Druga część gorąco przyjętego erotyku Marty W. Staniszewskiej. „Nigdy nie pozwolę ci odejść” to przesycona pikantnymi scenami pełna miłości historia dwojga kochanków, którym los wciąż rzuca kolejne kłody pod nogi. Czy pochłonięci intensywnymi przygotowaniami do ślubu zauważą, że jest ktoś kto nie kibicuje im w ich szczęściu?
Wydawnictwo Psychoskok po raz kolejny postawiło na sprawdzoną i wierną grupę czytelniczą oraz fanów debiutującej w zeszłym roku Marty W. Staniszewskiej. Po niecałym roku od poprzedniej książki pisarka z dumą przedstawia drugą część „Nigdy cię nie zapomniałam” – erotyczny romans pod tytułem „Nigdy nie pozwolę ci odejść”. Wyczekiwana przez czytelników kontynuacja gorąco przyjętej historii dwojga kochanków, których miłość przetrwała ponad czasem i ludzką zazdrością, jest jeszcze bardziej namiętna i smakowita.
W poprzednim tomie pożegnaliśmy bohaterów w dzień ich zaręczyn. Dziś pochłonięci codziennością narzeczeni, szykują się do ślubu i z trudem starają się godzić pracę z żądającym ofiar, zaborczym uczuciem. Zapominają, że szczęście nigdy nie trwa długo, a życie nie jest jak wycięte z pięknej baśni o Kopciuszku i rzadko kończy się happy endem. Dotąd przyczajona w cieniu przeszłość powraca, aby wystawić ich uczucie na ciężką próbę. Jest coś o czym nie wiedzą i jest ktoś kto szykuje zemstę…
„Przytulił mnie mocno do siebie, a ja rozryczałam się na dobre, maniakalnie łykając powietrze. Nie umiałam powstrzymać szlochu i spazmów, ale właśnie tego potrzebowałam – silnych ramion mojego mężczyzny, niosących schronienie i otuchę. Boże, co ja bym bez niego zrobiła? Nie istniałabym, nie w tej formie. Byłabym nic nie znaczącym workiem pełnym kości. Dopełniał, tworzył, kształtował jako kobietę. A on zapewniał mnie, że ja kształtowałam jego. Wierzyłam jego słowom. Dlaczego miałabym nie wierzyć, kiedy na każdym możliwym kroku potwierdzał je czynem? Lecz czy wiedział, jak ważny jest dla mnie, jak niezbędny do życia? Bardziej niż tlen dla nurka, bardziej niż powietrze bryzie morskiej.”
Przesycona miłością i pożądaniem powieść o sile uczucia i niekończącej się walce o własne szczęście, przepleciona pikantnymi scenami, które rozpalą najzimniejsze serca i poruszą nieczułe dusze.
„Odwróciłam się z szerokim uśmiechem i aż wmurowało mnie w podłogę, a moje serce stanęło niezdolne do kolejnego uderzenia. Przysięgam, nie oddychałam i chyba w tym właśnie momencie umarłam i poszłam do piekła. Dokładnie w chwili, gdy zobaczyłam jego twarz.
– O co tu chodzi? – zdołałam wymamrotać. – Co ty tu robisz, Trey? Gdzie jest Aleks? – jęknęłam w końcu przez zmiażdżone napięciem i szokiem gardło.
Pomimo, że mój głos brzmiał prawie jak szmer, słowa poniosły się po kościele dobrze słyszalnym echem. Muzyka ucichła, urwana w pół taktu, goście znieruchomieli z szeptem na ustach, a Trey tylko stał i patrzył wprost na mnie. Zupełnie jakby bał się, że gdy odwróci wzrok – zniknę. Nie mylił się aż tak bardzo. Jego oczy przepełniał smutek i miłość – tak wielkie, że ponownie zabrakło mi tchu. Przez milisekundę miałam ochotę go nawet przytulić i ukoić rozpacz, którą widziałam na jego twarzy, ale oprzytomniałam i odsunęłam się instynktownie. Rozejrzałam się wkoło. Wychwyciłam wzrokiem matkę, próbującą schować się gdzieś za rodziców Treya. Wyglądali na najszczęśliwszych ludzi na Ziemi. Uśmiechali się radośnie i z uznaniem kiwali głowami. Wzięłam głębszy oddech, aby upuścić choć odrobinę ciśnienia i uspokoić szalejące tętno.
– Mamo, gdzie jest Aleks? – wycedziłam pytanie z największym opanowaniem, na jakie było mnie stać.
– O czym ty mówisz, Sophie? – zdziwił się Trey. – Kim jest Aleks?”
Inne tematy w dziale Kultura