Ekwidystanta Ekwidystanta
16116
BLOG

Ogłaszam, że w dniu dzisiejszym

Ekwidystanta Ekwidystanta Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 286

ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. Rada Państwa, w zgodzie z postanowieniami Konstytucji, wprowadziła dziś o północy stan wojenny na obszarze całego kraju.

Tak 35 lat temu Wojciech Jaruzelski dał Polakom do zrozumienia, gdzie ma ich aspiracje do wolności oraz niepodległości politycznej. Przy czym łgał jak najęty, gdyż stan wojenny został wprowadzony bezprawnie. Rada Państwa i WRON złamały ówczesną Konstytucję, co w marcu 2011 jednogłośnie potwierdził Trybunał Konstytucyjny, obradując w składzie trzynastu sędziów TK. Jaruzelski do końca życia ściemniał, że stanem wojennym uratował Polskę i Polaków nie tylko przed wewnętrznym "chaosem i demoralizacją", które "przybrały rozmiary klęski", ale przede wszystkim przed sowiecką interwencją zbrojną. Co jednak nie znalazło potwierdzenia w faktach. Fakty bowiem są takie, że to on molestował przyjaciół Moskali, domagając się przyjacielskiej przysługi w celu ostatecznego rozwiązania kwestii Solidarności. Masakra bezbronnych górników w kopalni Wujek dowodzi, że Jaruzelski nie zawahałby się przed utopieniem Polski w morzu krwi, gdyby Polacy okazali się na tyle zdesperowani, aby z gołymi rękami ruszyć na czołgi i pojazdy opancerzone. Zatem to, że Polska nie spłynęła krwią, jest zasługą narodu, a nie dyktatora, którego apologeci z obu stron okrągłego stołu, drapują w szaty męża opatrznościowego, zaś z tego, co bredzi kumpel Kijowskiego, Petru i Schetyny, pułkownik Mazguła, można wywnioskować, że Jaruzelski był jedynie najwyższym rangą kaowcem, głównym specjalistą od imprez kulturalnych.  

"Obu stron okrągłego stołu"?! - wolne żarty. Od wczoraj mamy dowód, że strona była jedna, tylko dla kamuflażu i skutecznego ogłupienia społeczeństwa, jednych nazywa się "stroną rządową", drugich - "stroną społeczną". Kiedy społeczeństwo w pierwszych częściowo wolnych wyborach parlamentarnych, pogoniło "stronę rządową", "strona społeczna", która stręczyła się społeczeństwu jako jego reprezentacja, stanęła po stronie "strony rządowej". Sam prof. Zoll we własnej osobie, by zadośćuczynić życzeniu Kiszczaka, w podskokach złamał prawo zmieniając ordynację wyborczą. W trakcie wyborów! Gdyż - jak tłumaczył Geremek pykając fajeczkę - umów należy dotrzymywać (pacta sunt servanda). Ma się rozumieć, umów z  komunistami, bo przecież nie ze społeczeństwem, które kolejny raz zostało walnięte w rogi.  

I tak komuniści załatwili sobie w Magdalence bezkarność oraz zachowanie przywilejów i zdobyczy, a wyposzczeni wieloletnią opozycyjnością "antykomuniści", mogli wreszcie dorwać się do władzy. Natomiast społeczeństwu trzeba było zrobić wodę z mózgu. Żeby nikomu nie przyszło do głowy, że "strona społeczna" magdalenkowała się z komunistycznymi zbrodniarzami, Kiszczak został przerobiony na człowieka honoru, a patron okrągłego stołu, Jaruzelski, na męża opatrznościowego. Którego osądzić ma prawo jedynie historia, bo historia, jak wiadomo, do pierdla nie wsadza.  

[Kiedy Kiszczak ujawnił film i zdjęcia z okrągłostołowych biesiad, zapytałam męża, jak to w ogóle możliwe, aby ludziom otrzaskanym w opozycyjnych bojach, którzy uczyli innych, jak się zachować w razie zatrzymania przez bezpiekę, odbiło do tego stopnia, że nie tylko alkoholizowali się z Kiszczakiem, ale jeszcze pozwolili jego ludziom uwiecznić się przy tym zajęciu na taśmach. I wtedy mąż wytłumaczył mi, że chęć dorwania się do władzy była u nich silniejsza, niż przyzwoitość, a nawet instynkt samozachowawczy. Nic nie było w stanie powstrzymać tych ludzi przed ich marszem po władzę. A raczej po zewnętrzne znamiona tej władzy].     

Jeśli więc dziś, 35 lat po wprowadzeniu stanu wojennego, dawni opozycjoniści maszerują ramię w ramię z dawną bezpieką, trzeba mieć na uwadze, że to idą beneficjenci okrągłego stołu, gotowi zdestabilizować Polskę, bo jednym właśnie zmniejszono świadczenia zusowskie, zaś drudzy już przeszło rok bujają się w opozycji. A przecież to właśnie dla władzy pozwolili się Kiszczakowi podzielić. I to zaledwie kilka lat po 13 grudnia 1981.

Wolę robić to, co lubię, niż lubić to, co robię.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura