Ekwidystanta Ekwidystanta
1898
BLOG

Łukaszewicze czyli towarzysz Szmaciak na tropie

Ekwidystanta Ekwidystanta Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Tropiąc "Misiewiczów" portal internetowy OKO.press zawiesił oko na młodym doradcy ministra rolnictwa Sebastianie Łukaszewiczu i szybko zdemaskował go jako fałszerza oświadczeń urzędniczych. Kiedy prawda wyszła na jaw OKO swój paszkwil usunęło, a winę za własne partactwo zrzuciło na Łukaszewicza.

 

Na początek ważna informacja dla niekumatych. Szanowni niekumaci, to NIE JEST tekst o polityce kadrowej partii rządzącej. To tekst o standardach serwisu OKO.press oraz o profesjonalizmie wielokrotnie wyróżnianej i nagradzanej dziennikarki śledczej, Bianki Mikołajewskiej - Dziennikarza Roku 2016.

Łukaszewicz wydał się pani Biance podejrzany dlatego, że jest młody i należy do PiS. Oraz towarzyszył Misiewiczowi w jego nocnej eskapadzie do białostockiej dyskoteki. Więc skwapliwie wszczęła przeciwko podejrzanemu dziennikarskie śledztwo i zwieńczyła je aktem oskarżenia w postaci artykułu "Misiewicz ministra rolnictwa. Zapomniał, że miał firmę - trzy razy złożył fałszywe oświadczenie”.

Jak to ustaliła? Pogrzebała w Internecie. Najpierw wygrzebała trzy oświadczenia, w których Łukaszewicz napisał, że nie prowadził działalności gospodarczej, a potem dogrzebała się do 26-letniego Sebastiana Łukaszewicza z Białegostoku, który przez ponad rok miał firmę gastronomiczną, a 1 listopada 2015 ją zawiesił.

Pierwszego listopada! Tuż przed zaprzysiężeniem rządu i fuchą w ministerstwie!!!

Wszystko tak pięknie do siebie pasowało i ułożyło się w tak logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy, że pani Bianka straciła dziennikarską czujność. Kto by tam zresztą zaprzątał sobie głowę takimi duperelami, jeśli trafia się okazja, by dokopać znienawidzonej partii? Może jakiś początkujący wrażliwiec, ale nie taka gwiazda dziennikarstwa śledczego, jak Mikołajewska! Przeświadczona, że zdemaskowała pisowskiego oszusta, zapomniała, iż diabeł tkwi w szczegółach, czyli jak wiele zależy od przecinka (rozstrzelać, nie wolno czekać) (rozstrzelać nie wolno, czekać). Po czterech dniach czekania, postanowiła nie czekać. W sensie - nie czekać aż do wygrzebanych w Internecie rewelacji, zechce wreszcie odnieść się Łukaszewicz.

Artykuł ukazał się w piątek, 27 stycznia, i był hitem na Facebooku. Doradca ministra został wytarzany przez hejterów w... Niech będzie, że w błocie. W każdym razie po kilku godzinach coś zaczęło pośmierdywać. Łukaszewicz kategorycznie zaprzeczył jakoby kiedykolwiek prowadził działalność gospodarczą. Zażądał sprostowania i przeprosin. "Informuję, że jest to zwykła zbieżność nazwisk" - napisał na Twitterze. Następnego dnia Mikołajewska zapewniła: "w Białymstoku nie ma drugiego 26-letniego Sebastiana Łukaszewicza”. 

Sprawą zainteresował się Tomasz Grynkiewicz, naczelny Money.pl. Z pomocą FB oraz poczty elektronicznej, w ciągu godziny ustalił, że firmę, która wg Mikołajewskiej należała do Sebastiana Łukaszewicza, doradcy ministra, w rzeczywistości prowadził Sebastian Łukaszewicz - rockman i gitarzysta. Obaj Łukaszewicze pochodzą z Białegostoku i mają po 26 lat. Jaja, co nie? Na dodatek śmierdzące.

Mikołajewska narobiła smrodu, ale nie ma sobie nic do zarzucenia, bo jeszcze przed publikacją artykułu zażądała od doradcy ministra, aby się przed nią wytłumaczył. "To on - jako pracownik instytucji publicznej - nie dopełnił obowiązku odpowiedzi na pytania mediów" - przekonuje. Więc sam jest sobie winien. Czyżby? A na jakiej podstawie pani Bianka twierdzi, że "nie dopełnił"? Zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej, na odpowiedź miał 14 dni. To ona nie wytrzymała i już po czterech zamieściła swój paszkwil w Sieci.

Jak to się mogło stać, że szukając informacji o Łukaszewiczu, Mikołajewska zapomniała skorzystać z największej bazy danych - Facebooka? Gdyby to zrobiła, ustaliłaby fakty i uniknęła kompromitacji.  Najwidoczniej Pan Bóg, w swym nieprzebranym poczuciu humoru, lubi czasem dać prztyczka w nos zarozumialcom. Pani Bianka pryncypialnie wychłostała Łukaszewicza za kłamstwo, a tymczasem okazało się, że to ona kłamała. Prawie jak towarzysz Szmaciak, o którym Szpotański pisał: "W tropieniu przestępstw gospodarczych tak poniósł go szlachetny zapał, że się dopiero opamiętał, gdy się za własną rękę złapał". 

Jeśli Mikołajewska się nie opamięta, wkrótce do swoich nagród i wyróżnień może dorzucić Hienę Roku. A dla hejterów kompromitacja OKO.press to dowód, jakim obciachem może się skończyć ślepa nienawiść do PiS. 

Miłego weekendu, ludzie. I niech Wam gwiazda pomyślności :) 

* * * * *

@STARY PROKOCIM

Cześć, Jerzy! Musisz sprawdzić,  czy ta z wiersza kobita,

oprócz nabicia w butelkę, w ciemię była też bita.

Bo jeśli tak - pamiętajcie (Ty oraz Siukum boski),

że wtedy jest to tak zwana osoba specjalnej troski.

@GARGANGRUEL

Jak Piotr Żyła w Turnieju Czterech Skoczni :)

@ COROA CORONA

Tropienie straszliwych pisowskich zbrodni nie jest łatwym kawałkiem chleba, bo pisowcy nie chcą współpracować z wrogimi im mediami. Łukaszewicz nie odpowiadał na postawione mu zarzuty, Mikołajewska nabrała pewności, że przyłapała go na kłamstwie i puściła tekst. Możliwe, że dała się podejść. Pisowcy podłożyli jej minę, a ona własnoręcznie wysadziła się w powietrze.

@SIUKUM BALALA

Pani Bianka myślała, że powiększy grono "Misiewiczów", a dała się rozjechać Łukaszewiczom. Jakoś mi jej nie żal.

Jestem, a za półtora miesiąca będę nie tylko czytać Twoje notki, ale i komentować. Nie mogę się doczekać! :)

@SYL REJ

Muszę zaprotestować! Mikołajewska to bardzo utytułowana dziennikarka. Proszę sprawdzić w Wiki. Wpadła przez przerośnięte ego. Innymi słowy - zgubiła ją pycha.  

Wolę robić to, co lubię, niż lubić to, co robię.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura