Emanuel Czyzo Emanuel Czyzo
316
BLOG

Specsłużby patrzą i nie widzą

Emanuel Czyzo Emanuel Czyzo Polityka Obserwuj notkę 1

Z Mariuszem Kamińskim, byłym szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego, wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Liczył Pan na przeprosiny od Platformy Obywatelskiej po wyroku w sprawie Beaty Sawickiej?
- Początkowo liczyłem na przeprosiny, nawet nie w kontekście własnej osoby, ale przede wszystkim w stosunku do funkcjonariuszy CBA, którzy brali udział w tych działaniach i wykonali świetną robotę, a którzy przez lata byli opluwani, znieważani i zniesławiani przez polityków partii rządzącej. Takie słowo nie padło, mało tego - nadal kontynuowana jest kampania kłamstw i pomówień. Platforma Obywatelska nie jest w stanie uznać prawdy. Ci ludzie są zakładnikami własnych kłamstw, które przez lata wtłaczali w głowy opinii publicznej na temat tej sprawy, która rzekomo miała być dowodem zwalczania opozycji przez Prawo i Sprawiedliwość przy pomocy służb specjalnych. Tymczasem to wszystko okazało się nieprawdą. Niezawisły sąd zbadał to bardzo dokładnie, a w uzasadnieniu wyroku powiedział wyraźnie, że w działaniach CBA nie było żadnego podtekstu politycznego, nie było też mowy o jakimkolwiek uwiedzeniu pani Sawickiej przez funkcjonariusza wykonującego czynności operacyjne w tej sprawie. Wobec tych oczywistych faktów nie tylko nie padło słowo "przepraszam" pod adresem funkcjonariuszy, co uważam za rzecz konieczną i oczywistą, wynikającą z elementarnej ludzkiej przyzwoitości, ale kontynuowana jest oszczercza kampania Platformy Obywatelskiej.

Co, Pana zdaniem, jest powodem tej zaciekłości w trwaniu na swoich pozycjach?
- Z jednej strony, przy okazji sprawy Beaty Sawickiej Platforma Obywatelska w 2007 r. kreowała i wykorzystywała politycznie ten wątek na użytek kampanii wyborczej. Chodziło o kreowanie wizerunku państwa policyjnego, które rzekomo miało tworzyć Prawo i Sprawiedliwość. Teraz wychodzi na jaw, że wszystkie te pomówienia były wyssane z palca. Z drugiej strony była to fałszywa solidarność wobec pani Sawickiej, która bądź co bądź była osobą bardzo wpływową, ważną posłanką drugiego szeregu zaprzyjaźnioną z liderami Platformy Obywatelskiej. Ugrupowanie Donalda Tuska nie jest w stanie mentalnie pogodzić się z tym, że opinia publiczna zna prawdę na temat ludzi Platformy, takich jak chociażby Beata Sawicka. A prawda jest banalna: po prostu są to ludzie chciwi, żądni nie tylko władzy, ale również pieniędzy. Wszystko to niestety odbywa się kosztem obywateli, kosztem wyborców.

Donald Tusk powiedział, że "celem CBA nie jest prowokowanie, tylko ściganie przestępstw", sugerując, że Biuro sprowokowało Sawicką do przestępstwa.
- Prowokowanie przestępstw byłoby sprzeczne z prawem. To, że my wykorzystaliśmy, zresztą zgodnie z prawem, opisaną w ustawach instytucję kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej, wcale nie oznacza, że dana osoba była prowokowana. Po prostu działaliśmy zgodnie z przepisami, zgodnie z tym, na co prawo zezwala. Takie podejście premiera Tuska jest dla mnie dowodem podążania za kłamstwem. Mimo wyroku sądu, mimo że nasze działania zostały ocenione jako zgodne z prawem, w dalszym ciągu premier rządu publicznie mówi nieprawdę w tych sprawach. To żenujące. Moim zdaniem, nie chodzi tu wcale o bagatelizowanie tego wyroku. Oczywiście, Platformie jest bardzo niezręcznie potwierdzać, że wszystkie działania CBA były legalne, że mieliśmy do czynienia z drastycznym przypadkiem korupcji w ich własnym obozie. Natomiast jeżeli już zajmą stanowisko, to znowu kłamią wbrew wyrokowi sądu, wbrew faktom, świadomie manipulują opinią publiczną, twierdząc, że owszem, może i Sawicka jest winna, ale PiS dopuszczało się manipulacji, co jest także nieprawdą.

Jak to jest z tym wizerunkiem państwa policyjnego pod rządami PiS? Porównywano Pana do Berii, a CBA do Stasi?
- To są działania, nad którymi należy nie tylko ubolewać, ale tak naprawdę są to działania niezwykle niebezpieczne z punktu widzenia funkcjonowania państwa. Jeżeli takie rzeczy mówią ówcześni parlamentarzyści opozycji, a obecnie ludzie rządzący naszym krajem, to oznacza, że nie szanują tego państwa ani jego obywateli, a to jest niedopuszczalne. Przeciwko tego typu działaniom należy ostro i stanowczo protestować. Cała wizja państwa policyjnego wykreowana przez Platformę Obywatelską na użytek czarnej propagandy, nakierowana przeciwko Prawu i Sprawiedliwości, legła w gruzach. Weźmy chociażby tzw. komisję naciskową, która przez kilka lat miała wszystko to wyjaśnić - nawiasem mówiąc, miała też wyjaśnić sprawę Beaty Sawickiej, ale sami posłowie Platformy przegłosowali, żeby się tym nie zajmować, bo doskonale wiedzieli, że nie było tam chociażby najmniejszych uchybień, a mimo to wciąż świadomie kolportują kłamstwa na ten temat. Zresztą komisja naciskowa niczego nie ustaliła, bo nie było się do czego przyczepić: nie było żadnego państwa policyjnego, nie było żadnego łamania prawa, a mówienie, że PiS wykorzystywało służby do zwalczania opozycji politycznej, było po prostu kolejnym bezczelnym kłamstwem.

Czy CBA jest dzisiaj bardziej skuteczne, o czym przekonuje premier?
- Absolutnie tak nie jest. Niestety, CBA przestało się zajmować korupcją w wielkiej polityce. Jest cały szereg sygnałów świadczących o tym, że obecne kierownictwo Biura jest upolitycznione i nawet bardzo dobrzy funkcjonariusze, którzy tam jeszcze pozostali, nie mogą działać poza wiedzą swoich przełożonych i poza tym, na co im pozwalają. Zatem mimo determinacji funkcjonariuszy na pewnym poziomie odpowiedzialności politycznej ich działania się kończą. Nowe kierownictwo CBA niestety nie walczy z korupcją na szczytach władzy, a można powiedzieć, że roztacza parasol ochronny nad ludźmi obecnego obozu rządzącego.

Dlaczego, Pana zdaniem, Paweł Wojtunik nie zareagował na dekonspirację Tomasza Kaczmarka?
- To rzecz absolutnie skandaliczna i niedopuszczalna, zwłaszcza w kontekście tego, że Tomasz Kaczmarek był wcześniej funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego Komendy Głównej Policji, wielokrotnie nagradzanym za służbę, który jako funkcjonariusz pod przykryciem brał udział w wielu niebezpiecznych operacjach związanych z rozpracowywaniem gangów trudniących się handlem ludźmi czy handlem narkotykami. W tej sytuacji jest to rzecz niebywała, aby kierownictwo CBA - instytucji, która jest odpowiedzialna za ochronę tożsamości funkcjonariuszy, zupełnie nie zareagowało na to, że osoby rozpracowywane przez pana Kaczmarka i dziennikarze opublikowali jego wizerunek.

Wróćmy jeszcze do Sawickiej, większość materiału dowodowego w tej sprawie pozostaje utajniona, dlaczego?
- W mojej ocenie, ujawnienie tych materiałów miałoby walor edukacyjny dla obywateli, dla wyborców. Społeczeństwo mogłoby w sposób namacalny zobaczyć cynizm i stopień, do jakiego są w stanie posunąć się politycy, chcąc wykorzystać powierzone im funkcje publiczne do nielegalnego wzbogacenia. Byłoby bardzo wskazane, żeby wszystkie nagrania w tej sprawie zostały upublicznione.

Komu ujawnienie tych materiałów mogłoby zaszkodzić, pomijając Beatę Sawicką?
- Nie oszukujmy się, pani Sawicka nie działała w próżni, ale w pewnym kontekście politycznym i środowiskowym. Ujawnienie dziś tajnych materiałów pokazałoby, na jakich zasadach funkcjonuje to środowisko i jakimi wartościami się kieruje. Z pewnością byłaby to bardzo cenna wiedza także dla wyborców Platformy Obywatelskiej.

Zastanawiał się Pan kiedyś, dlaczego Beata Sawicka, która tak naprawdę ze służbą zdrowia nie miała wiele wspólnego, interesowała się tymi sprawami?
- Odpowiedź jest prosta: Beata Sawicka doskonale zdawała sobie sprawę, że na służbie zdrowia będzie można "kręcić lody", jak to obrazowo przedstawiała funkcjonariuszowi CBA. Pamiętajmy też, że działała w środowisku posłów Platformy Obywatelskiej, którzy na co dzień zajmowali się służbą zdrowia. Była z nimi zaprzyjaźniona i na bieżąco uczestniczyła - jak sama zresztą przyznała - w dyskusjach dotyczących przyszłości służby zdrowia. Dla niej była to możliwość zarobienia na prywatyzacji służby zdrowia wielkich pieniędzy. Jej pomysły nie wzięły się znikąd. Myślę, że na pewno są świadectwem dyskusji, jaka toczyła się w tym środowisku, środowisku Platformy Obywatelskiej, mianowicie, jak można wykorzystać prywatyzację służby zdrowia do ewentualnego wzbogacenia się.

Ujawnienie materiału dowodowego w tej sprawie pomogłoby wyjaśnić ten wątek?
- Niewykluczone, że tak. Pamiętajmy, że był to 2007 r. i była to jeszcze faza przygotowywania, a nie realizacji pewnych pomysłów. Natomiast dzisiaj widzimy, że te pomysły są realizowane przez Platformę Obywatelską. Skoro tak to wygląda w praktyce, to niezależne i dobrze funkcjonujące służby powinny tego typu działania monitorować - chociażby w służbie zdrowia - i wkraczać tam, gdzie dochodzi do sytuacji przestępczych. Niestety, tak się nie dzieje.

Sugeruje Pan, że wciąż mamy do czynienia z "kręceniem lodów", a CBA się temu przygląda?
- Uważam, że za rządów Platformy Obywatelskiej, po rozbiciu CBA, którym kierowałem, skala korupcji w naszym kraju ogromnie się zwiększyła, i to już widać również poza granicami Polski. Ostatnie sondaże transparentności poszczególnych krajów, sondaże przeprowadzane przez instytucje międzynarodowe pokazują, że skala korupcji w Polsce pod rządami Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej rozszerza się, a łapówkarze w dużej mierze czują się bezkarni.

Czego obawiał się Tusk, podejmując decyzję o usunięciu Pana z CBA?
- Niewątpliwie miało to związek z aferą hazardową, która dotyczyła najbliższego otoczenia premiera Tuska. Wystarczy tylko wspomnieć Mirosława Drzewieckiego, który był osobą najwyższego zaufania, skarbnikiem, założycielem Platformy Obywatelskiej, z kolei Zbigniew Chlebowski był szefem klubu parlamentarnego partii rządzącej. Tak więc afera dotykała ludzi z samego serca Platformy i moim zdaniem Donald Tusk poprzez moją dymisję chciał uniemożliwić dalsze działania CBA w wyjaśnianiu tej sprawy.
Jest cały szereg spraw rozpoczętych przez CBA pod moim kierownictwem, które nie znalazły finału. O niektórych pisałem do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, informując, że są one bardzo niewygodne dla obecnie rządzących, ale efekt tych moich działań był niestety mizerny. Niektóre z tych spraw zostały umorzone z niezrozumiałych dla mnie powodów, a niektóre mimo upływu lat ciągle jeszcze nie są realizowane. Takich spraw niewygodnych dla obecnie rządzących w Polsce jest jeszcze bardzo wiele.

Ma Pan coś konkretnego na myśli?
- Powiem może tylko o jednej sprawie, niestety umorzonej, gdzie materiał zebrany przez CBA wskazywał, że można postawić zarzuty wiceministrowi finansów Andrzejowi Parafianowiczowi. Po moim piśmie do prokuratora generalnego prokurator prowadzący sformułował zarzut przekroczenia uprawnień przez wiceministra finansów, ale zarzut ten został natychmiast przez jego przełożonych uchylony, a śledztwo w rezultacie umorzone. Tymczasem chodziło o ogromne pieniądze związane z kontrolą finansów w Rafinerii Trzebinia. Są to rzeczy niebagatelne, gdzie Skarb Państwa mógł ponieść straty rzędu setek milionów złotych. Niestety, zamieciono je pod dywan. To tylko jeden z przykładów zagadnień niewygodnych dla obecnie rządzących, gdzie materiał wskazywał, że doszło do popełnienia przestępstwa, a sprawa została umorzona.

Jak ocenia Pan stan służb specjalnych, zwłaszcza w kontekście euro?
- Moim zdaniem, specsłużby są bardzo słabo zarządzane. Niewątpliwie jedną z bardziej kontrowersyjnych postaci kierujących służbami specjalnymi jest szef ABW Krzysztof Bondaryk. W mojej ocenie, najbardziej niebezpieczne jest to, że na niezwykle ważne stanowisko przyszedł on wprost z dużego biznesu. Jest też kwestia nadzoru nad specsłużbami, a minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki w moim przekonaniu jest osobą kompletnie pozbawioną charyzmy i pomysłów. W tej chwili Donald Tusk - zresztą sprzecznie z prawem - podporządkował służby specjalne ministrowi spraw wewnętrznych, chociaż wszystkie ustawy mówią, że to premier bezpośrednio je nadzoruje, ewentualnie może wyznaczyć do tego zadania - w swoim zastępstwie - ministra koordynatora. Tego niestety Donald Tusk nie zrobił. Podporządkował służby szefowi MSW, podczas gdy kierownictwo tego resortu jest bardzo słabe, a ludzie, którzy piastują tam wysokie urzędy, nie mieli wcześniej nic wspólnego z zarządzaniem służbami mundurowymi. W związku z tym obawiam się kolejnych efektów działań skrajnie nieudolnej ekipy Donalda Tuska również w tym zakresie, w zakresie związanym z bezpieczeństwem państwa. Przed nami mistrzostwa, tymczasem ostatnio mieliśmy do czynienia z bardzo daleko idącymi zmianami personalnymi w policji, w tym ze zmianami funkcjonariuszy, którzy od kilku lat zajmowali się przygotowaniem w zakresie bezpieczeństwa Euro 2012, a dziś są już poza policją. W tej sytuacji trudno zachować spokój. Miejmy nadzieję, że nic tragicznego się nie wydarzy, ale to nie powinna być kwestia nadziei, tylko odpowiedniego przygotowania. Tymczasem ta ekipa nie jest kompletnie przygotowana do zapewnienia w pełnym zakresie bezpieczeństwa tak ważnej imprezy.

Dziękuję za rozmowę.

 

Dla mnie człowiek, to c+u+d, czyli ciało + umysł + dusza. I o tych sprawach myślę i piszę od czasu do czasu.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka