Zadzwonił do mnie jeden z moich braci z pretensjami, że ja jednego dnia namawiam do modlitwy, a drugiego dnia do wymordowania wszystkich złoczyńców. A broń mnie Panie Boże, nigdy nie namawiałem i nie namawiam do mordów, czy do szubienic. Jeżeli jesteśmy naprawdę ludźmi wierzącymi, to rozstrzygnięcia ostateczne zostawmy Panu Bogu. Nasza rola, to napominać, dopominać się, i modlić się, jeśli sami nie potrafimy zapobiec, zablokować, czy naprawić zła. Przecież przykazanie V – nie zabijaj – obowiązuje nie tylko ich, ale i nas.
Przecież ci złoczyńcy, którzy się ostatnio dorwali do władzy, może nawet i wielu z nich, nie są zepsuci do szpiku kości. Oni się po prostu zapomnieli. Wydaje się im, że skoro mają władzę w ręku, to mogą teraz zapomnieć i o Bogu, i o człowieku. O Bogu, który ich stworzył i utrzymuje ich przy życiu, i o człowieku-obywatelu, który ich żywi, utrzymuje ich przy żłobie i cierpi z ich powodu. Ale nam nie wolno zapomnieć ani o nich, zło czyniących, ani o Bogu, dla którego nie ma nic niemożliwego.
Kto wie, jak każdy z nas by się zachował, gdyby nagle dorwał się do władzy. Może wielu z nas zachowywałoby się podobnie do nich, kto wie? A więc nie potępiajmy ich za mocno, nie wieszajmy ich na szubienicach, a jeśli już ktoś nie może wytrzymać, to wieszajmy na nich psy, ale ich jeszcze nie wieszajmy. Natomiast powinniśmy się za nich modlić, i to bardzo gorąco, bo szkodzą oni Polsce i Polakom, jak rzadko kto w naszej tysiącletniej historii. I po ludzku sądząc, najlepiej byłoby ich powiesić na szubienicach. Bo żadne słowa protestu do nich nie docierają. Żadne głosy, ani z dołu, ani z wysoka nie robią na nich żadnego wrażenia. Żadna historia, żadne doświadczenia z przeszłości, nic ich nie uczą, chociaż kilku z nich to niby historycy. Krótko mówiąc, po ludzku, do nich nawet nie warto przemawiać, czy pisać listów-protestów, bo oni to wszystko ignorują. I żadne liczby ich nie przestraszają, ani 2 mln próśb, ani 2 mln protestów, ani tysiące uczestników manifestacji. Ani nie zmuszają ich do myślenia, do zastanowienia się, że może coś źle robią. Brak jakiejkolwiek ludzkiej reakcji na nasze reakcje. Nawet nie widać u nich normalnego ludzkiego lęku, że jednak kiedyś to się musi skończyć, że jednak kiedyś do władzy dojdą inni, i co wtedy? Przecież kiedyś trzeba będzie zdać sprawę ze swoich działań lub ich braku, i to i przed narodem i przed Bogiem też. A oni zachowują się tak, jakby i Boga i narodu już nie było. A jeśli gdzieś znajdą ślady dobra, to atakują je i niszczą nie gorzej od naszych zaborców.
Ale, my nie zapominajmy o tym, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Nawet łotr na krzyżu, za 5 dwunasta, dostąpił odpuszczenia win. Pewnie żaden z nas by tego nie zrobił, ale Bóg to uczynił. A więc, módlmy się za nimi, aby mocą Bożą, a nie tylko ludzką, odsunąć ich od władzy.
Jeszcze jest dla nich i dla nas ratunek, jeszcze ich Bóg nie potępił, jeszcze ich Bóg nie ukarał. Ale zawsze może to uczynić.
Nie zapominajmy też i o tym, że to nie tylko oni są winni temu złu, temu zniszczeniu, tym ruinom materialnym i duchowym, jakie widzimy w Polsce. My też nie jesteśmy bez winy. Przecież wielu z nas uważa politykę za coś wstrętnego, brudnego, i nie dla niego. A przecież wielu z nas wykonywałoby te zadania, które stoją przed demokratycznie wybranymi władzami, lepiej od nich. Więc, módlmy się również i za nas, za tych, co plecami odwracają się do życia, do polityki, a czasem i do Boga, aby zrozumieli, że pora przestać narzekać, pora przestać odwracać się plecami do życia, pora wziąć na swoje barki odpowiedzialność za losy Polski i Polaków, a więc także i za losy swoje i swojej rodziny.
Jak nas upewnia nasza wiara, nasz Ojciec i Nauczyciel, oraz Sędzia Miłosierny, większa będzie radość z odnalezienia, z nawrócenia się grzesznika, posła, czy ministra, niż z 99 patriotów, którzy ich wybrali lub nie brali udziału w wyborach, a więc, tym samym dali im szanse do grzesznego życia.
Nie dajmy im jednak dłużej ‘poszaleć’, ale użyjmy do tego nie broni palnej i nie szubienic, tylko modlitwy i mocy płynącej z Krzyża Chrystusowego. Krzyża, który chociaż przypomina szubienicę, jest znakiem Bożej miłości, mocy i zapowiedzią zmartwychwstania. Krzyża, który chociaż został zbezczeszczony pod pałacem namiestnikowskim, to jednak jest nadal i pozostanie do końca symbolem zwycięstwa dobra nad złem. Symbolem, który nawet największego grzesznika może doprowadzić do zmiany swojego postępowania, do poprawy, do pokuty, do zbawienia.
Pokażmy światu całemu do czego jest zdolny i dzisiaj naród, który całą swą moc i nadzieje czerpie z Chrystusowej wiary, jak to czynili nie raz nasi praojcowie – Przybyłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył! Takie to proste, ale nie zapominajmy, że przed tym wielkim zwycięstwem Polaków z królem Janem Sobieskim na czele, cały kraj zatopił się w modlitwach i postach.
Zauważmy, że obecne ‘demokratycznie wybrane władze’, to są ludzie ulepieni z jakiejś dziwnej gliny. Bo przecież tragedia smoleńska ich nie poruszyła, nie zatrzymała w czynieniu i tolerowaniu zła, nawet nie zatrzymała ich na chwilę zadumy, wręcz odwrotnie popchnęła ich do jeszcze większych nieprawości.
Przecież wśród tych co zginęli 10 kwietnia 2010 roku w drodze do Katynia byli również koledzy, współpracownicy tych, którzy obecnie stanowią ‘demokratycznie wybrane władze’. Ale trudno w ich poczynaniach oraz w ich braku, zauważyć chociażby odrobinę współczucia, szacunku dla tych co zginęli i dla ich rodzin. Już nie mówię o podobnych uczuciach w stosunku do przeciwników politycznych. A cóż dopiero powiedzieć o szacunku tych ‘władz’ do p. prezydenta Polski, jego małżonki i wielu innych osób wielce zasłużonych dla Polski i Polaków.
To naprawdę są ludzie ulepieni z innej niż polska glina.
A wiec zwykła modlitwa tutaj może niewiele zmienić. Tu potrzeba wielkiej pokutnej i modlitewnej krucjaty, żeby poruszyć serca i umysły tych ludzi i prosić Boga, aby ich odmienił, aby otworzył im oczy na rzeczywistość, aby przerazili się, nie tyle naszych protestów, czy manifestacji, co raczej uzmysłowili sobie w pełni to, co uczynili temu państwu i narodowi, i odsunięci zostali na zawsze od pełnienia zaszczytnych i odpowiedzialnych funkcji w państwie.
Bez Bożej pomocy nic tu sami nie zdziałamy.
Ale modlitwa, to nie jest klepanie pacierzy i czekanie na zmiłowanie Boskie. Różaniec, to nie jest klepanie ‘Zdrowasiek’ i nic więcej. Nasza modlitwa musi poruszyć również i nasze serca i umysły, musi dodać nam odwagi i wzbudzić pewność w Bożą Opatrzność. Musimy wreszcie uwierzyć, że wszystkie sprawy tego świata, a więc i nasze polskie sprawy, są w rękach Boga, a nie p. Tuska. Każde nasze działanie, każde poruszenie serca i wola umysłu, muszą iść w parze z modlitwą, z poddaniem się woli Bożej – Niech się dzieje wola Nieba, a grzesznych ludzi!
My, jeżeli jesteśmy ludźmi wierzącymi, katolikami, to nie tylko powinniśmy klepać pacierze, ale również żyć, jak Bóg przykazał na co dzień, bo może to, że mamy takie a nie inne ‘demokratycznie wybrane władze’, jest karą za nasze grzechy, za nasze zaniedbania, za nasze odwracanie się plecami do życia i do Boga. Najpierw przepraszajmy Boga za nasze winy, a potem prośmy go o wyzwolenie narodu z niewoli zdrajców, złodziei i złoczyńców.
Modlitwa, potężna modlitwa całego narodu ma moc wielkiego huraganu, który potrafi zmieść z powierzchni ziemi wszelkie zło. Ale pamiętajmy o tym, żeby najpierw usunąć wszelkie zło, które jest w nas. Żeby ten nadchodzący huragan nie zmiótł i nas razem z innymi złoczyńcami.
Tak się pięknie złożył, że w przerwie pisania tego tekstu, wziąłem do ręki aktualny numer tygodnika katolickiego „Niedziela”, w którym wyczytałem i przepisałem następujący fragment:
„Cały świat zadrżał, gdy 13 maja 1981 r. na Placu św. Piotra w Rzymie turecki zamachowiec Ali Agca oddał strzały do Jana Pawła II. Po tym wydarzeniu kard. Joseph Ratzinger powiedział:
‘Fakt, iż macierzyńska dłoń zmieniła bieg śmiercionośnego pocisku, jest tylko jeszcze jednym dowodem na to, że nie istnieje nieodwołalne przeznaczenie, że wiara i modlitwa to potężne siły, które mogą oddziaływać na historię, i że ostatecznie modlitwa okazuje się potężniejsza od pocisków, a wiara od dywizji’” („Niedziela”, 13 maja 2012).
Dla mnie człowiek, to c+u+d, czyli ciało + umysł + dusza. I o tych sprawach myślę i piszę od czasu do czasu.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura