Przyjmujący mnie oficer SB już na samym początku podkreślił, że jest z centrali, z Warszawy i przyjechał tu tylko “aby robić porządki”, odcinając się tym samym, świadomie lub nieświadomie, ale raczej to pierwsze, od tego, co działo się w śląskiej SB. A trzeba tu przypomnieć, że cieszyła się ona bardzo złą sławą. Pόźniej rzucił jakby od niechcenia, że wszelkie zło w służbach porządkowych to nie oni, nie SB, “tylko ci prostacy z milicji”. A ksiądz Popiełuszko? - zapytałem. “To samowolna inicjatywa grupy oficerόw”, odpowiedział mi szybko, prόbując zamknąć temat. Ale ja byłem nieustępliwy i kontynuowałem dalej: ale takich przypadkόw było więcej… Esbek nie podtrzymał już jednak tego tematu, tylko głosem człowieka dobrze poinformowanego, oznajmił mi, że… w Niemczech Zachodnich przejdę u Amerykanόw… odpowiednie przeszkolenie... “Wie pan o tym, prawda?” – zakończył pytająco. W tym momencie zapalilo się u mnie czerwone światełko ostrzegawcze. Czyżby kolejna prowokacja? Ale zdziwienia na twarzy nie musiałem nawet udawać – jak miało to niejednokrotnie miejsce w moich wcześniejszych kontaktach ze Służbą Bezpieczeństwa. Było naturalne. Nie jestem tym zainteresowany - odpowiedziałem. Wyjeżdżam z Polski, bo polityką jestem już zmęczony i chcę od niej odpocząć, dodałem jeszcze. Ale nie było to prawdą. Pόźniej, już w Nowym Jorku, pewien dziennikarz określi mnie, jako “zwierze polityczne”, a więc jako człowieka nie tylko politycznie skutecznego, ale rόwnież takiego, ktόry od polityki uciec nie jest w stanie. I tak też było. Już drugiego dnia po moim przylocie do Nowego Jorku, wezmę udział w spotkaniu z Kornelem Morawieckim, przywodcą “Solidarności Walczącej”. Ale to miało dopiero nastąpić. Paszport, ktόry esbek w końcu mi wręczył uprawniał mnie tylko do jednorazowego przekroczenia granicy, a więc bez prawa powrotu do kraju. Banicja? Od strony prawnej tak to wyglądało. Ale ja nie czułem się banitą. Sam wystąpiłem przecież o paszport, bo chciałem wyjechać z kraju. Wtedy każdy dzień w komunistycznym systemie był już dla mnie o jeden dzień za długo…Miałem już dość „ludowej ojczyzny”.
W ten właśnie sposόb, w pierwszych dniach kwietnia znalazłem się w niemieckim kurorcie, Bad Soden. Przez ośrodek w Bad Soden przewinęło się już wtedy wielu działaczy “Solidarności” i opozycji antykomunistycznej, ktόrzy albo zostali do tego zmuszeni przez służby specjalne, albo mając już dość systemu, sami wybrali drogę emigracji. Jeszcze kilka miesięcy temu, w tym samym pensjonacie, w ktόrym teraz mieszkałem, przebywał znany ze swych radykalnych poglądόw, przywόdca śląsko - dąbrowskiej “Solidarności”, Andrzej Rozpłochowski, z ktόrym miałem okazję zetknąć się kilkakrotnie wcześniej, w trakcie naszej podziemnej działalności w kraju. Po wyjeździe do Stanόw Zjednoczonych zamieszkał on w Kaliforni.
W Bad Soden odpoczywałem po tym co było i nabierałem sił do tego co miało nastąpić po drugiej stronie oceanu. Odbywałem długie spacery i zwiedzałem okolice. Miejscem moich częstych wyjazdόw byl Frankfurt nad Menem. Dopiero w połowie czerwca samolotem Boeing 747 linii TWA, odleciałem do Nowego Jorku. Czy kiedyś potemżałowałem mojej decyzji? Nie. Muszę tu jednak zaznaczyć, że być może byłaby ona inna, gdybym wiedział, że upadek komunizmu jest już tak bardzo bliski. A gdy pewnego dnia w niemieckiej telewizji usłyszałem wiadomość o wybuchu nowej fali strajkόw w Polsce, było mi przykro, że – chociaż sercem ciągle jestem tam, w kraju, razem ze strajkującymi – to fizycznie jestem już tylko obok tych wydarzeń. Zrozumiałem też wtedy, dlaczego ambasada amerykańska, kiedy posiadałem już paszport, sugerowała mi, abym opuscił Polskę najszybciej jak to możliwe. Nie był to żaden istotny nacisk, ale kilkakrotnie przekazano mi opinię ambasady, zarόwno w rozmowach jak i listownie, że wyjazd powinien nastąpić do końca marca. Ponieważ zależało mi jednak na tym, aby zbliżające się święta Wielkiej Nocy spędzić jeszcze z Matką, nie opuściłem Polski w czasie sugerowanym mi przez Amerykanόw, lecz kilka dni pόźniej. Ale mimo to, nastąpiło to jeszcze przed wybuchem nowych niepokojόw w Polsce.
Edward I. Fialkowski
Utwórz swoją wizytówkę
Edward Ireneusz Fiałkowski, ur. 25 OI 1952 w Szczecinie.
W wieku szesnastu lat rozpoczyna swoja walke z komunizmem. W wieku siedemnastu lat zalozyciel mlodziezowego sprzysiezenia antykomunistycznego; jako porucznik Horyn pisal i rozpowszechnial z przyjaciolmi antykomunistyczne ulotki w Olkuszu. W styczniu 1975 zatrzymany przez milicje w trakcie niszczenia tablicy z haslem 30-lecia PRL. Nie ulega wowczas szantazowi, ktoremu zostaje poddany w celu zmuszenia go do wspolpracy z SB. Kilkanascie tygodni pozniej, powolany do odbycia sluzby wojskowej, odmawia jej, za co zostaje skazany na kare wiezienia przez Wojskowy Sad Garnizonowy w Krakowie. Ucieka z Aresztu Wojskowego na Pomorzu, zatrzymany w Poznaniu przez milicje zostaje przetransportowany do wiezienia w Stargardzie Szczecinskim, gdzie odbywa calosc kary, dwoch lat pozbawienia wolnosci. Po opuszczeniu wiezienia, pozbawiony przez dluzszy czas mozliwosci zatrudnienia, jest jednoczesnie szykanowany za to przez milicje.
W pazdzierniku 1980 zalozyciel "Solidarnosci" w olkuskim oddziale Wojewodzkiego Przedsiebiorstwa Wodociagow i Kanalizacji, ktory byl pierwszym wolnym zwiazkiem powstalym wowczas przy WPWiK w wojewodztwie katowickim. W 1981 redaktor dwutygodnika MKK NSZZ "S" Ziemia Olkuska, "Nasz Glos". Po 13 grudnia, unikajac aresztowania wspolorganizator podziemnych struktur "S" w Olkuszu. Jako czlonek kierownictwa podziemnych struktur olkuskiej "S", nalezy do tzw.szostki (obok Mariana Barczyka, Stanislawa Gila, Adama Giery, Kazimierz Grzanki oraz Jozefa Strojnego). Wspolpracuje z podziemnym pismem "Solidarnosc Olkuska". Wielokrotnie zatrzymywany, przesluchiwany, pobity przez milicje; w mieszkaniu rewizje. Uczestnik wielu antykomunistycznych demonstracji na terenie calego kraju (m.in. Gdansk, Warszawa, Krakow, Katowice). Po jednej z nich (VI 1982) zatrzymany przez milicje, skazany przez Kolegium ds. Wykroczen na kare wysokiej grzywny. W 1987 brutalnie pobity przez oficera ZOMO w Gdansku, w dniu wizyty Jana Pawla II w tym miescie.
Od 1988 na emigracji w USA. Pozostaje aktywnym dzialaczem wsrod Polonii. W 1989 czlonek Nowojorskiego Komitetu Wyborczego Solidarnosci; w trakcie wyborow czerwcowych w konsulacie, maz zaufania "S" w Nowym Jorku z ramienia Komitetu Obywatelskiego Solidarnosc. W 1990 przewodniczacy Komitetu Kampanii Prezydenckiej Lecha Walesy w Nowym Jorku. W wyborach parlamentarnych 1991 reprezentuje w Nowym Jorku Porozumienie Centrum. W 1992, kiedy prezydent L.Walesa aktywnie zaczal zwalczac tendencje dekomunizacyjne, w porozumieniu z pozostalymi bylymi mezami zaufania Walesy na Wschodnim Wybrzezu, wydal oswiadczenie, w ktorym domagal sie jego ustąpienia oraz rozpisania nowych, przyspieszonych wyborow prezydenckich. Czlonek Instytutu Jozefa Pilsudskiego w Ameryce. W latach1989-1996 wspolpracownik polonijnych gazet w Stanach Zjednoczonych. Autor wspomnien z okresu PRL, "Ojczyzno ma...". Obecnie mieszka w okolicach Denver w Kolorado, USA.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura