski napisało: „Konwencja, choć poświęcona jest istotnemu problemowi przemocy wobec kobiet, zbudowana jest na ideologicznych i niezgodnych z prawdą założeniach, których w żaden sposób nie można zaakceptować. Wskazuje ona, że przemoc wobec kobiet jest systemowa, zaś jej źródłem są religia, tradycja i kultura. Wprowadza definicję płci jako »społecznie skonstruowane role, zachowania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn«, przy czym całkowicie pomija naturalne, biologiczne różnice pomiędzy kobietą i mężczyzną i zakłada, że płeć można wybierać”.

Konwencja realizować ma trzy główne cele: zapobieganie przemocy wobec kobiet, chronienie ofiar przemocy oraz ściganie sprawców przemocy. Cele te same w sobie nie budzą żadnych wątpliwości, jednak konwencja sytuuje je w kontrowersyjnym kontekście ideologicznym, skoncentrowanym wokół politycznej idei „walki płci”.

W czerwcu tego roku środowiska konserwatywne ogłosiły, że w sieci można podpisywać międzynarodową petycję przeciwko ratyfikacji przez Unię Europejską konwencji stambulskiej, która uderza w rodzinę. Z inicjatywą wystąpiły instytut Ordo Iuris i organizacje z 11 innych krajów Europy, m.in. Chorwacji, Węgier, Słowacji, Holandii i Francji. Sygnatariusze petycji domagają się od przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen wycofania planu ratyfikacji konwencji stambulskiej przez UE. Genderowa konwencja pod pretekstem walki z przemocą podważa tożsamość i autonomię rodziny. Promuje niestereotypowe role kobiet i mężczyzn i dąży do narzucania takich ideologicznych treści dzieciom.

Międzynarodowe protesty

Już po wprowadzeniu konwencji stambulskiej w wielu krajach Europy rozpoczęły się ożywione dyskusje nad jej szkodliwością. Dwa lata temu, w lipcu 2018 r., Trybunał Konstytucyjny Bułgarii wydał orzeczenie, w którym wypowiedział się przeciw ratyfikowaniu przez kraj konwencji stambulskiej. Według tego orzeczenia konwencja zaciera granice między płciami, a jej zapisy są wewnętrznie sprzeczne.

Także w 2018 r. biskupi z Europy Środkowo-Wschodniej wezwali do odrzucenia konwencji narzucającej ideologię gender. Zdaniem hierarchów ponadnarodowe rozstrzygnięcia narzucają decyzje sprzeczne z przepisami i kulturą poszczególnych krajów, co powoduje podziały.

W lutym tego roku parlament Słowacji sprzeciwił się ratyfikacji konwencji – podkreślano, że nie zajmuje się ona jedynie zapobieganiem przemocy wobec kobiet, ale wprowadza nową definicję małżeństwa.

Wystarczy przeczytać treść dokumentu, by się przekonać o jego szkodliwości: pod płaszczykiem obrony kobiet jest wprowadzana niezwykle groźna ideologia. Nic więc dziwnego, że Bronisław Komorowski ratyfikował konwencję w Centrum Praw Kobiet, które od lat pod tęczowym sztandarem walczy z konserwatystami. Prezes Centrum Praw Kobiet Urszula Nowakowska jest m.in. współtwórcą Europejskiej Organizacji Kobiet przeciwko Przemocy i ekspertem Rady Europy, w 2011 r. od prezydenta Bronisława Komorowskiego otrzymała Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Nowakowska i kierowana przez nią fundacja były orędownikiem wprowadzenia w Polsce konwencji antyprzemocowej, czyli właśnie konwencji stambulskiej. Jak widać – na nasze nieszczęście – z powodzeniem.

Czas na Polskę

W minionym tygodniu na antenie TV Trwam Marlena Maląg, minister rodziny, pracy i polityki społecznej, poinformowała, że Polska złożyła zastrzeżenia do konwencji. – Mamy teraz czas, tak naprawdę ustawowy, do końca roku na wyrażanie swojego stanowiska. Będziemy pracowali razem z resortem sprawiedliwości i Ministerstwem Spraw Zagranicznych, aby przede wszystkim przygotować ustawę i podjąć stosowne kroki do pewnych zmian, które koniecznie powinny być wprowadzone – powiedziała minister.

Z kolei wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski powiedział, że jego resort jest od dawna przygotowany do rozpoczęcia prac nad wypowiedzeniem konwencji stambulskiej. Zdaniem wiceministra Romanowskiego postanowienia konwencji stambulskiej w warstwie ideologicznej są sprzeczne z polskim porządkiem konstytucyjnym. – Ta część dogmatyczna, która dotyczy przeciwdziałania przemocy wobec kobiet, nie niweluje braków, które są tak ewidentne. Konwencja napisana jest tak złym językiem i jest tak przesiąknięta ideologią, że jest po prostu niebezpieczna – stwierdził wiceminister Romanowski, dodając, że przewidziane w konwencji standardy dotyczące ochrony przeciw przemocy są realizowane przez Polskę „z nawiązką” dzięki ustawodawstwu krajowemu.

Tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"

Wykorzystano  w nim informacje z raportu Ordo Iuris na temat konwencji stambulskiej.

Dziennikarka, pisarka ( "Resortowe dzieci" i nie tylko), scenarzystka, reżyser

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo