Byłem obejrzeć marsz prezydenta Komorowskiego. Widziałem uśmiechniętych polityków, otoczonych garstką klakierów, ochroną i kilkuset osobami, które oprócz sztucznych uśmiechów nie oferowały nic z radosnej atmosfery późniejszego Marszu Niepodległości.
Stałem na Nowym Świecie i bardzo żałowałem, że nie mam aparatu fotograficznego ani kamery. Wpatrywałem się w twarze, a przede wszystkim oczy, które są zwierciadłem duszy. Na przedzie kroczył dumnie Komorowski wraz z małżonką. Jego świta uwijała się jak w ukropie, by rozbudzić uśmiechy i radość. Sam prezydent sypał spod wąsa promiennym bananem, który zdawał się jednak momentami niknąć a wtedy wyglądała prawdziwa twarz prostego człowieka, trochę smutna, trochę zmęczona, a trochę wystraszona.
Czego bał się prezydent – nie wiem. Nikt marszu nie atakował, ale też nikt nie przejawiał specjalnego entuzjazmu. Brak było ducha, atmosfery. Szczególnie, że pan prezydent był uprzejmy poruszać się krokiem żwawym, jakby marsz go męczył i chciał jak najszybciej zakończyć. Kiedy już tak przeszli przez rondo, okazało się jak niewielu ludzi pozostało w tym pochodzie. To była naprawdę garstka, na tle tłumów na prawdziwym Marszu Niepodległości.
Ilu ich było? Mało. Mało, co świetnie widać na oficjalnych zdjęciach z Gazety Wybiórczej czy ze strony Prezydent.pl. Nie ma żadnego kadru z góry, wszystko starannie wybrane tak, aby stwarzać wrażenie tłumów. A osób było sporo ale… na chodnikach. I duża część z tych osób przyszła popatrzeć a potem spokojnie poszła na właściwy marsz.
Dziwią mnie komentarze osób, które twierdzą, że marsz Komorowskiego się udał. Otóż on się nie udał w ogóle. Przykro nawet było patrzeć jak smętni panowie i panie biegną w tym maratonie marszowym, byle szybciej, byle dalej, bez radości. Nie chciałbym być w skórze prezydenta i jego dworu. Oto każdy z nich ma doskonałą świadomość porażki. Oczywiście wypiera ją z siebie jak może, bez tego mechanizmu wyparcia nie sposób być politykiem, normalny człowiek by się załamał.
Co sobie myśli dwór prezydencki? Zaangażowali wszystkich – gazety, radio, telewizję, reklamowali marsz gdzie się dało, a naród, naród okazał się odporny na fałsz. Wyczulony na fałsz doskonale. I to kto – młodzież, która nie zna komuny i fałszu, jaki grali PZPR pospołu z PSL i SD, rodziny z dziećmi, ani tym bardziej starsi. A szczególnie starsi pamiętają te gierki. Wiedza w narodzie nie zniknęła.
Marsz był więc sromotną klęską bezideowości. Okazało się, że inicjatywa prezydenta została zwyczajnie olana. I poza garstką klakierów, pseudo-celebrytów, pieczeniarzy i przypadkowych osób, nikt tam nie poszedł.
Jakże smutny to był dzień dla tego obozu, jakże przykro im było iść tak niewielką grupą, to oni najlepiej wiedzą.
Jeden z internautów pokusił się o policzenie uczestników: wyszło mu 426 uczestników marszu Razem dla niepodległej.
Inne tematy w dziale Polityka