-a wszystko zaczęło się od tego, że gdy Wałęsa wysiadł z limuzyny Audi A6 przed szlabanami pod Sejmem i rozejrzawszy się dookoła, poczuł się nagle jak na obcej ziemi. Nie wiedział ( co jest?!) gdzie się znajduje, to tak jakby przejechał całą Europę w szczelnej i bez okie furgonetce i ktoś złośliwie wysadził go w gęstym zupełnie nieznanym lesie. Całe szczęście, że na miejscu znalazł się jakiś życzliwy dziennikarz z tv publicznej sądząc po logo na mikrofonie i zaczął Wałęsie (Bolkowi) tłumaczyć całą sytuację, w której on się znalazł i udzielać wskazówek odnośnie drogi oraz miejsca do którego nasz bohater z Audi A6 zmierzał. Ot i tu cała "Bolkowa" wdzięczność. Po krótkiej rozmowie , nawymachiwał jeszcze łapami niczym wiatrak, nawtykał dziennikarzynie od głupków i chodu z dziedzińca do bram.
W końcu jest, on "Bolek" Wałęsa ten, który ma wysadzić cały ten PiS, cały rząd z Morawieckim, Dudę prezydenta, oraz Kaczyńskiego wraz z kotem. Rozsiadł się niczym osmański Wielki Wezyr w koronie opiekunów niepełnosprawnych i zaczął coś tam mamrotać, a to taktycznie, a to strategicznie aż wszyscy zaczęli przybierać "mordę karpią", bo o doli i niedoli niepełnosprawnych ani mru, mru, nawet półgębkiem, nawet kącikiem gęby. Wyszło, że to "Bolek" niepełnosprawny najbardziej — tylko dlaczego on bez opiekuna?
Skończyło się tym, że Wałęsa pilnie musi się udać do Puław, podobno umówiony. W końcu to maj, na wściekliznę szczepią za darmo, a w Puławach Państwowy Instytut Weterynaryjno-Badawczy.
