Zgodnie z obietnicą zamieszczam moje podsumowanie niedzielnego meczu Liverpool vs United.
POZIOM
Samo spotkanie – jeżeli chodzi o poziom – bardzo rozczarowało. Mnóstwo niedokładnych podań i dośrodkowań po obu stronach. Czasem miałem wrażenie, że to liga polska... Tempo też momentami zaskakująco ospałe... Ogólnie rzecz biorąc – trochę kopanina...
WYNIK
Liverpool był trochę lepszą drużyną (więcej walki, więcej sytuacji strzeleckich) i zasłużenie wygrał...
GRA LIVERPOOLU
Zagrali dokładnie tak, jak się spodziewałem, w sumie nic szczególnego...
GRA UNITED
Jedna wielka czarna rozpacz. Na poziomie tylko VdS, Valencia i O’Shea, reszta beznadziejnie. United wyraźnie przegrali walkę w środku pomocy (bardzo słaba forma Scholesa i Carricka – czekam na powrót Fletcha i Owena H.), w ciągu całego meczu stworzyli zaledwie 2 groźne sytuacje podbramkowe... Zawiedli nawet będący ostatnio w dobrej formie Giggs i Berbatow.
Brak szybkości, koncentracji, walki, pomysłu...
Pozostaje nierozstrzygnięta kwestia jak na asłabą dyspozycję chłopaków miały wpływ sobotnie urodziny Rooney’a... Bo grali jak na ostrym kacuJ
PODSUMOWANIE
Szkoda porażki, zwłaszcza że Pool jest w naprawdę słabej formie i był to mecz spokojnie do wygrania... Tymczasem Chelsea łatwo wygrała z Blackburn i odzyskała fotel lidera... :-/
P.S. Mecz oglądaliśmy we wrocławskiej piwiarni Warka. Przyszło dużo kibiców obu stron więc atmosfera była OK.
EDIT 02.11.2009: Sobotnie mecze potwierdziły to, o czym pisałem powyżej - oba zespoły są w słabej fomie i jeżeli nic się radykalnie nie zmieni, będą raczej oglądać plecy Chelsea i Arsenalu w tym sezonie...

Inne tematy w dziale Rozmaitości