Ponad 10% polskich podatników deklaruje, że zarabia na utrzymanie, uprawiając prostytucję. Rzecz jasna w przytłaczającej większości są to puste oświadczenia: tylko dla fiskusa.
Skarbówka - co można było przewidzieć - usiłuje bronić się przed coraz popularniejszą pseudoprostytucją, ale czyni to tyleż śmiesznie, ile nieudolnie. Mianowicie: od osób deklarujących zarobki z pinga-pinga (przypomnę: określenie przywiezione od Indian Ameryki Płd. przez W. Cejrowskiego) urzędasy wyrywkowo żądają... wskazania świadków. Tak jest: świadków (czyli de facto klientów)! LOL :)
I nie trudno się domyślić, że w przypadku niby-nierządnic / niby-nierządników sprawę załatwi skrzyknięcie kilku koleżanek / kolegów. Problem natomiast będą mieć prawdziwe panie i panowie do towarzystwa, bo chyba nikt normalny nie będzie przyznawać się do łajdaczenia (chyba że przed księdzem). Lecz z drugiej strony przecież i k...a przyjaciół od serca chyba ma! (Ostatecznie do urzędu pójdzie alfons z kumplami - im to pewnie wszystko jedno...).
Ale dworowanie na bok. Problem istnieje i należałoby zastanowić się, dlaczego tak Polska nierządem stoi. Ponieważ jednak (co wiadomo nie od dziś) wszelkie apelowanie do polityków jest jak rzucanie grochem o ścianę - zreflektować powinniśmy się my, wyborcy i podatnicy. Wreszcie trzeba wyrzucić tych beznadziejnych polityków z "Bandy Czworga" (PO - PiS - SLD - PSL), wybierając na ich miejsce kogoś, kto zlikwiduje przyczynę owego (nierzadko przymusowego) zakłamania części naszych rodaków. Wbrew pewnym pozorom ową przyczyną nie jest tu prawo, które jednocześnie zezwala na puszczanie się za pieniądze i zakazuje czerpania zysków z puszczania się cudzego. Źródłem tej chorej sytuacji są po prostu astronomicznie wysokie podatki! To przez nie kombinowanie stało się bardzo opłacalne, a niekiedy wręcz konieczne. Rezultatem złodziejskich podatków jest cała ta galopująca prostytucja -ucja-ucja...
Komentarze