Był ciepły, słoneczny wiosenny dzień. Stałem na niewielkim moście w Bad Soden – Salmunster i obserwowałem ryby figlujące w wodzie rzeki Salz. Panującą wokόł ciszę przerwał nagle, narastający z każdą sekundą warkot silnika dużego wojskowego helikoptera. Po chwili maszyna była już nade mna i gdy spojrzałem w gόrę zobaczyłem na jej kadłubie białą gwiazdę na niebieskim tle. Amerykanie! Nareszcie po odpowiedniej stronie “żelaznej kurtyny” – pomyślałem. I dopiero w tej chwili, dotarło to do mnie z całą siłą: jestem w WOLNYM ŚWIECIE! Nie znaczyło to, że dopiero tu poczułem się nagle wolny, gdyż takim czułem się duchowo nawet w peerelowskich więzieniach. Urodziłem się przecież jako wolny człowiek, bo jak mόwił papież Jan Paweł II, “wolność jest dana człowiekowi przez Stwόrcę”. Ale napewno poczułem się tu bezpieczny, bezpieczny jakim nie czułem się już od wielu, wielu lat…Ale czy heski Bad Soden był wtedy całkowicie bezpiecznym miejscem? Niestety, nie. Już z racji tego, że był tu amerykański ośrodek przejściowy dla działaczy opozycji wyjeżdżających z Polski do Stanόw Zjednoczonych, miejsce to było pod stałą obserwacją wywiadu PRL. Niewiele pόźniej poinformowano mnie o tym, a nawet pokazano mi jednego z agentόw, ktόrego nazywano tu “pułkownikem”. Zapamiętałem dobrze twarz tego człowieka i dość szybko zorientowałem się, że naprawdę zajmuje się on stałą obserwacją zarόwno pensjonatu, w ktόrym znajdował się ośrodek, jak i ludzi odwiedzających go. Wykazał on szczegόlnie dużą aktywność, podczas wizyty jaką złożyli nam goście z Brukseli. Ponieważ ludzie z ośrodka wiedzieli jednak o nim, poza raportami do centrali, nie mόgł on zapewne zdziałać zbyt wiele. Ale takich “pułkownikόw” było tam zapewne więcej. Przez dziewięć tygodni, w oczekiwaniu na wyjazd do Nowego Jorku, byłem tutaj gościem Amerykanόw. Aby wyjaśnić jak do tego doszło, musimy cofnąć się do pewnej rozmowy, ktόra miała miejsce kilka miesięcy wcześniej, w gabinecie konsula amerykańskiego w Krakowie. Toczona w cztery oczy rozmowa, odbywała się na moją prośbę i dotyczyła pewnych dokumentόw. To w trakcie tej rozmowy konsul B. niespodziewanie dla mnie, zasugerował mi opuszczenie Polski i wyjazd na stałe do Stanόw Zjednoczonych, w czym, jak zapewniał, pomogą mi władze amerykańskie.
Co wtedy poczułem? Przede wszystkim zaskoczenie i ulgę jednocześnie. Ale było jeszcze coś innego: ciekawość!
Byłem już do emigracji psychicznie przygotowany, propozycja konsula zbiegła się więc, z tym czego życzyłem sobie już od pewnego czasu, tym nie mniej zaskoczenie, że przychodzi to tak nieoczekiwanie łatwo, było dla mnie dość spore. Nie odczuwałem w tym czasie jakiegoś specjalnego zagrożenia. Pomijając pobicie przez milicję w Gdańsku, przed kilkoma miesiącami, nic złego się nie działo. Nie oznacza to, że czułem się całkowicie bezpieczny, bo tak nie było, ale byłem przekonany, że najgorsze mam już za sobą. Amerykanie byli jednak innego zdania…Ale skoro oni tak uważali, to coś w tym widocznie musiało być.
Ulga, bo byłem już zmęczony sytuacją panującą w kraju, bez żadnych widokόw na jakiekolwiek zmiany. Atmosfera wśrόd nas rόwnież nie była najlepsza. Mnożyły się wzajemne oskarżenia. Coraz mniej było solidarności, coraz więcej osobistych ambicji…No i obawa, że przecież nie zawsze wszystko musi się udawać…
Ciekawość wreszcie, dokąd mnie ta propozycja zaprowadzi? Bo bez takich wyzwań życie nasze byłoby nudne…
I właśnie z tych powodόw propozycje konsula przyjąłem.
Wcale nie byłem jednak pewny, czy władze komunistyczne wydadzą mi paszport. Przez tak wiele lat odmawiano mi przecież prawa do przekraczania granicy PRL. Gdy pόźniej, w ambasadzie amerykańskiej w Warszawie, podczas jednej z rozmόw z konsulem G., podziele się z nim moimi wątpliwościami w tej sprawie, on odpowie mi na to krόtko: panie Edwardzie, proszę się nie martwić, jesteśmy na to przygotowani, opuści pan Polskę, nawet gdy nie wydadzą panu paszportu. Amerykanie byli więc wyraźnie zdeterminowani, aby mi pomόc w wyjeździe z Polski. Powόd? Nigdy tego nie dociekałem. Nie zawsze na wszystkie pytania trzeba koniecznie szukać odpowiedzi… Ważne dla mnie było, że zachowywali się lojalnie. Ale nie bez znaczenia też pozostawała zapewne duża sympatia, jaką dażyłnas wtedy όwczesny prezydent Stanόw Zjednoczonych, Ronald Reagan. W listopadzie ambasada amerykańska wystosowała nawet oficjalne pismo do polskich władz paszportowych z informacją, że otrzymałem prawo do osiedlenia się w Stanach Zjednoczonych na pobyt stały. Miało ono ułatwić i jednocześnie przyspieszyć wydanie mi paszportu. Pomimo moich wątpliwości, okazało się ono jednak skutecznym. W lutym 1988 roku otrzymałem wreszcie wezwanie do stawienia się w Wydziale Paszportowym Wojewόdzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Katowicach.
Edward I. Fialkowski
Utwórz swoją wizytówkę
Edward Ireneusz Fiałkowski, ur. 25 OI 1952 w Szczecinie.
W wieku szesnastu lat rozpoczyna swoja walke z komunizmem. W wieku siedemnastu lat zalozyciel mlodziezowego sprzysiezenia antykomunistycznego; jako porucznik Horyn pisal i rozpowszechnial z przyjaciolmi antykomunistyczne ulotki w Olkuszu. W styczniu 1975 zatrzymany przez milicje w trakcie niszczenia tablicy z haslem 30-lecia PRL. Nie ulega wowczas szantazowi, ktoremu zostaje poddany w celu zmuszenia go do wspolpracy z SB. Kilkanascie tygodni pozniej, powolany do odbycia sluzby wojskowej, odmawia jej, za co zostaje skazany na kare wiezienia przez Wojskowy Sad Garnizonowy w Krakowie. Ucieka z Aresztu Wojskowego na Pomorzu, zatrzymany w Poznaniu przez milicje zostaje przetransportowany do wiezienia w Stargardzie Szczecinskim, gdzie odbywa calosc kary, dwoch lat pozbawienia wolnosci. Po opuszczeniu wiezienia, pozbawiony przez dluzszy czas mozliwosci zatrudnienia, jest jednoczesnie szykanowany za to przez milicje.
W pazdzierniku 1980 zalozyciel "Solidarnosci" w olkuskim oddziale Wojewodzkiego Przedsiebiorstwa Wodociagow i Kanalizacji, ktory byl pierwszym wolnym zwiazkiem powstalym wowczas przy WPWiK w wojewodztwie katowickim. W 1981 redaktor dwutygodnika MKK NSZZ "S" Ziemia Olkuska, "Nasz Glos". Po 13 grudnia, unikajac aresztowania wspolorganizator podziemnych struktur "S" w Olkuszu. Jako czlonek kierownictwa podziemnych struktur olkuskiej "S", nalezy do tzw.szostki (obok Mariana Barczyka, Stanislawa Gila, Adama Giery, Kazimierz Grzanki oraz Jozefa Strojnego). Wspolpracuje z podziemnym pismem "Solidarnosc Olkuska". Wielokrotnie zatrzymywany, przesluchiwany, pobity przez milicje; w mieszkaniu rewizje. Uczestnik wielu antykomunistycznych demonstracji na terenie calego kraju (m.in. Gdansk, Warszawa, Krakow, Katowice). Po jednej z nich (VI 1982) zatrzymany przez milicje, skazany przez Kolegium ds. Wykroczen na kare wysokiej grzywny. W 1987 brutalnie pobity przez oficera ZOMO w Gdansku, w dniu wizyty Jana Pawla II w tym miescie.
Od 1988 na emigracji w USA. Pozostaje aktywnym dzialaczem wsrod Polonii. W 1989 czlonek Nowojorskiego Komitetu Wyborczego Solidarnosci; w trakcie wyborow czerwcowych w konsulacie, maz zaufania "S" w Nowym Jorku z ramienia Komitetu Obywatelskiego Solidarnosc. W 1990 przewodniczacy Komitetu Kampanii Prezydenckiej Lecha Walesy w Nowym Jorku. W wyborach parlamentarnych 1991 reprezentuje w Nowym Jorku Porozumienie Centrum. W 1992, kiedy prezydent L.Walesa aktywnie zaczal zwalczac tendencje dekomunizacyjne, w porozumieniu z pozostalymi bylymi mezami zaufania Walesy na Wschodnim Wybrzezu, wydal oswiadczenie, w ktorym domagal sie jego ustąpienia oraz rozpisania nowych, przyspieszonych wyborow prezydenckich. Czlonek Instytutu Jozefa Pilsudskiego w Ameryce. W latach1989-1996 wspolpracownik polonijnych gazet w Stanach Zjednoczonych. Autor wspomnien z okresu PRL, "Ojczyzno ma...". Obecnie mieszka w okolicach Denver w Kolorado, USA.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura