minister Macierewicz jako symbol sprawności Polskiego Wojska. / Fot. Google
minister Macierewicz jako symbol sprawności Polskiego Wojska. / Fot. Google
el.Zorro el.Zorro
1084
BLOG

Służby spisały się na medal! Zawiodła jedynie ...pogoda.

el.Zorro el.Zorro Pogoda Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Kiedy wreszcie Przyroda przyjmie do wiadomości to,

że polski urzędnik przyjmuje strony w godzinach od 8;00 do 14;00?!


Kiedy zaczęto drążyć powody, dla których nikt nie ostrzegł kadrę obozu ZHR w Suszku o nadciągającym zagrożeniu, okazało się, że wszystkiemu winna jest Aura, która nie potrafiła się dostosować do urzędniczej rzeczywistości made in Rzeczpospolita Patologiczna!

Po prostu się spóźniła, niczym pewna fabryka do przetargu na autobusy dla wojska, mając za nic powagę urzędów w Rzeczpospolitej Patologicznej!

Monitorująca rozwój sytuacji stacja meteo zdefiniowała realne zagrożenie od formującej się linii szkwału w piątek, po godzinie 14;00, więc zanim je rozesłała do właściwych ośrodków kryzysowych, była godzina 14,30, a przecież nawet wioskowy głupek wie, że o tej porze WIĘKSZOŚĆ naszych drogich, ale tylko w utrzymaniu, urzędasów, JESLI W OGÓLE MYŚLI, to tylko o tym, kiedy wreszcie zegar obwieści godzinę 15;00 oraz czy może szef się zlituje i pozwoli wyjść wcześniej spragnionym weekendowych uniesień urzędasom z miejsca katorgi … (WRÓĆ!) pracy. (Bo od południa nit normalny w piątki już realnie w polskich urzędach nie pracuje)!

Więc, jak to szczerze przyznał dyżurujący feralnego dnia sam dyrektor placówki, komputery już były wyłączone, a na ekranie wyłączonego kompa szalenie trudno przeczytać każdy mail, nawet taki, z zawartym w nim alercie o możliwym uderzeniu kataklizmu.

Ów, oczywiście szalenie ważny urzędnik, (pewnie, na nos Zorra, klasyka „krewnego lub znajomego Królika”), w dalszej części wyjaśnienia tłumaczył, że NAWET gdyby, JAKIMŚ PRZYPADKIEM, jeszcze nie wyłączył służbowego kompa i równie wielkim przypadkiem, miał na nim otwarte strony służbowe, a nie, na przykład, grę on line, to i tak alert mógłby zachować dla siebie, gdyż nawet wioskowy głupek wie, że w piątek, po godzinie 14;30, żaden „normalny” urzędnik nie przejawia dokładnie żadnej aktywności służbowej! A tak na marginesie, to dostawał ostrzeżenia przed gwałtownymi burzami co kilka dni, więc gdyby je brał na poważnie, wnerwieni stanem ciągłej gotowości druhowie z OSP i zawodowi strażacy dawno by go „wywieźli na taczkach”, przy aprobacie skarbnika marszałka, muszącego pokrywać koszty postawienia służb w stan podwyższonej gotowości


CZY NAWAŁNICA TO ZROZUMIAŁA?!!


No dobra, system ostrzegania przed pogodowymi zagrożeniami, na który wydano sporo pieniędzy i jeszcze więcej unijnego wsparcia, działa skutecznie, ale inaczej, a jak donosi Zorru niezawodny Poliszynel, jeden z wart kilka milionów euro radar ostrzegania, DO TEJ PORY, nie został uruchomiony! (Całą, inwestycję odebrano, więc nie ma skąd wziąć funduszy na włączenie do ogólnopolskiej sieci radaru-marudera).

Do tego, NIE MA KOMU obsługiwać wyrafinowanych dopplerowskich radarów, a dołączone oprogramowanie po prostu sobie NIE RADZI z interpretacją rozwoju komórek burzowych, oraz głębokich niżów barycznych.

Każda burza ma oryginalne cechy indywidualne, podobnie jak każdy człowiek ma inny charakter. Oprogramowanie zainstalowane w polskich radarach to wersja przybrzeżna, więc bardzo słabo rozumie rozwój sytuacji barycznej nad lądem.

Trzeba więc, aby ekran radaru śledził doświadczony operator, który potrafi, indywidualnie dla konkretnej burzy, tak ustawić dopplerowskie „bramki”, aby zobaczyć na ekranie skalę ruchów pionowych wilgotnego powietrza w konkretnej burzowej chmurze, odpowiedzialnych za wygenerowanie linii szkwału. Bo nie każda komórka burzowa jest w stanie przekształcić się w groźną superkomórkę, która uderzy nie tylko piorunami i deszczem nawalnym z gradem, ale przede wszystkim szkwałem, który może mieć siłę porównywalna do eksplozji głowicy termojądrowej o sile kilku megaton TNT.

I tu pojawia się poważny problem politycznej natury, bo trzeba by, o zgrozo, zatrudnić osoby spoza układów trzymających władzę, a na taką skalę anarchii w urzędach żaden układ władzy sobie pozwolić nie może, i basta!

Tak więc tylko brakiem politycznego doświadczenia można tłumaczyć publicznie okazane oburzenie posła z szengów Kukiz`15, którego oburza totalny rozpiździel na zrujnowanym obszarze, połączony z jawnym rozbojem niektórych „prężnych handlowców”.

Posła oburzyło to, że „rzucone na odcinek” usuwania szkód wojsko zwykle wyczynowo dekowało się po kątach, wykazując inicjatywę oraz chęć do pracy tylko wówczas, kiedy polscy wyznawcy szwejowszczyzny znajdowali się w polu widzenia obiektywu kamery lub aparatów reporterów, tłumacząc swoje zachowanie brakiem odpowiedniego ubrania i sprzętu.

Ale, na boga, Polskie Wojsko ma przecież pod wodzą druha Macierewicza inne priorytety, niż usuwanie szkód wywołanych przez żywioł! Nieprawdaż?

Dzielni dowódcy i ich podkomendni pewnie ledwo dochodzili do siebie po awansach, a dokładniej po zwyczajowym ochlaju z tego powodu, więc dobrze, że robili wszystko, aby przypadkiem nie nabawić się kontuzji, spowodowanej niewprawną obsługą, pamiętających towarzysza Gomułkę, maszyn, oraz tak zaawansowanych narzędzi jak: łopaty, kilofy, piły i topory. Tym sposobem uchronili nadszarpnięty budżet przed wypłatami pokaźnych odszkodowań, jako, że polscy wojacy pozostający w kraju, nie mają polis od wypadków w pracy, zwłaszcza podczas wykonywania czynności nieprzewidzianych w Regulaminie Służby.

Wnerwiło go to, że miejscowi sklepikarze postanowili sobie „dorobić”, windując ceny w swoich „marketach” do granic absurdu, zapominając o takim drobiazgu, że wkrótce spustoszone tereny zostaną odblokowane, a oni zostaną wśród społeczeństw, które zbójecko próbowali złupić w potrzebie.

Ale pan poseł made in Kukiz`15 zdaje się nie do końca „łapał i czuł bluesa”! Spory odsetek ludzi mieszkających w Borach Tucholskich, podobnie jak mieszkańcy innych dużych kompleksów leśnych, żyje z tego, co mogą wynieść lub wywieźć z lasu, niekoniecznie legalnie. Spalinowe piły łańcuchowe są praktycznie w każdym obejściu, w niektórych nawet kilka, zwykle różnego wagomiaru, bo jedne służą do przecinania grubych pni, inne do do obcinania gałęzi. No bo tak blisko lasu, niekoniecznie własnego, jakoś bardzo się przydają.

Kiedy więc poszła fama o potężnym wiatrołomie lud chwycił za kanistry i pobiegł do nielicznych stacji benzynowych, aby zapewnić sobie paliwo dla potrzeb niespodziewanych żniw drzewnych. Wiadomo, kto pierwszy ten lepszy, bo nikt nie rozlicza z wiatrołomu, zwłaszcza takiego, który tarasuje szlaki komunikacyjne, albo tarasować mógłby. A „pompiarz” też chciałby się finansowo posilić, biorąc haracz od zysków sąsiadów, co, jako polityk centralnego szczebla, poseł z ruchu Kukiz`15 powinien rozumieć, jak nikt inny, nieprawdaż?

Istnieje też inny, równie ciekawy wątek, wypływający z danych o ofiarach żywiołu.

Wedle danych, ponad 20% poszkodowanych przez żywioł, to ...strażacy usuwający skutki nawałnicy!

A przecież uderzenie szkwału to nie to samo, co pożar!

Usuwanie skutków uderzenia wiatru następuje PO przejściu żywiołu, w przeciwieństwie do gaszenia pożarów,

więc mamy tu alternatywę:

- strażacy skierowani do likwidowania skutków szkwału byli niedostatecznie wyszkolenie i stanowili dla siebie równie wielkie zagrożenie, co żywioł,

lub

- do listy poszkodowanych w akcji strażaków, dopisano poturbowanych przy ratowaniu własnych obejść członków OSP, aby tym sposobem wyłudzić nienależne świadczenia.

Tak źle, siak jeszcze gorzej.

Skierowani do akcji strażacy powinni być na tyle dobrze wyszkoleni, aby podczas niesienia pomocy innym, sami nie wymagali ...pomocy. To podstawowy kanon i sens istnienia każdej służby ratowniczej.

Jeśli zaś doszło do potwierdzenia nieprawdy w raportach, to należy zapytać ministra Błaszczaka o sens jego urzędowania, skoro bazuje na zafałszowanych danych i raportach

Sumując cały incydent, działania rządu najlepiej ilustruje zdjęcie utrwalające dla potomności ministra Macierewicza, który bezradnie trzyma pas parciany obok zakopanego w kałuży bubla samochodopodobnego, zbudowanego w latach 70 XX w na bazie samochodu dla rolnictwa marki „Tarpan” dla jaj zwanego terenowym, o nazwie „Honker”, który miał w rojenia polskich inżynierów-fajansiarzy z awansu społecznego zastąpić dość udane terenówki produkcji radzieckiej, których podstawową wadą była ponadprzeciętna paliwożerność.

Jak donoszą złośliwcy, druh minister Macierewicz dotarł w pobliże celu „gospodarczej wizyty” śmigłowcem, (ostatnio druh Macierewicz sporo lata, dzięki czemu oddelegowani do powożenia jego kolumnami furmani mają na sumieniu zdecydowanie mniej „dzwonów” od ferajny z BOR), w efekcie do celu pozostało mu przebyć około 200, słownie dwustu, metrów.

NORMALNY człowiek taki dystans pokonałby per pedes, ale kto powiedział, że Antoni Macierewicz człowiekiem normalnym jest?!

Buble samochodopodobne wzoru Honker, są tak bardzo nieudane, że nie chciano ich nawet w LWP, mimo politycznych nacisków, ostatnio wytwarzała manufaktura w Lublinie. Powodem klęski projektu „Honker” jest jego nieterenowy rodowód, czyli próba dostosowania konstrukcji lekkiego samochodu dostawczego, jakim był „Tarpan”, dla potrzeb samochodu terenowego dedykowanego wojsku. Samochodu terenowego nie da się zbudować drogą adaptacji konstrukcji samochodu szosowego! Trzeba go albo zaprojektować od podstaw, albo wykorzystując jako bazę istniejący model samochodu terenowego

Klęski żywiołowe, były, są i będą, trwałym elementem pogody nad Polską, więc nie można za nie winić rządu, ale należy bezlitośnie wytykać wszelkie dyletanctwo i niekompetencje rządzących, jakie w ich wyniku zostaną ujawnione.

A w przypadku, w sumie niewielkiej, spowodowanej załamaniem się pogody, rząd premier Szydło „dał koncertowo ciała”, nie potrafiąc sobie w tydzień poradzić z usuwaniem wiatrołomów z dróg oraz przywróceniem zasilania w energię elektryczną, a tym bardziej z utrzymaniem płynności dostaw, zwłaszcza żywności i wody zdatnej do spożycia.

Totalnie zawiódł resort spraw wewnętrznych kierowany przez mimista Błaszczaka, oraz jeszcze bardziej resort MON w którego gestii są wyekwipowane dużym nakładem ze zdartych z Polaków podatków siły Gwardii Narodowej, kierowany autorytarnie przez guru PiS Antoniego Macierewicza, który kolejny raz udowodnił, że jego polityczne fobie oraz wątpliwej jakości poczytalność, może okazać się dla Polski groźniejsza, niż frontalny atak Armii Rosyjskiej, wyprowadzony z enklawy Obwodu Kaliningradzkiego.

Zatem wszystko na to wskazuje, że mamy do czynienia z identyczną w skutkach, co w Janowie Podlaskim, „dobrą zmianą”, ale na gorsze! Bo złych urzędników, zastąpili z woli PiS … jeszcze gorsi!

Co do okazania było. Amen.

Zorro

el.Zorro
O mnie el.Zorro

Wiem, że nic nie wiem, ale to więcej, niż wykładają na uniwersytetach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości