Ekwidystanta Ekwidystanta
5669
BLOG

Andrzej Duda wyjęty spod prawa?

Ekwidystanta Ekwidystanta Polityka Obserwuj notkę 333

Nie milknie klangor przedstawicieli władzy, dziennikarzy oraz ekspertów od tego i owego, którzy poczuli się w obowiązku skomentować i pouczyć Andrzeja Dudę, jak niestosowna była jego skierowana do rządu wypowiedź, by do czasu objęcia przez niego funkcji prezydenta, nie podejmowano żadnych decyzji o charakterze ustrojowym.

Przypomnijmy fragment tej rzekomo kontrowersyjnej wypowiedzi: Proszę, aby nie dokonywano zmian ustrojowych, ani takich, które mogą budzić w społeczeństwie duże emocje i niestety także konflikty.

Jak nietrudno zauważyć, Andrzej Duda nie żądał, nie nakazywał, tylko prosił. Nie będę przytaczać recenzji, które wystawili Prezydentowi-elektowi przedstawiciele dogorywającej władzy oraz ich poplecznicy, bo szkoda mi na te bzdety miejsca i czasu. Ograniczę się jedynie do słów jednego z ulubieńców TVN, Tomasza Nałęcza, o którym jego dawny kolega partyjny, Włodzimierz Czarzasty, powiedział jakiś czas temu, że zaliczył swoim członkowstwem wszystkie formacje, poza Formacją Nieżywych Schabuff.  

I otóż Tomasz Nałęcz, dla którego jeszcze pięć lat temu przyjaźń z Rosją warta była każdej ofiary, wystękał dzisiaj w TVN24, że wypowiedź Andrzeja Dudy jest... niekonstytucyjna. Historyk, proszę Szanownych Państwa, poucza doktora prawa, co jest konstytucyjne, a co nie. Jest "prawda" Nałęcza, która mówi, co mówi Nałęcz oraz prawda Konstytucji RP, która w art. 63 stanowi: Każdy ma prawo składać petycje, wnioski i skargi w interesie publicznym, własnym lub innej osoby za jej zgodą do organów władzy publicznej.

Skoro każdy obywatel ma prawo, to jakim prawem zabrania się tego prawa Andrzejowi Dudzie? Czyżby zdaniem "konstytucjonalistów" z PO i TVN, pierwszy obywatel RP, jakim jest prezydent Polski, miał być wyjęty spod prawa? 

Teraz wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby zamiast Andrzeja Dudy, taką samą prośbę złożył ustępujący prezydent, Bronisław Komorowski. Nietrudno odgadnąć, jaki oddźwięk wywołałyby jego słowa. Pełnym zachwytu "ochom" i "achom" nie byłoby końca, a sam Komorowski w oczach mainstreamu urósłby do rangi największego męża stanu w ponad tysiącletniej historii Polski.

 

Wolę robić to, co lubię, niż lubić to, co robię.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (333)

Inne tematy w dziale Polityka