Eastbook.eu Eastbook.eu
140
BLOG

Podsumowanie wyborów prezydenckich w Armenii

Eastbook.eu Eastbook.eu Polityka Obserwuj notkę 0

 - Barew, Ajastan! („Witaj, Armenio!” – jęz. orm.) – wykrzyknął owinięty w długi szal mężczyzna w średnim wieku unosząc w górę prawą rękę z zaciśniętą pięścią. Kilka tysięcy ludzi odpowiedziało na pozdrowienie i zaczęło skandować: – Ajastan! Ajastan! („Armenia”). W ten sposób były kandydat na prezydenta Armenii i lider partii „Dziedzictwo”, Raffi Owanisjan, przemawiając na schodach opery na Placu Wolności w Erywaniu rozpoczął „Barewolucję” (gra słów – „barew” i „rewolucja”).

 

Raffi Owanisjan. Autor: Sahak Muradjan. Źródło: facebook.com/Raffi.K.Hovannisian

Raffi Owanisjan. Autor: Sahak Muradjan. Źródło: facebook.com/Raffi.K.Hovannisian

 

Self-made man

Uzyskując 36,8% głosów i zdobywając drugie miejsce w odbytych 18 lutego wyborach prezydenckich, Raffi Owanisjan zaskoczył wszystkich. Nieoczekiwanie, także dla samego siebie, stał się liderem opozycji i głównym oponentem oficjalnego zwycięzcy wyborów – urzędującego prezydenta Serża Sarkisjana. A jeszcze tydzień przed wyborami spekulowano, że główni przeciwnicy Sarkisjana wybiorą spośród siebie jedną osobą i przekażą jej swoje głosy. Żadnemu z nich sondaże wyborcze nie dawały jednak więcej niż 10% głosów, co sprawiło, że wszelkie tego rodzaju kalkulacje polityczne nie miały sensu. Idea szybciej więc upadła niż się pojawiła, a znudzeni miałką kampanią wyborczą mieszkańcy Armenii oczekiwali już tylko na potwierdzenie przewidywanych rezultatów głosowania.

To właśnie marazm i apatia toczącej się kampani wyborczej stał się w głównej mierze źródłem sukcesu Owanisjana. Kiedy niemal cała uwaga mediów skupiła się na zamachu na życie jednego z kandydatów i odgrywanej przez niego farsie, Raffi nie zajmował się bezużytecznymi dywagacjami na temat przyczyn i skutków próby zabójstwa – zamiast tego spotykał się z ludźmi i przekonywał do swojej wizji kraju. Ten urodzony w Stanach Zjednoczonych potomek ormiańskich emigrantów prowadził swoją kampanię w iście zachodnim stylu – przemierzał kilometry ściskając dłonie zwykłych ludzi napotykanych podczas organizowanych przez siebie ulicznych mityngach wyborczych (jednym z PR-owców Owanisjana był Lewon Bagramian, uczestnik kampanii wyborczej Baraka Obamy). Tę metodę zdobywania poparcia z powodzeniem kontynuuje teraz, mobilizując Ormian do protestów przeciwko Sarkisjanowi.

Best of the rest

Na korzyść Owanisjana zagrała także słabość opozycji. Do walki o fotel prezydenta nie stanął żaden z poważnych opozycyjnych polityków, który potencjalnie mógłby zagrozić pozycji Sarkisjana. Pierwszy prezydent Armenii Lewon Ter-Petrosjan, który startował w poprzednich wyborach w 2008 r., tym razem odmówił udziału, czyniąc to zaledwie na miesiąc przed początkiem kampanii wyborczej. W rezultacie jego partia nie zdołała wybrać spośród swoich szeregów reprezentanta w tych wyborach. Podobnie uczynił Gagik Carukjan, lider drugiego co do wielkości ugrupowania w ormiańskim parlamencie, który razem ze swoją partią postanowił całkowicie zignorować tegoroczne wybory.

Z kolei kandydaci, którzy wzięli w wyborach udział to prawdziwa galeria dzieł sztuki. Najbardziej poważany, Paruir Hajrikian, radziecki dysydent, który stał się ofiarą zamachu w trakcie kampanii wyborczej, uznał, ze próba jego zabójstwa to doskonała forma autopromocji. Do samego końca zwodził opinię publiczną odnośnie wykorzystania przysługującego mu prawa do przełożenia daty wyborów prezydenckich. Najpierw zapowiedział złożenie wniosku o przesunięcie terminu, by potem odwołać swoją decyzję. W ostatni dzień, kiedy Trybunał Konstytucyjny mógł przyjąć jego wniosek, złożył stosowany dokument, ale tylko po to, by na drugi dzień zabrać go z powrotem. Dzięki temu osoba Hajrikiana nie schodziła z nagłówków serwisów informacyjnych, co jednak nie przełożyło się wzrost jego notowań.

Kolejny kandydat, Wardan Sardakjan, krytyk literacki i „ekspert od ormiańskiej poezji epickiej” zasłynął z teorii wyjaśniającej konieczność zawarcia ścisłego sojuszu Armenii z Rosją na podstawie przyjaźni mitycznych postaci z ruskich bylin – Światogora zamieszkującego góry Araratu i Ilię Muromca, legendarnego bohatera średniowiecznych latopisów. Inny kandydat, Aram Arutjunian, który stał się obiektem żartów na temat liczby jego wyborców – mniejszej aniżeli ilość przyjaciół na jego profilu na portalu społecznościowym „Odnoklasniki”, ogłosił głodówkę po czym odwołał swój udział w wyborach, bo jak powiedział „nie będzie brał udziału w farsie”. Podobną taktykę zastosował Andreas Gukasjan, który również postanowił prowadzić kampanię wyborczą odmawiając przyjmowania posiłków. Gukasjan 29 dni protestował samotnie na ulicy przeżywając bez wody i pożywienia tylko dzięki sobie znanym metodom.

Ormiański Ghandi

Wśród takiego grona Raffi Owanisjan prezentował się nadzwyczaj kompetentnie i poważnie. Tym bardziej, że nie jest związany z rządzącym tzw. klanem karabaskim, który przejął główne organy władzy w Armenii (zarówno obecny, jak i poprzedni prezydent Armenii są Ormianami urodzonymi w Górskim Karabachu). I to właśnie jemu udało się uzyskać drugi wynik w tych wyborach. Teraz prowadząc w Erywaniu i większych miastach w Armenii akcje protestacyjne mobilizuje Ormian do głośnego wyrażania niezadowolenia z dotychczasowych rządów Serża Sarkisjana.

Niemal od razu po ogłoszeniu wyników wyborów Owanisjan oskarżył armeńskie władze o fałszerstwa wyborcze. Przyjął przy tym dość skuteczną taktykę – w swoich wystąpieniach wskazuje na naród, jako prawdziwego zwycięzcę wyborów, zaś Sarkisjana przedstawia jako satrapę, który bezprawnie przywłaszczył sobie stanowisko głowy państwa. Dyskredytując społeczną legitymizacje Sarkisjana Owanisjan sam pozornie ukrywa się w cieniu – nie domaga się uznania swojego zwycięstwa, a jedynie oddania władzy suwerenowi – obywatelom Armenii. Próżno szukać w jego wypowiedziach zapowiedzi zmian systemu politycznego czy też jakiegokolwiek programu wyborczego. Na razie niesiony falą społecznego niezadowolenia z rządów Sarkisjana stara się swoje zwycięskie drugie miejsce wykorzystać jak najdłużej.

Sympatię Ormian przyciągnęła także pokojowa retoryka Owanisjana. Od początku organizowanych przez siebie protestów zapowiadał, że jego walka będzie prowadzona wyłącznie legalnymi metodami. Zapytany o możliwość powtórzenia scenariusza z 2008 r., kiedy w wyniku protestów przeciwko wynikom poprzednich wyborów prezydenckich zginęło 10 osób, a kilkaset zostało rannych odpowiedział: – Nawet za cenę swojego życia nie pozwolę, aby została rozlana chociażby jedna kropla krwi.

Co dalej?

Raffi Owanisjan zapowiedział, że 9 kwietnia, w dzień złożenia przysięgi prezydenckiej przez Serża Sarkisjana, „ormiański naród będzie świętował swoje zwycięstwo”. Niestety, Owanisjan nie sprecyzował, co miał na myśli, pozostawiając sens swojej wypowiedzi na pastwę domysłów i spekulacji. Czy zamierza uznać wyniki wyborów i przyznać, że Serż Sarskijan jest prawowitym przywódcą? Czy zamierza ogłosić siebie zwycięzcą wyborów? Tego nie wiadomo, ale napięcie rośnie – przy czym trudno jest ocenić, czy trzęsienie ziemi już było czy też ma dopiero nastąpić.

Eastbook.eu
O mnie Eastbook.eu

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka