Rok 69. był przede wszystkim rokiem, w ktόrym stopa człowieka po raz pierwszy stanęła na Księżycu.
Jak podały zachodnie agencje, była to l e w a s t o p a.
Kolejna porażka komunistόw radzieckich - tym razem w kosmosie. Lewa stopa należała bowiem do astronauty amerykańskiego. Był nim Neil Amstrong, ktόrego pierwsze słowa z Księżyca brzmiały: Jest to mały krok człowieka, a jednocześnie olbrzymi krok ludzkości.
Dla mnie jednak, rok ten był szczegόlnie ważny z zupełnie innego powodu. Założyłem stowarzyszenie. Młodzieżowe Stowarzyszenie Geograficzno-Morskie, tak brzmiała jego pełna nazwa. W małym pomieszczeniu na poddaszu, w domu mojego przyjaciela Leszka Henzolta, powiesiliśmy na ścianach kolorowe mapy kontynentόw oraz przyniesioną przeze mnie z domu, dużą, przedwojenną, ścienną mapę II Rzeczypospolitej. Była też biało-czerwona flaga. Spotykaliśmy się tam systematycznie. Odbywaliśmy też wόwczas długie piesze wycieczki po okolicach Olkusza, a najczęściej ich celem były: Januszkowa Gόra, rabsztyński zamek lub rzeka Przemsza...Było nas kilku, ale na początku tylko Leszek i ja znaliźmy prawdę. Pod nazwą stowarzyszenia "geograficzno-morskiego" kryło się bowiem młodzieżowe sprzysiężenie antykomunistyczne. Wkrόtce dołączy do nas Eugeniusz Jakubowski, ktόrego babka - co często z dumą podkreślał - pochodziła z Grodna i stąd zapewne brała się jego niechęć do komunistόw i państwa radzieckiego. Pamiętam jedną zabawną historię, anegdotę związaną z nazwą stowarzyszenia, ktόrą w kręgu naszej trόjki często powtarzaliśmy. Otόż, gdy powstawał plakat z nazwą stowarzyszenia, ktόry wisiał pόźniej wysoko na ścianie nad mapami, nie zmieściliśmy w całości słowa STOWARZYSZENIE, dzieląc je w ten sposόb, że MŁODZIEŻOWE STOWARZYSZE widniało wyżej, niżej zaś można było przeczytać: NIE GEOGRAFICZNO-MORSKIE. Był to oczywiście czysty przypadek. Ale często śmialiśmy się, że naprawdę jesteśmy stowarzyszeniem "nie geograficzno-morskim". Nie ograniczyliśmy się w stowarzyszeniu tylko do spotkań i dysput o chlubnej przeszłości Rzeczypospolitej. Pisaliśmy (bo drukować nie było na czym) i rozpowszechnialiśmy także ulotki. Po zapadnięciu zmroku naklejaliśmy je na murach i bramach. I chociaż od tamtego czasu minęło już trzydzieści lat, to znajdą się zapewne olkuszanie, ktόrzy je jeszcze pamiętają. Ludzie mają dobrą pamięć. A ponieważ żyłem w dużym kulcie dla II Rzeczypospolitej i do osoby jej twόrcy Marszałka Piłsudskiego, treść naszych ulotek związana była czy to z rocznicą odzyskania niepodległości (11 listopada), czy to rocznicą urodzin lub śmierci Komendanta. Aby wyglądały poważniej, każda sygnowana była przez por. Horynia. Porucznikiem Horyniem byłem zaś ja. Taki pseudonim wybrałem sobie, od nazwy rzeki na Ukrainie, co wiernie oddawało moją όwczesną wiarę w idee Polski mocarstwowej oraz kierunek jej przyszłej ekspansji*. Były też w tym okresie czyny spontaniczne, typowe dla naszego wieku, noszące w sobie dużą dozę szaleństwa. Ale - jak ktoś powiedział - nie jest szalony ten co jest szalony, ale ten kto nie wierzy w skutek szaleństwa. I tak w październiku roku 69., w rocznicę rewolucji październikowej (jak komuniści nazywali bolszewicki przewrόt), w biały dzień na jednej z ulic w centrum miasta, zerwaliśmy wszystkie czerwone flagi oraz spaliliśmy duże, kolorowe plakaty z podobizną Lenina. Miałem pόźniej poważną rozmowę z ksiedzem Antonim Kwiatkowskim - wspaniałym człowiekiem i wielkim przyjacielem młodzieży. Zbeształ mnie za to mocno. Nie, nie dlatego, że był zwolennikiem Lenina. Po prostu obawiał się konsekwencji naszego czynu. Szczęśliwie był on jedynym człowiekiem, ktόry się o nim dowiedział. Wrόćmy jednak do ulotek. Tylko jedna z nich była treści socjalnej i brzmiała: Robotnicy! Do strajku! Nie dajcie się zastraszyć! Żądajcie...(i tu następowały socjalne postulaty jak np. 40 - godzinny tydzień pracy). Powstało ich kilkadziesiąt sztuk - pisane starannie, czarnym pisakiem, drukowanymi literami, na jednakowo przyciętych, białych kartkach papieru. To była mozolna praca: mieliśmy ambitny plan napisania ich kilkaset i rozpowszechnienia ich pod największymi zakładami pracy w mieście. Przy tej pracy zastał nas tragiczny grudzień 1970 roku. Represje jakie spadły wόwczas na robotnikόw Wybrzeża - a zwłaszcza użycie broni przez siły policyjno-wojskowe (byli zabici i ranni), zaszokowały nas. Przygotowane juz ulotki powędrowały pod jeden ze stopni schodόw w domu Leszka Henzolta. Ukryte tam przeleżały do lata roku 1972, kiedy to zostały zniszczone przez Leszka po serii niespodziewanych rewizji, jakie tego roku przeprowadziła milicja w moim domu. Stowarzyszenie już zresztą wtedy nie istniało, ulegając wcześniej naturalnej samolikwidacji.
*od dawna juz moj poglad na te sprawy jest inny. Oto co pisalem w "Bialym Orle"z dn. 20/10/1991.:
Dziś sprawa Grodna, Wilna i Lwowa nie wygląda tak prosto jak mogło nam się wydawać to przed laty. W nowej rzeczywistości (…), musimy zmienić nasz stosunek do byłych Kresόw Rzeczypospolitej. Już pόłtora roku temu pisałem (Nowy Dziennik, 23 marca 1990), że “w chwili kiedy żądamy od Niemiec wyrzeczenia się rewizjonizmu powinniśmy zrozumieć, że ceną za to jest zrzeczenie się przez stronę polska rewindykacji na wschόd od Bugu. Powinno być dla nas oczywiste, że w przyszłości i my musielibyśmy zapewnić bezpieczeństwo granic naszych wcześniej czy pόźniej niepodległych wschodnich sąsiadόw. Tak! Nie Rosji sowieckiej, ale niepodległej Litwie, niepodległej Białorusi i niepodległej Ukrainie. Dla wielu z nas będzie to bardzo bolesna, trudna do przyjęcia prawda, ale innej, rozsądnej drogi nie ma. Musimy zdać sobie sprawę z faktu, że wysuwanie przez nas jakichkolwiek roszczeń terytorialnych poprowadzić może Polskę do konfliktu ze wszystkimi jej sąsiadami (…).”
Edward I. Fialkowski
Utwórz swoją wizytówkę
Edward Ireneusz Fiałkowski, ur. 25 OI 1952 w Szczecinie.
W wieku szesnastu lat rozpoczyna swoja walke z komunizmem. W wieku siedemnastu lat zalozyciel mlodziezowego sprzysiezenia antykomunistycznego; jako porucznik Horyn pisal i rozpowszechnial z przyjaciolmi antykomunistyczne ulotki w Olkuszu. W styczniu 1975 zatrzymany przez milicje w trakcie niszczenia tablicy z haslem 30-lecia PRL. Nie ulega wowczas szantazowi, ktoremu zostaje poddany w celu zmuszenia go do wspolpracy z SB. Kilkanascie tygodni pozniej, powolany do odbycia sluzby wojskowej, odmawia jej, za co zostaje skazany na kare wiezienia przez Wojskowy Sad Garnizonowy w Krakowie. Ucieka z Aresztu Wojskowego na Pomorzu, zatrzymany w Poznaniu przez milicje zostaje przetransportowany do wiezienia w Stargardzie Szczecinskim, gdzie odbywa calosc kary, dwoch lat pozbawienia wolnosci. Po opuszczeniu wiezienia, pozbawiony przez dluzszy czas mozliwosci zatrudnienia, jest jednoczesnie szykanowany za to przez milicje.
W pazdzierniku 1980 zalozyciel "Solidarnosci" w olkuskim oddziale Wojewodzkiego Przedsiebiorstwa Wodociagow i Kanalizacji, ktory byl pierwszym wolnym zwiazkiem powstalym wowczas przy WPWiK w wojewodztwie katowickim. W 1981 redaktor dwutygodnika MKK NSZZ "S" Ziemia Olkuska, "Nasz Glos". Po 13 grudnia, unikajac aresztowania wspolorganizator podziemnych struktur "S" w Olkuszu. Jako czlonek kierownictwa podziemnych struktur olkuskiej "S", nalezy do tzw.szostki (obok Mariana Barczyka, Stanislawa Gila, Adama Giery, Kazimierz Grzanki oraz Jozefa Strojnego). Wspolpracuje z podziemnym pismem "Solidarnosc Olkuska". Wielokrotnie zatrzymywany, przesluchiwany, pobity przez milicje; w mieszkaniu rewizje. Uczestnik wielu antykomunistycznych demonstracji na terenie calego kraju (m.in. Gdansk, Warszawa, Krakow, Katowice). Po jednej z nich (VI 1982) zatrzymany przez milicje, skazany przez Kolegium ds. Wykroczen na kare wysokiej grzywny. W 1987 brutalnie pobity przez oficera ZOMO w Gdansku, w dniu wizyty Jana Pawla II w tym miescie.
Od 1988 na emigracji w USA. Pozostaje aktywnym dzialaczem wsrod Polonii. W 1989 czlonek Nowojorskiego Komitetu Wyborczego Solidarnosci; w trakcie wyborow czerwcowych w konsulacie, maz zaufania "S" w Nowym Jorku z ramienia Komitetu Obywatelskiego Solidarnosc. W 1990 przewodniczacy Komitetu Kampanii Prezydenckiej Lecha Walesy w Nowym Jorku. W wyborach parlamentarnych 1991 reprezentuje w Nowym Jorku Porozumienie Centrum. W 1992, kiedy prezydent L.Walesa aktywnie zaczal zwalczac tendencje dekomunizacyjne, w porozumieniu z pozostalymi bylymi mezami zaufania Walesy na Wschodnim Wybrzezu, wydal oswiadczenie, w ktorym domagal sie jego ustąpienia oraz rozpisania nowych, przyspieszonych wyborow prezydenckich. Czlonek Instytutu Jozefa Pilsudskiego w Ameryce. W latach1989-1996 wspolpracownik polonijnych gazet w Stanach Zjednoczonych. Autor wspomnien z okresu PRL, "Ojczyzno ma...". Obecnie mieszka w okolicach Denver w Kolorado, USA.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura