Eastbook.eu Eastbook.eu
218
BLOG

Tęsknota za podmiotowością-debata o polskiej polityce wschodniej

Eastbook.eu Eastbook.eu Polityka Obserwuj notkę 0

Nic tak nie opisuje krótkich dziejów unijnego Partnerstwa Wschodniego jak historia powstania i rozwoju Eastbooka. Kiedy na początku 2010 r., z kolegami ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego współtworzyłem ten portal, jednym z celów było wykorzystanie politycznego momentum, które powstało wokół świeżo utworzonego Partnerstwa Wschodniego. Część z nas odbyła już wtedy staż w Parlamencie Europejskim, czy to u Pawła Kowala czy u Pawła Zalewskiego, więc pooddychaliśmy nieco tą atmosferą wyczekiwania i nadziei, jaka panowała wtedy w Brukseli. W tym czasie nad Wisłą toczyła się dyskusja o tym, czy Polska ma być piastowska czy jagiellońska, imitować Zachód czy szukać własnej drogi. Panował twórczy ferment, a „Eastbook – portal o Partnerstwie Wschodnim” świetnie się w to wpisał.

Paweł Purski, źródło: archiwum autora

Paweł Purski, źródło: archiwum autora

Myślę, że Ojcowie-założyciele portalu zgodzą się, że Eastbook przetrwał dzięki sile naszych pasji. Równolegle Ośrodek Studiów Wschodnich, podobno za milion złotych (przynajmniej tak się wtedy mówiło w Warszawie), założył portal Easternpartnership.org. Też wyczuli momentum. Siłą rzeczy trudno było z nimi konkurować, jednak robiliśmy swoje. Dzięki ciężkiej pracy moich kolegów Eastbook rozwinął się, dołączyli nowi ludzie, zaś profil polityczny zmienił się na bardziej „lajfstajlowy”. Jak dziś pamiętam, kiedy pewnego dnia ktoś z ekipy napisał maila, że Eastbook już nie jest „portalem o Partnerstwie Wschodnim”. Po czym dodał z rozżaleniem, że „na Fejsie już zawsze będziemy portalem o Partnerstwie”. Kiedy Eastbook nieco dostosował profil do okoliczności, to Easternpartnership.org… no właśnie… sami zobaczcie.

Kiedy teraz na chłodno analizuję tamte romantyczne dni, to wydaje mi się, że od momentu powstania Partnerstwa Wschodniego zaczęła znikać polska polityka wschodnia, aby właściwie przestać istnieć po katastrofie smoleńskiej. Minister Sikorski złożył niemal cały polski pakiet wschodnich akcji w Brukseli, zdejmując z siebie odpowiedzialność i redukując znaczenie swojej funkcji do dyplomacji twitterowej i wspomagania realizacji unijnej polityki zagranicznej. Uzasadnił to wspomnianą tradycją piastowską, która w naśladowaniu Zachodu, w tym przypadku Unii Europejskiej i podporządkowaniu się jej najsilniejszemu graczowi – Niemcom, szukała sposobu na modernizację Polski. Rząd Donalda Tuska uczynił Unię alfą i omegą naszej polityki zagranicznej i w ten sposób zewnętrzna niemoc i brak ambicji stały się cnotą. Polityka ciepłej wody w kranie zastąpiła, nawiązujące do dziedzictwa paryskiej „Kultury”, programy zaangażowania na Wschodzie.

Zderzenie z rzeczywistością

Kiedy spojrzeć na bilans czterech lat Partnerstwa Wschodniego, to wydaje się, że jest nieźle. Umowy stowarzyszeniowe z Armenią, Gruzją i Mołdawią czekają na parafowanie na jesiennym szczycie w Wilnie. Azerbejdżanu nikt w kontekście unijnej polityki nie bierze poważnie pod uwagę, bo Baku gra swoją grę. Problemy od zawsze sprawia Białoruś, bo reżim Łukaszenki tłumi aktywność opozycji i przetrzymuje więźniów politycznych. Razi jednak niekonsekwencja Unii, która już kilka razy zmieniała strategię wobec Mińska. Największy problem decydenci mają jednak z Ukrainą, bo choć umowa stowarzyszeniowa już od ponad roku leży parafowana, to na przeszkodzie do jej podpisania leży uwięzienie Julii Tymoszenko. Nawet jeśli dokument zostanie podpisany w listopadzie, to czeka go jeszcze długa droga przez Parlament Europejski – prawdopodobnie jego kolejną kadencję – oraz parlamenty narodowe. Zatem sukces Partnerstwa realnie będzie można ogłosić wcale nie jesienią w Wilnie, ale dopiero za około 2-3 lata i to przy optymistycznych założeniach. To długo, jak na warunki panujące w dzisiejszej, zglobalizowanej polityce międzynarodowej. Dwa lata temu jeszcze nikt nie sądził, że powstała pod rosyjską egidą Unia Celna z Białorusią i Kazachstanem to projekt poważny.

Złożenie wschodnich ambicji niemal w całości na ręce unijnych biurokratów i państw członkowskich, spowodowało, że Polska utraciła kontrolę nad stosunkami z krajami Partnerstwa. Relacje z Warszawą stały się dla Kijowa czy Tbilisi o tyle ważne, o ile ważny może być pas transmisyjny. Będąca wypadkową interesów państw członkowskich i oparta na najmniejszym wspólnym mianowniku unijna polityka wschodnia nie zaczęła być polska, tak samo jak nie przestała być niemiecka czy holenderska.

Otwarcie Szczytu Partnerstwa Wschodniego, Warszawa 2011, autor: President of the European Council źródło: flickr.com

Otwarcie Szczytu Partnerstwa Wschodniego, Warszawa 2011, autor: President of the European Council źródło: flickr.com

Trudno sobie wyobrazić, żeby Francja nagle przestała realizować swoje interesy w Algierii albo Maroku, przenosząc je do amorficznej, unijnej polityki zagranicznej. Biurokratyczna niemoc, która stała się udziałem Unii na rzecz regionu Morza Śródziemnego, powinna była dać polskim politykom do myślenia. Co więcej, w sytuacji, kiedy wiele kręgów decyzyjnych w krajach członkowskich nadal myśli w kategoriach „Russia first”, ruch ten pozbawił Polskę wpływów w obszarze, który naturalnie powinien być sferą naszego wzmożonego oddziaływania. W imię mrzonek (sic!) o zintegrowanej Europie wyrzekliśmy się bezpośrednich stosunków z 55 milionami ludzi z Białorusi i Ukrainy, a polskie działania przestały zależeć od władz w Warszawie.

Rezygnacja z podmiotowości

Jeżeli któreś państwo członkowskie Unii wyrazi sprzeciw w Wilnie wobec podpisania umowy z Ukrainą, to Partnerstwo Wschodnie zbankrutuje już na jesieni. Jeśli dokument zostanie podpisany, to urzędnicy i minister spraw zagranicznych będą drżeć o to, czy któryś z parlamentów narodowych nie wyłamie się i zawetuje umowy. Nawet jeśli za jakiś czas podpisane zostaną dokumenty z Armenią, Gruzją i Mołdawią, to nie uratuje to Partnerstwa od strategicznej porażki, bowiem ludność tych państwo liczy łącznie zaledwie 20 procent populacji Ukrainy. Polska zostanie właściwie z niczym – nie tylko nie będzie polityki wschodniej, ale porażkę poniesie też wizja piastowska. Żadne „Angelo musisz!” w Berlinie nie pomoże. Co wtedy zrobi minister Sikorski? Honorowe wyjście będzie miał tylko jedno, ale wątpię, że z niego skorzysta.

Kiedy jednak zastanowić się nad polską inwestycją w unijny program, to powstaje wrażenie, że w danych okolicznościach nie można było zrobić inaczej. Brakowało i nadal brakuje instrumentów do prowadzenia skutecznej polityki zagranicznej, o czym pisałem w swoim ostatnim tekście. Instrumenty te zależą od skutecznej i ambitnej polityki wewnętrznej, tymczasem, zamiast je mozolnie budować, sześć lat zmarnowano na jałowe spory i bezideową politykę naśladownictwa. Próbowano nam wmówić, że rezygnacja z podmiotowości to znak naszych czasów i wyraz długo oczekiwanej nowoczesności. Rząd poszedł na łatwiznę, skutkiem czego jest uzależnienie naszych uzasadnionych interesów od widzimisię innych państw członkowskich.

To, że wraz z Partnerstwem Wschodnim z Eastbooka właściwie zniknęło polskie spojrzenie na politykę wschodnią, jest symboliczne. To samo można zaobserwować w Nowej Europie Wschodniej. Ukazują się co prawda dobre teksty o polityce w Armenii, wiemy jakie są fajne białoruskie zespoły rockowe i śledzimy ukraińską kulturę. Nie mam wątpliwości, że to wszystko jest godne pochwały, sadzę jednak, że gdzieś zginęło zapotrzebowania na dyskusję o wielkich sprawach. Czy ta ciepła woda w kranach aż tak rozleniwia?

Tylko, że wtedy po co to wszystko? Czym różnią się czytelnicy wiadomości o Wschodzie od wielbicieli Pudelka, jeśli czytają tylko dla rozrywki? Misja, z którą zakładany był Eastbook, przez ostatnie kilka lat jest obrzydzana przez przepychanki polityków i ogólne wrażenie bezsensu ich działań. Ja jednak nadal żywię nadzieję, że prędzej czy później znowu skrzyżujemy pióra w dyskusjach o kształt polityki wschodniej. Polskiej polityki wschodniej.

autor: Paweł Purski

Przeczytaj również:

To nie jest kolejny tekst o Giedroyciu

Eastbook.eu
O mnie Eastbook.eu

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka