Eastbook.eu Eastbook.eu
122
BLOG

“Mane, tekel, fares”, czyli wybory prezydenckie w Armenii

Eastbook.eu Eastbook.eu Polityka Obserwuj notkę 0

 21 stycznia rozpoczęła się kampania wyborcza w Armenii. Przez kolejne 4 tygodnie kandydaci będą walczyć o głosy wyborców w wyścigu o fotel prezydenta. Rywalizacja będzie miała jednak wyłącznie symboliczny charakter. Analitycy są przekonani, że wybory są już rozstrzygnięte i nie spodziewają się, aby 18 lutego prezydentem został ktoś inny aniżeli obecnie urzędujący Serż Sarkisjan.

Pałac prezydenta Armenii. Źródło: president.am

Pałac prezydenta Armenii. Źródło: president.am

 

Są konkurenci, jest rywalizacja

W udzielonym przed kilkoma dniami wywiadzie dla azerskiej sekcji Radia Wolna Europa prezydent Serż Sarkisjan przekonywał, że lutowe wybory będą przebiegać w prawdziwie konkurencyjnej atmosferze. Jego zdaniem ormiańscy wyborcy będą mieli realną możliwość zagłosowania na tego kandydata, którego program będzie w największym stopniu odpowiadał ich wizji rozwoju państwa. – Mówią, że nie ma silnego konkurenta (wobec prezydenta – przyp. red.), który mógłby uzyskać wystarczającą ilość głosów. Ja się z tym nie zgadzam – stwierdził Sarkisjan. – A kto powiedział, że Raffii Owanisjan, Hrant Bagratjan, Puruir Ajrikjan, którzy są zasłużeni  i przeszli długą drogę, mają być dla mnie lekkimi przeciwnikami albo mają mniejsze doświadczenie w debatach czy publicznych wystąpieniach? –przekonywał swojego rozmówcę urzędujący przywódca Republiki Armenii.

Od dawna obserwatorzy ormiańskiej polityki nie mają wątpliwości, kto 18 lutego zostanie wybrany na prezydenta Armenii. Ale słowa prezydenta Sarkisjana nie dziwią. To on jest niekwestionowanym faworytem i dlatego to jemu, w przededniu rozpoczynającej się kampanii wyborczej, najbardziej zależy na tym, aby zademonstrować, że istnieje realna konkurencja dla jego ponownej prezydentury. Problemem dla Sarkisjana nie jest zwycięstwo w wyborach, ale raczej przekonanie krajowej i międzynarodowej opinii publicznej, że te wybory to coś więcej niż formalne potwierdzenie jego kolejnej kadencji. Sarkisjanowi zależy, by rozpoczynająca się kampania wyborcza była postrzegana jako dowód na to, że istnieje chociażby teoretyczna szansa na zmianę na stanowisku głowy ormiańskiego państwa. Wrażenie konkurencyjności znacznie bardziej będzie uwiarygadniać i legitymizować wynik wyborów.

Zobacz wywiad z prezydentem Sarkisjanem (jęz. orm):

 

Wybory bez wyboru

Opinie ekspertów i analityków są jednoznaczne: tegoroczne wybory na prezydenta Armenii będą grą do jednej bramki. Jedną z przyczyn tej sytuacji jest słabość opozycji, która podzielona nie była w stanie wysunąć jednego, wspólnego kandydata. Z kandydowania zrezygnował Lewon Ter-Petrosjan, lider Armeńskiego Kongresu Narodowego, największej opozycyjnej siły w ormiańskim parlamencie. Ter-Petrosjan tłumaczył swoją decyzjępodeszłym wiekiem – w tym miesiącu kończy 68 lat. Ale to nie jedyny powód. Jak stwierdził istnieje również pewna „techniczna przyczyna”. I choć były prezydent nie sprecyzował, co miał na myśli, to najprawdopodobniej uznał, że jego udział w wyborach byłby legitymizacją zwycięstwa Serża Sarkisjana, którego rządy uznaje za dyktaturę podobną do reżimu Saddam Husajna w Iraku i Muammara Kadafiego w Libii.

Poza Lewonem Ter-Petrosjanem ze startu w wyborach zrezygnował także Gagik Carukjan, lider „Kwitnącej Armenii”, drugiej siły w ormiańskim parlamencie. Polityk-biznesmen, który wzmacnia swoją popularność wśród ormiańskiego społeczeństwa dzięki umiejętnie budowanemu wizerunkowi filantropa i dobroczyńcy, był postrzegany jako jedyne realne zagrożenie dla Sarkisjana w tych wyborach. Mimo, że jego partia długi czas znajdowała się w koalicji z prezydencką Partią Republikańską, to po odbytych w maju zeszłego roku wyborach parlamentarnych “Kwitnąca Armenia”  zrezygnowała ze współpracy z partią władzy i rozpoczęła proces budowania własnego wizerunku, jako „konstruktywnej alternatywy” dla rządzącego ugrupowania. Nie brakuje także głosów, że obaj politycy, Ter-Petrosjan i Carukjan, zostali zastraszeni i zmuszeni do rezygnacji z wyborów przez władze, gdyż mogli stanowić zbyt duże zagrożenie dla reelekcji Sarkisjana.

Marazm i apatia

Serż Sarkisjan. Autor: European People's Party - EPP. Źródło wikimedia.org

Serż Sarkisjan. Autor: European People's Party - EPP. Źródło wikimedia.org


Poza słabością politycznej konkurencji Sarkisjanowi sprzyja apatyczna i obojętna wobec wyborów postawa ormiańskiego społeczeństwa. – Prezydent będzie po prostu naznaczony, a nie wybrany. Według mnie na 99,9% prezydent już został naznaczony – tłumaczył serwisowi kavkaz-uzel.ru ormiański politolog Armen Badaljan. – 90% naszego społeczeństwa daje się korumpować w czasie wyborów. Tym samym oni nie wybierają, nie walczą i nie czują się gospodarzami we własnym kraju – żalił się Badaljan wskazując na masowe przekupywanie wyborców w trakcie przeprowadzonych w zeszłym roku wyborów parlamentarnych i samorządowych. – Nikt się na to nie skarżył –stwierdził rozgoryczony.

Podobne wnioski przedstawiło niedawno Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, której delegacja w dniach 16-17 stycznia złożyła wizytę w Erywaniu. Po spotkaniu m.in. z prezydentem Sarkisjanem i prokuratorem generalnym Armenii parlamentarzyści wydali oświadczenie, w którym wyrazili zaniepokojenie brakiem zainteresowania i wiary w proces wyborczy ze strony ormiańskiego społeczeństwa. – Jest to spowodowane nie wystawieniem kandydatów przez główne partie polityczne, które  nie zrobiły tego, bo nie wierzą w uczciwy przebieg wyborów – czytamy w oświadczeniu. – Ta decyzja zawęża obywatelom Armenii możliwości wyboru swojego reprezentanta. Ubolewamy, że te wybory zostały naznaczone apatią i brakiem nadziei. Zaufanie obywateli musi zostać przywrócone, ponieważ jest konieczne do demokratycznego rozwoju państwa – napisali przedstawiciele Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.

Prezydent wybrany już w pierwszej turze

- Oczywiście, formalnie konkurencja istnieje. Ale nawet wszyscy rywale Sarkisjana razem wzięci nie zdobędą tylu głosów, żeby przeszkodzić mu w zdobyciu ponad 50% poparcia – prognozuje Aleksandr Iskandarjan, dyrektor Instytutu „Kaukaz”. Podobnego zdania jest ormiański politolog Siergiej Minosjan, który uważa, że te wybory będą miały wyłącznie „techniczny charakter” i przewiduje zwycięstwo obecnego prezydenta już w pierwszej turze.

Czy rzeczywiście w kwestii wyboru prezydenta Republiki Armenii wszystko zostało już „policzone, zważone i podzielone”? O tym przekonamy się w dniu wyborów, czyli już 18 lutego.

Więcej o wyborach prezydenckich w Armenii znajdziesz tutaj:

 

Eastbook.eu
O mnie Eastbook.eu

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka