Wchodząc do lasu łapałam powoli spadające suche liście. Wirowały i niemal same wpadały mi do rąk. Ładna jesień, ale jednak jesień. Za kilka dni listopad. Coraz większe mgły rano, mgły wieczorem.
Wychodząc z lasu zauważyłam ciekawy krzew: miał mnóstwo zielonych pąków.
Nowe zielone liście zamierzały się rozwijać! Za kilka dni listopad. Wszystkie drzewa usychały, a ten jeden krzew wyglądał tak, jakby był kwiecień, może maj. Wstąpiła we mnie jakaś nadzieja.
Pomimo wszystkich złych wieści i obaw: nieoczekiwana nadzieja. Leśna nadzieja :)