... niniejszy tekst dedykuję. Gdyby bowiem Państwo o tym nie wiedzieli żołnierze tej formacji zajmowali się głównie ratowaniem polskich robotników, którzy zamiast pracować na chwałę Rzeszy bezczelnie wyczekiwali alianckich czołgów, chcąc na dodatek chytrze (jak wiemy chytrość i naciągactwo leżą w naturze słowiańskich podludzi) przypodobać się najeźdźcom ubierając najgorsze ubrania.
Co ciekawe wredni Polacy wcale nie czuli wdzięczności do wybawicieli z dwoma runami na kołnierzu. Jak dowiadujemy się (wkrótce po wyzwoleniu):
"(...) w wiosce było już 150 wściekłych Polaków uzbrojonych w karabiny i granaty. Strzelali na oślep, grabili i palili domy. Zabili siedem osób. Johanna Wassermanna, ojca Petera, zastrzelili na oczach bliskich. Po kolejnych dwóch godzinach pojawili się angielscy żołnierze. Aresztowali większość Polaków, prowodyrów sąd wojskowy skazał na śmierć i długoletnie więzienie. Jednak później wszyscy wyszli na wolność."
Czuć w ostatnim zdaniu żal autorów tekstu, że upiekło się polskim bandytom. Gdyby chociaż byli to żydowscy komuniści mordujący Polaków w Nalibokach, tudzież ukraińscy nacjonaliści palący żywcem ludzi na Wołyniu, zapewne tą zbrodnię dałoby się uzasadnić (w pierwszym przypadku zapewne koniecznością zdobycia środków do życia tudzież traumą holocaustu, w drugim uzasadnioną zemstą za "nacjonalistyczną politykę asymilacji"). Ale to byli polscy bandyci mordujący spokojnych niemieckich bauerów, którzy co prawda przez parę lat żyli z niekoniecznie dowolnej pracy słowiańskich podludzi, ale w końcu od tego byli Europejczykami.
Myślę, że ten artykuł (opublikowany oczywiście w niezawodnej "Gazecie Wyborczej"), godny w swej wymowie agitek o humanitaryźmie armii niemieckiej z pisemek typu "Der Adler" wpisuje się w pewną myśl, która zaczyna się przewijać w dyskusji o ludzkich postawach w czasie drugiej wojny światowej.
Niedługo dowiemy się, że cały świat okazywał humanitaryzm i współczucie. Duńczycy (co jest faktem) odwieźli swoją koleją, na rozkaz własnego rządu 8.000 swoich obywateli Żydowskiego pochodzenia do leżącej obok neutralnej Szwecji. Hiszpanie przyjmowanie żydowskich uchodźców (co ciekawe robił to rząd tego faszysty Franco). Nawet esesmani miewali humanitarne odruchy. Tylko ci Polacy... Mordowali co komu pod rękę popadło. Co było tego przyczyną? Odpowiedź jest prosta:
Dużo wódki i Kościół ze swoją specyficzną nauką.
Mordowali wszyscy, straże chłopskie oraz (last but not least) Ochotnicza Straż Pożarna. Kto był kiedykolwiek na wsi i widział zawody OSP, ten wie, że zawsze pojawi się tam lokalny proboszcz, a i wódki nigdy nie braknie. No i te toporki strażackie (model antyjudaistyczny mark I). Ja bym na wszelki wypadek rozwiązał te siedliska ciemnoty i antysemityzmu, więc może wspólnie napiszmy w tej sprawie list do Premiera?
By jednak podsumować naszą dyskusję. Pamiętajcie Państwo. Od dziś należy twierdzić, że jeśli jacyś Niemcy mordowali, to były to jednostki i nie należy przypisywać tej winy zbiorowości. Jeśli mordowali Polacy to oczywiście wynika to z tkwiącego w nich antysemityzmu, prymitywizmu oraz ksenofobii podszytej katolicką bigoterią oraz alkoholizmem. Skoro Niemcowi zdarzyło się uratować kogoś (czy z ludzkiego odruchu, czy też z reakcji, którą ma dobry gospodarz widząc, że ktoś chce zastrzelić jego dojną krowę), to należy ten pogląd rozciągnąć na całą zbiorowość ignorując te parę milionów ofiar. Jeśli Polakom zdarzyło się zabijać w czasie wojny, to należy z nich zrobić wspólników Holocaustu, mimo iż nie posiadając parlamentu, króla i własnych kolei tudzież neutralnej Szwecji za granicą zdołali ocalić trochę więcej istnień niż Duńczycy, przy okazji tracąc sporo swoich rodaków