eif eif
205
BLOG

Bez kompromisu.

eif eif Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

 
            Więzienie nie nauczyło mnie pokory wobec panującej w Polsce komunistycznej władzy. Po pobycie w nim nie stałem się “poprawnym synem socjalistycznej ojczyzny”. Nie udało się, nie byłem zastraszony. Więcej nawet, jak pόźniej, w 1985 roku trafnie określi mnie Wojskowy Sąd Garnizonowy w Krakowie, byłem już – od dłuższego zresztą czasu – nieprzejednanym “wrogiem władzy ludowej”. W sprawach pryncypialnych pozostałem bowiem ciągle bezkompromisowy.
 W na ogόl sprawnie działającym systemie totalitarnego państwa zdarzały się rόwnież niekiedy potknięcia. Takim potknięciem właśnie było przyjęcie mnie do pracy w Olkuskiej Fabryce Naczyń Emaliowanych /OFNE/. Sam fakt przyjęcia do pracy byłego skazanego w fabryce garnkόw nie byłby oczywiście niczym nadzwyczajnym, gdyby nie to, że zatrudniono mnie na objętym tajemnicą wydziale WL produkującym… rakiety lotnicze na użytek armi Układu Warszawskiego…Od samego początku czekałem więc tylko na chwilę, w ktόrej zorientują się, że nie jestem tutaj odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu i to pomimo, że byłem tylko pracownikiem magazynu. Kiedy okazało się jeszcze, że moim kierownikiem będzie człowiek pełniący jednocześnie funkcję sekretarza POP PZPR, wiedziałem już, że długo tu nie popracuje. Zdawałem sobie sprawę, że do konfliktu między nami musi dojść i było tylko kwestią czasu kiedy to nastąpi. Tak też się stało: do pierwszego doszło już wkrόtce, kiedy kierownik tonem nie znoszącym sprzeciwu, a więc raczej wydając polecenie, niż prośbę, pewnego dnia oznajmił mi, ni mniej, ni więcej tylko:
 
                 -        A więc, panie Fiałkowski,
                     to jutro spotykamy się na czynie partyjnym!
                 -        Ależ panie kierowniku,
                      ja nie jestem członkiem partii… – odpowiedziałem.
                      A on na to:
                 -        Ale udziałem w czynie partyjnym, poprze pan politykę partii.
                 -     Ale ja polityki partii wcale nie popieram, a wręcz przeciwnie…
 
 
 Moja odpowiedź całkowicie go zaskoczyła, tak że nie był w stanie ukryć nawet swego zdumienia i zakłopotania, a u pracownic biura wywołała skrzętnie skrywany przed nim, szeroki uśmiech na twarzach. I w ten sposόb karty zostały odkryte...

Jakiś czas pόźniej w zakładach pracy, w całej Polsce władze partyjne organizowały wiece i masόwki, podczas ktόrych potępiano amerykańskie plany zbrojeniowe. Chodziło o rakiety “Pershing”, ktόre Amerykanie zamierzali rozmieścić w Europie Zachodniej, jako przeciwwagę dla rakiet sowieckich. U nas, w OFNE taki wiec rόwnież miał miejsce. Na krόtko przed jego rozpoczęciem kierownik chodził pomiędzy pracownikami i wręczał im czerwone sztandary, bez ktόrych nie mogłoby się wtedy odbyć żadne komunistyczne, propagandowe zgromadzenie. W pewnym momencie zatrzymał się przede mną, usiłując wcisnąć mi jeden z nich.Czyżby zapomniał on już, jaki jest mόj stosunek do partii? A może chciał się tylko upewnić, że się wcześniej nie przesłyszał. Jeśli tak właśnie było, to się upewnił. Przepraszam, ale ja tego nie wezmę do ręki, panie kierowniku – powiedziałem. A to, dlaczego? – spytał groźnym tonem. Ja to zaraz bardzo chętnie panu wyjaśnie – zaproponowałem. Kiedy zorientował się, że przysłuchuje się nam już spora grupa ludzi, szybko zrezygnował z moich wyjaśnień. Na odchodne warknął tylko: porozmawiamy jutro! Nie porozmawialiśmy. Zostałem natomiast skierowany do najgorszej pracy jaką tylko kierownik-sekretarz partii mόgł dla mnie tego dnia znaleźć. Miałem przenosić jakieś ciężkie kartony, z ktόrych wydobywał się przy tym biały pył. Już po krόtkim czasie moje ubranie, włosy, broda, były całe w tym białym pyle. A było tych kartonόw sporo. Praca ta wcale nie należała do moich obowiązkόw, a jej miejsce znajdowało się na drugim końcu zakładu. Myślę, że liczył on na moją odmowę wykonania jej. Ale pomylił się bardzo. Wiedziałem z jakiego powodu jestem skierowany do takiej pracy i nie miałem zamiaru ani się skarżyć, ani tym bardziej protestować. Więcej nawet, już po wykonaniu tej pracy zrobiłem z tego zdarzenia trochę antykomunistycznej propagandy…Sprawił to zresztą przypadek. Kiedy wracałem już na WL, parę osόb zdziwionych moim wyglądem zapytało mnie, dlaczego jestem taki biały. Odpowiedź moja była krόtka: jestem taki biały, ponieważ nie jestem czerwony. Po czym opowiedziałem im historię z czerwoną flagą, jaka miała miejsce poprzedniego dnia.

 Bez wątpienia, te dwa zdarzenia właśnie były bezpośrednią przyczyną zwolnienia mnie z pracy. Chociaż starano się zachować pozory uciekając się do podstępu. Kiedy wkrόtce wystąpiłem z prośbą o miesiąc bezpłatnego urlopu, bez problemu wydano mi na to zgodę. W tym czasie zamierzałem odbyć podrόż auto-stopem do Bułgarii, nad Morze Czarne. I pojechałem. Odwiedziłem kolejno: Brno, Pragę, Bratysławę, Budapeszt, Bukareszt, Warnę, Burgas i dotarłem aż pod turecką granicę. Następnie wrόciłem do Warny, gdzie zatrzymałem się już na dłużej. Wcześniej, w trakcie podrόży, po kilka dni spędziłem w Pradze i Budapeszcie. Jako, że jechałem auto-stopem wszystkie granice przekraczałem pieszo. Na granicy rumuńsko-bułgarskiej tylko po rumuńskiej stronie przeszedłem aż …sześć kontroli. Nie było łatwo opuścić “raj” Nicolae Ceausescu. Za stworzenie tego raju będzie on pόźniej, w 1989 roku, podczas rewolty w Rumunii, stracony z wyroku sądu wojskowego. Pόki co, był jednak rok 1978, Ceausescu sieszył się ciągle autokratyczną władzą, a mnie wydawało się, że wszystkie możliwe kontrole rumuńskie mam już poza sobą. Ale myliłem się. Kiedy przechodziłem długim mostem rozpostartym nad Dunajem i zbliżałem się już do jego połowy, a więc de facto, do strony bułgarskiej, nagle zobaczyłem za soba pędzących i wykrzykujących coś dwόch rowerzystόw. Zatrzymałem się i nie bez zdziwienia rozpoznałem w nich rumuńskich żołnierzy z karabinami na plecach. Ci zaś, po raz kolejny już, bo siόdmy (!) sprawdzili moje dokumenty i upewniwszy się, że na pewno nie jestem jednak uciekinierem z raju, pozwolili mi wreszcie przejść na bułgarską stronę, do Ruse, gdzie pieczeń z barana z butelką dobrego czerwonego wina, podane przez ładną, czarnowłosą dziewczynę poprawiły mi dopiero humor. Już w czasie pobytu w Warnie dowiedziałem się o zgonie papieża Pawla VI. Ta śmierć, jak i nieoczekiwanie szybka śmierć jego następcy Jana Pawła, sprawiły, że już wkrόtce Polak miał zostać biskupem Rzymu, co miało tak bardzo odmienić zarόwno Polskę jak i cały świat.Tutaj też pewnego dnia dotarła do mie wiadomość, że zwolniono mnie dyscyplinarnie z OFNE, motywując to tym, że samowolnie (!) porzuciłem pracę. Tak jak powiedziałem już wcześniej, od samego początku byłem na to przygotowany, więc nie zamierzałem teraz wylewać nad tym łez. Korzystałem z urokόw czarnomorskiego wybrzeża i nawet trochę przedłużyłem swόj pobyt w Warnie. Kiedy we wrześniu wrόciłem już do Polski i odbierałem w OFNE decyzję o dyscyplinarnym zwolnieniu mnie z pracy, w całej tej sytuacji tylko zastępca kierownika umiał zachować twarz. Był to starszy już, znający życie - i jak się teraz miałem przekonać, rόwnież porządny człowiek. Musiał znać prawdziwe powody, dla ktόrych mnie zwolniono. Poprosił mnie do swojego biura i pożegnał mnie takimi słowami:

            panie Edwardzie, długo tu już pracuję i chciałbym, aby pan wiedział, że nigdy do tej pory nie miałem takiego pracownika. Dziękuje panu za wszystko. Niedługo odchodzę na emeryturę i nie wierzę, że w tym czasie przyjdzie tu jeszcze ktoś taki jak pan. Jeszcze raz dziekuję…
 To co mi powiedział było dla mnie ważne, bo mimo wszystko pozwalało mi zachować wiarę w człowieka, w jego uczciwość. To przecież nie on był odpowiedzialny za to co się stało. Mόgł więc, spokojnie nic nie mόwić. Ale powiedział. Chciał zapewne w ten sposόb podkreślić swόj brak moralnej zgody na to, jak ze mną postąpiono. Jego słowa miały też, myślę, spełnić rolę pewnej satysfakcji dla mnie. I spelniły, chociaż od strony praktycznej w niczym nie zmieniły sytuacji w jakiej się znalazłem. W stosunku do mnie zaczął już bowiem obowiązywać tzw. “wilczy bilet”. Przez długi czas nie będę mόgł znaleźć żadnej pracy, będąc jednocześnie - za jej brak - poddawany milicyjnymszykanom. Miałem teraz za to dużo czasu aby, od czasu do czasu podokuczać komunistom. A sposoby tego dokuczania przybierały najrόżniejsze formy. Organizowane wtedy przeze mnie antykomunistyczne akcje nosiły czasem w sobie elementy… terroryzmu. Uważałem je wtedy za usprawiedliwione, wobec niemożliwości stosowania innych form walki. Właśnie do takich należały: zerwanie czerwonej flagi z masztu na dachu budynku będącego siedzibą olkuskiego komitetu PZPR, czy polanie łatwopalnym płynem i podpalenie drewnianego sześcioboku, będącego fragmentem dekoracji gloryfikujęcej PRL, na olkuskim rynku. Byly też inne, jak chociażby rozrzucenie na Śląsku ulotek o antykomunistycznej treści sygnowanych przez nie istniejącą organizację, dla ktόrej wymyśliłem nawet wcześniej nazwę: Ruch na Rzecz Niepodległości.

Ale komuniści ze swej stony też nie pozostawali bezczynni. Ciągle miały miejsce zatrzymywania mnie w areszcie na 48 godzin, groźby pod moim adresem i pobicia przez tzw. “nieznanych sprawcόw”. Te ostatnie przydarzały mi się kilkakrotnie, ale opiszę tu tylko jedno, ktόre miało miejsce w Olkuszu na ulicy F. Nullo u zbiegu z ul. Kościuszki. Było to letnią porą, nie było jeszcze ciemno, ale już zmierzchało, ulica byla pusta. Wszystko rozegrało się błyskawicznie.Wracałem do domu, gdy nagle, z piskiem opon zatrzymał się koło mnie jasny “Fiat 125 p”. Wyskoczyło z niego dwόch mężczyzn. Trzeci pozostawał przez cały czas za kierownicą samochodu. Jeden z nich podbiegł do mnie i bez jednego słowa zadał mi kilka ciosόw pięścią w twarz. Całkowicie zaskoczony upadłem na bruk. Kiedy się podnosiłem, samochόd odjeżdżał już z dużą prędkością.…

 W warunkach zagrożenia odwaga cywilna nie jest zjawiskiem powszechnym, a i zrozumienie dla mojej uporczywej niechęci do komunizmu nie było duże. Pamiętam, jak niektόrzy pytali mnie w tamtym okresie: Edward, czy ty chcesz pokonać Związek Radziecki? A zadając mi to pytanie, wcale nie czekali na moją odpowiedź. Oni starali sie tym pytaniem uświadomić mi tylko, że stoję na straconej pozycji. Dawali mi do zrozumienia, że powinienem zmienić swόj stosunek do systemu, przynajmniej na obojętny i zająć się raczej sobą. Absurdalność tego pytania była dla mnie oczywista, ale byłem uparty i niezmiennie odpowiadałem: Tak!, poddanym Cesarstwa Austro-Węgierskiego też kiedyś wydawało się, że będzie ono trwać wiecznie. Ale nie ma nic wiecznego! Chciałbym widzieć dzisiaj, kiedy Związek Radziecki już nie istnieje, twarze ludzi zadających mi wtedy te pytania. Niestety, człowiek ktόry najczęściej mi je zadawał już nie żyje. Nie doczekał nawet rozpadu Związku Radzieckiego…Cόż, wiara w możliwość jakichkolwiek zmian, nie była wtedy powszechna. Panowały raczej marazm i beznadzieja. Aż pewnego dnia dopadły wreszcie i mnie. W sytuacji całkowitego braku perspektyw zacząłem przemyśliwać coraz częściej o opuszczeniu Polski. O otrzymaniu paszportu nie mogłem jednak wtedy nawet marzyć. Wobec tego, ponieważ wyjazd legalny nie był możliwy, zacząłem planować ucieczkę z PRL. Plan był bardzo prosty. Aż dziwię się, że nikt na to wcześniej nie wpadł. Szanse na jego powodzenie oceniałem wόwczas na 95%. To dużo. Gdyby doszło do jego realizacji i gdyby zakończył się sukcesem, byłaby to jedna z bardziej spektakularnych ucieczek zza “żelaznej kurtyny”. Na szczęście, plan ten nie wyszedł nigdy poza fazę przygotowań logistycznych. Na szczęście, bo zawsze przecież istniało ryzyko wpadki, a co za tym idzie długoletniego więzienia. Ale wcześniej…, wcześniej papież – Polak, Jan Paweł II przybył z pierwszą pielgrzymką do Polski, a wkrόtce potem w kraju wybuchła “Solidarność”! I nic w Polsce nie było już takie samo…Zobaczyłem nagle jak wielu nas jest. Plan ucieczki odłożyłem więc do …lamusa.

 
eif
O mnie eif

Edward I. Fialkowski Utwórz swoją wizytówkę Edward Ireneusz Fiałkowski, ur. 25 OI 1952 w Szczecinie. W wieku szesnastu lat rozpoczyna swoja walke z komunizmem. W wieku siedemnastu lat zalozyciel mlodziezowego sprzysiezenia antykomunistycznego; jako porucznik Horyn pisal i rozpowszechnial z przyjaciolmi antykomunistyczne ulotki w Olkuszu. W styczniu 1975 zatrzymany przez milicje w trakcie niszczenia tablicy z haslem 30-lecia PRL. Nie ulega wowczas szantazowi, ktoremu zostaje poddany w celu zmuszenia go do wspolpracy z SB. Kilkanascie tygodni pozniej, powolany do odbycia sluzby wojskowej, odmawia jej, za co zostaje skazany na kare wiezienia przez Wojskowy Sad Garnizonowy w Krakowie. Ucieka z Aresztu Wojskowego na Pomorzu, zatrzymany w Poznaniu przez milicje zostaje przetransportowany do wiezienia w Stargardzie Szczecinskim, gdzie odbywa calosc kary, dwoch lat pozbawienia wolnosci. Po opuszczeniu wiezienia, pozbawiony przez dluzszy czas mozliwosci zatrudnienia, jest jednoczesnie szykanowany za to przez milicje. W pazdzierniku 1980 zalozyciel "Solidarnosci" w olkuskim oddziale Wojewodzkiego Przedsiebiorstwa Wodociagow i Kanalizacji, ktory byl pierwszym wolnym zwiazkiem powstalym wowczas przy WPWiK w wojewodztwie katowickim. W 1981 redaktor dwutygodnika MKK NSZZ "S" Ziemia Olkuska, "Nasz Glos". Po 13 grudnia, unikajac aresztowania wspolorganizator podziemnych struktur "S" w Olkuszu. Jako czlonek kierownictwa podziemnych struktur olkuskiej "S", nalezy do tzw.szostki (obok Mariana Barczyka, Stanislawa Gila, Adama Giery, Kazimierz Grzanki oraz Jozefa Strojnego). Wspolpracuje z podziemnym pismem "Solidarnosc Olkuska". Wielokrotnie zatrzymywany, przesluchiwany, pobity przez milicje; w mieszkaniu rewizje. Uczestnik wielu antykomunistycznych demonstracji na terenie calego kraju (m.in. Gdansk, Warszawa, Krakow, Katowice). Po jednej z nich (VI 1982) zatrzymany przez milicje, skazany przez Kolegium ds. Wykroczen na kare wysokiej grzywny. W 1987 brutalnie pobity przez oficera ZOMO w Gdansku, w dniu wizyty Jana Pawla II w tym miescie. Od 1988 na emigracji w USA. Pozostaje aktywnym dzialaczem wsrod Polonii. W 1989 czlonek Nowojorskiego Komitetu Wyborczego Solidarnosci; w trakcie wyborow czerwcowych w konsulacie, maz zaufania "S" w Nowym Jorku z ramienia Komitetu Obywatelskiego Solidarnosc. W 1990 przewodniczacy Komitetu Kampanii Prezydenckiej Lecha Walesy w Nowym Jorku. W wyborach parlamentarnych 1991 reprezentuje w Nowym Jorku Porozumienie Centrum. W 1992, kiedy prezydent L.Walesa aktywnie zaczal zwalczac tendencje dekomunizacyjne, w porozumieniu z pozostalymi bylymi mezami zaufania Walesy na Wschodnim Wybrzezu, wydal oswiadczenie, w ktorym domagal sie jego ustąpienia oraz rozpisania nowych, przyspieszonych wyborow prezydenckich. Czlonek Instytutu Jozefa Pilsudskiego w Ameryce. W latach1989-1996 wspolpracownik polonijnych gazet w Stanach Zjednoczonych. Autor wspomnien z okresu PRL, "Ojczyzno ma...". Obecnie mieszka w okolicach Denver w Kolorado, USA.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura